Cześć Dziewczyny.
To mój pierwszy wpis na forum, ale podglądam Was od sierpnia, więc ja jestem z Wami na bieżąco. Teraz muszę się Wam jakoś przedstawić. Od 3 tygodni mam już 31 lat, mieszkam w Niemczech, a o dziecko staramy się z mężem od lipca z przerwa 2 miesięczna na post. Do tej pory zrobiłam badania hormonów, monitoring owulacji ze sprawdzeniem czy pęka (podejrzewałam u siebie zespół LUF). Jedynym moim pewnym problemem jest za krótka faza lutealna, która trwała u mnie zawsze ok. 8 dni. od lipca starałam się wydłużyć ją postem, ziołami, suplementami z wit. B6 itp. Udało się wydłużyć fazę do 10 dni. Dalej mało, ale już dopuszczalne minimum. w tym cyklu się poddałam i zaczęłam brać Duphaston 1x dziennie. Dzisiaj mam 12 dpo, od 10 dpo mam plamienia ale są bardzo znikome taki beż (gdzie bez leku 10 dpo były już większe plamienia a 11 dpo stawał się 1 dc), kawa z mlekiem, wkładka starcza. żadnych skurczy miesiączkowych brak. czułam jakieś kłucia dziwne przez kilka dni, temperatura podniosła się dość wysoko jak na mnie, czuję ciągle, że jestem ciepła, piersi były pełne. Ale od wczoraj nic. Piersi 'oklapły', Czasem coś pokłuje i tyle. Lekarka powiedziała, że testy są różne i że mam brać dupka do 14 dpo i jak wtedy test będzie negatywny to odstawić. Oczywiście testy robię o czułości 10 i brak cieni. nie czuję się w ogóle inaczej, więc pewnie nic się nie udało. Teraz w końcu moje pytanie do Was. Czy to moje plamienie mogło być spowodowane za małą ilością progesteronu mimo brania dupka? Czy mogła to być próba zagnieżdżenia tylko na tym etapie coś nie wyszło?
Z góry dziękuję, jak któraś z Was dotrwa do końca moich wypocin, i mam nadzieję, że przyjmiecie mnie do swojego grona