Dziękuję Kochana
Nie będę kłamać, że nie pokładam dużych nadziei w dzisiejszej wizycie. Wiem, że jeśli nie będzie dobrze, to będę musiała wrócić do młodego, który uważa mnie za starą... Lepsze to niż nic. Ale nie są to miłe wizyty. Jestem skrępowana, zawstydzona swoim wiekiem i fanaberiami o ciąży. Wiem, że nie tak to powinno wyglądać.
Może to niedorzeczne, ale chciałbym żeby ginekolog traktował mnie jak ktoś kogo interesują moje potrzeby, pragnienia, a nie jak belfer-z góry. Wiem ile mam lat i że nie będzie łatwo, ale nie trzeba mi tego ciągle powtarzać. Nie mówię też, że ma mnie głaskać po głowie mówiąc, że będzie super itd. Ale chociaż trochę wesprzeć psychicznie. Jego wsparcie wygląda tak , że słyszę " U pani nie mamy zbyt dużo czasu, żeby go tracić na badania drożności. Jeden cykl z clo, monitoring i zaraz w następnym cyklu inseminacja, bo ona daje większą szansę. No i ten progesteron... No niestety w pewnym wieku już tak bywa." A gdzie tu nadzieja, że cykl z clo się uda? Skąd pewność, że jajowody są drożne, a inseminacja będzie miała sens? Co jeśli jajowody są niedrożne i tak na prawdę nic nie ma sensu? Może się czepiam, ale nie budzą we mnie zaufania ostatnie wizyty...