reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Opowieści z porodówki ;-)

reklama
devi-bardzo lajtowny poród albo twoje podejście gratuluje ci
Pflaume- czytając twoja historię wzruszyłam się niesamowicie i nadal nie mogę się uspokoić, wielkie gratulacje mała
 
Devi ty to jesteś twarda babka. twoja historia to jakaś bajka!! jestem pełna podziwu że tak to przeszłaś i że wszystko skończyło się dobrze. ;-)
 
devi super, marzy mi się taki poród :))) super sobie poradziłaś!!!

Pflaume gratulacje!!!jestem z Was dumna!!!:)))
 
reklama
A o to nasza historia.....

W tę sławetną środę po nocy ze skurczami co 10 minut już mieliśmy rano jechać na IP. Wzięłam prysznic, włosy na boostwo zrobiłam i się na chwilkę położyłam jeszcze.....i skurcze ucichły i zrobiły się 1 na godzinę ale bolesne. No to sobie odpuściłam wycieczki do szpitala a chłopaki pojechali sobie sprawy załatwiać. Koło 10-11 skurcze wróciły :eek: i znów co 10 minut więc dla świętego spokoju odstawiliśmy F. do babci i pojechałam na IP sprawdzić rozwarcie i się dowiedzieć, czy mogę się tak pokulać do rana bo o 8 mój gin przychodził do szpitala. Na IP ok.17 lekarz mówi, że się rozwarcie nie wiele posunęło od poniedziałkowych 3 cm, zrobili mi KTG gdzie skurcze były już co 6 minut ale tak na 70-80 więc kazali do domu jechać, bo w razie co mam blisko.

POłożyłam się w domku ale skurcze łupały mnie co 5 minut już bolesne. Poleżałam w ciepłej wodzie ale to pomogło jedynie na bóle krzyżowe a no-spa nic już nie pomogła. Dzwonię do gina że chyba do rana nie wytrzymam a on, że mam jechać jakby co bo tam dziś ma dyżur taki a taki lekarz i jest super.
No i o 22 pojechaliśmy bo już nie było żartów :baffled: Zanim mnie przyjęli to się naczekałam.....to była sądna noc na porodówce. Jak mnie spisywali to dwa razy przerywali, bo akurat dwie laski rodziły. Ze mną o 23 weszły kolejne dwie.
I tak o 23 położna podłączyła mnie do KTG .....rozwarcie 4 cm i szyjka 80% zgładzona. Dostałam czopki scopolan i coś jeszcze rozkurczowego na szyjkę....o 24 mnie odłączyła i mogłam pochodzić, poskakać na piłce.....fakt skurcze mniej bolą na "chodzonego". Gdzieś ok. 1.30 skurcze miałam co 2-3 minuty i każdy na 100 i długi jak smok. Poprosiłam o coś przeciwbólowego. Musiałam się znów położyć, bo dostałam w pompie infuzyjnej lek narkotyczny i musiało być monitorowane tętno małego.....Gdzieś ok. 2.10 mówię, do położnej, że jakoś tak na tych skurczach chce mi się do wc i czy mogę zejść i się załatwić aby nie było niespodzianki :eek: A ona na to, że musi sprawdzić rozwarcie bo to chyba już parte zaczynam....No i racja było już 9 cm. No i zaczęła się bieganina, bo położna powiedział, że brzuch zgrabny to długo nie potrwa....Odłączyła mi znieczulacz, bo musiała to zrobić 20 min przed porodem aby się lek wypłukał z organizmu mojego......Ojjj kurna jak szybko ból wrócił......To były już parte.....trochę musiałam oddychać i nie przeć, bo te 20 minut musiało upłynąć......W między czasie pani położna sobie wszystko szykowała, fartuch, lampy, zestaw do odbierania porodu.....cały czas kontrolując czas......potem tylko nacisnęła guzik i w pokoju zrobiło się tłoczno: neonatolog, położna od noworodków, lekarz, druga położna........kiedy zapytałam czy już mogę kiwnęła głową......przebiła pęcherz i kazała przeć....całość trwała 7 minut. Nie chciałam aby mnie nacięli ale położna mówi, że blizna jest gruba po pierwszym porodzie i trzyma.....i tu zrobiła jakieś swoje czary mary i pomogła główce a potem to już reszta sama wyskoczyła :-). Tym sposobem mam tylko lekkie pęknięcie naskórka i jeden szew. I tak o 2,57 Radzio pojawił się na świecie.
 
Do góry