Marlena przecież w zeszłym miesiącu było dokładnie tak samo. W czwartym dniu duphaston zaczęłam krwawić. Miałam w domu orgametril, więc zaczęłam brać. Krwawienie się zatrzymało. W tym miesiącu nawet nie dostałam recepty na luteinę. Dostałam od przyjaciółki, której już się nie przyda, bo doczekała się drugiego cudu. Też cudem, bo lekarzy miała kompletnie do bani.
@Wonderful @caltha @Pinki_Pie @Lanvin @M2b @mfifi04 @limonka8721 @mystery dzięki za słowo wsparcia.
@Emzilka masz rację. Z każdym nie udanym cyklem jest coraz gorzej. Najgorsze jest to, że wczorajszy ryk to nie był ryk w stylu"ło matko znowu się nie udało" , bo nawet nie wierzyłam, że mogłoby się udać. Ten cykl był kompletnym eksperymentem. Naprawdę mogłam pozwolić sobie na dokładne obserwacje siebie. Te 9 dni na działce dało mi luz psychiczny i czas. Obserwowałam śluz , badałam szyjkę, słuchałam swojego ciała. Czułam pracę jajników po clo. Testy owulacyjne, to plamienie w piątek. Dokładnie mierzona temperatura...
Myślę, że lekarze na których trafiam nie słuchają tego co mówię. Według nich jeśli jest niski progesteron to owulacji nie było. A jeśli ona jest, a zaraz po owulacji progesteron leci na łeb? Przecież tak też może być, prawda?
Tak więc, wczorajszy ryk, to był ryk rozpaczy, że tak naprawdę to nie ma mi kto pomóc...
Długo wczoraj myślałam nad tym wszystkim. D się na mnie wkur...ł i powiedział, że on już nie chce dziecka. Że jeśli to ma tak wyglądać, że ja siadam psychicznie to mam ,cytuję "zrobić to pieprzone hsg, przekonać się, że jest ok i zwalić na niego odpowiedzialność za brak ciąży"... I po hsg wybiorę się prywatnie do lekarza, na którego namiar dostałam od
@Martaldz (jeszcze raz dziękuję) z kompletem badań i pytaniem " czy to ma sens ".
I już przestaję Wam marudzić, bo pewnie macie dość moich płaczów.
Nawiasem, plamienia ustały, dalej lecę z luteiną...