no to kolej na mnie.
w poniedzialek mialam sie stawic o 12 w szpitalu jezeli nie urodze przez weekend, oczywiscie tosianda olala wszystko a ja mialam jeszcze nadzieje, ze obejdzie sie bez wywolywania.
W poniedzialek o 10 zapakowalismy michaske do auta i pojechalismy na salwator do moich rodzicow po plecak z rzeczami do szpitala na przyjecie w razie czego. O 11:45 bylismy na miejscu ale i tak odczekalismy dobre poltorej godziny zanim wzieli mnie na KTG. Po KTG rozmowa z jak zwykle niezbyt mila pigula wiecznie o cos obrazona, pomiajac fakt ze pomylila moje nazwisko majac dowod przed oczami. Kolo 15:00 przyjeli mnie na oddzial, bo tetno toski skakalo do 170-180. Kolo 15:30 zostalam podpieta pod KTG i mielismy zaczac test oxy na sama nazwe i wspomnienie skurczy po nim przy pierwszym porodzie zrobilo mi się slabo. Jak zwykle u mnie problem był z wkluciem się w zyle pod wenflon, polozna kula mnie 5 razy, mnie się slabo zrobilo z tego wszystkiego i jej tez bo pierwszy raz miała problem z wbiciem się w zyle. Zaczal się test a adasko pojechal po torbe z rzeczami dla malej a ja myslalam tylko o tym by nie bolalo. Na tescie skurcze wskakiwaly na 90% ale praktycznie nie bolaly. Polozna się śmiała, ze tel się do mnie przykleil bo co przychodzila to non stop cos pisalam. Przez caly test tetno tosiandy skakalo nawet do 190 ja tylko non stop patrzylam i mialam nadzieje,ze z mala wszystko jest dobrze. Adasko w koncu przyjechal i dotrzymywal mi towarzystwa :-) a jaka glodna bylam bo w sumie tylko o 3 paczkach od ranazero obiadu i nic poza tym. W koncu wypuscili mnie z KTG i moglam zjesc i isc siku. Pozniej znowu zaczely się jaja bo tetno spadlo do 100 i ponizej i utrzymywalo się dluzszy czas, oczywiscie zrobila się narada czy nie zrobic cesarki jak będzie się dluzej utrzymywac takie tetno. Jednak w koncu toska się obudzila i tetno bylo już ok. W koncu mnie odlaczyli i wyslali na oddzial patologii i znów KTG.
Wtorek
O 1:30 dostalam pierwszego skurczu pozniej do rana co 10 min z przerwami mialam nieregularne skurcze. Rano pobudka na Ktg i skurcze znów co 10 min z tym, ze nie zapisaly się na zapisie (normalka). Sniadanko w towarzystwie skurczy i tak znów z przerwami az do obiadku. Adasko przyjechal, dotrzymal towarzystwa, zagralysmy z kolzeanka w kosci, smialismy się ze ten kto wygra dziś wyladuje na porodowce wygral adas(no i się sprawdzilo wyladowalismy na porodowce). Po obiedzie skurcze staly się regularne, więc urzadzalam sobie spacerki i motywowalam się patrzac na dzidziusie i rozmawiajac z mamusiami. W koncu dziewczyny kazaly mi isc do polozniej i powiedziec, ze mam skurcze. W koncu wyladowalam u lekarza (ach mlody i przystojny hehe ) od którego wyszlam z placzem, dziekuje bardzo za taki masaz szyjki myslalam ze go tam pogryze. A najbardziej rozwalil mnie tekst, kiedy mi robil masaz szyjki p. agnieszko wie pani, ze robie to by pani pomoc. Mój jak mnie zobaczyl to nie wiedzial co jest grane tak wygladalam, blada i zaplakana. Po masazu zaczely się już skurcze co 3-4 min czasem co 7 min, spacerowalismy w te i z powrotem po korytarzu. Po 19 po ponownej wizycie u pana doktora, rozwarcie na 3 palce idziemy na porodowke w koncu. Na dzien dobry przed wizyta na porodowce lewatywa (nigdy więcej!!!) boze myslalam, ze z wc nie wyjde siedzialam i siedzialam. W koncu się skonczylo a przynajmniej tak myslalam ale okazlo się ze jeszcze kilka razy latalam z porodowki do wc. Caly porod podpieta bylam do ktg bo trzeba bylo monitorowac tetno mlodej. Najgorsze bylo to, ze dluuugo przed pojawily mi się skurcze parte a mloda wysoko była więc nie bylo mowy o parciu, myslalam ze się wykoncze. Cala się trzeslam i nie moglam tego powstrzymac, skurcze normalnie myslalam ze mnie porozrywaja a najgorsze bylo to, ze musiałam powstrzymywac się od parcia co mnie wykanczalo. Pozniej na stojaco przy lozku, na lezaco zeby glowka się wbila w kanal co tez trwalo troche. Praktycznie przy koncowce przy kazdym partym skurczu mialam sprawdzane rozwarcie i stan szyjki. Do samego konca byly przeboje jak szyjka puscila, to okazalo się ze trzyma wzgorek lonowy jak on puscil to znów warga sromowa nie bylo konca. W koncu mloda wlazla w kanal i moglam przec, adasko wyszedl i zaczelo się. Ja pierdziele jak bolalo, nie mialam już sily przec i wydarlam się czulam, ze pali mnie w kroczu jakby mnie ktos podpalil i tylko slyszalam, ze mam przec bo już glowke widac. Lekarz musial troche tosiande wypchnac bo nadal wysoko była, w koncu się udalo i mala była już na moim brzuchu o 23:25. Taka czerwona i goraca a mnie jeszcze zostalo lozysko do urodzenia, poszlo smigiem z takim impetem, ze cala polozna była mokra i śmiała się ze dalam czadu. Adasko poszedl z mloda na wazenie i na rozenko :-) a mnie cerowano, po kilku szwach przestalam liczyc tyle ich bylo. Na szczescie nienacinali mnie i tylko popekalam. O 1:30 przewiezli mnie na sale i przywieziona mloda, o 2:30 przyszla pielegniarka od noworodkow i zabrala mala na noc zebym mogla się wyspac.
Powiem wam, ze wymeczyla mnie strasznie a miała być malutka hehe a tu taki pulpetosik maly. Podejrzewam, ze jakbym pozniej poszla do lekarza to urodzilabym 9 lutego.
w poniedzialek mialam sie stawic o 12 w szpitalu jezeli nie urodze przez weekend, oczywiscie tosianda olala wszystko a ja mialam jeszcze nadzieje, ze obejdzie sie bez wywolywania.
W poniedzialek o 10 zapakowalismy michaske do auta i pojechalismy na salwator do moich rodzicow po plecak z rzeczami do szpitala na przyjecie w razie czego. O 11:45 bylismy na miejscu ale i tak odczekalismy dobre poltorej godziny zanim wzieli mnie na KTG. Po KTG rozmowa z jak zwykle niezbyt mila pigula wiecznie o cos obrazona, pomiajac fakt ze pomylila moje nazwisko majac dowod przed oczami. Kolo 15:00 przyjeli mnie na oddzial, bo tetno toski skakalo do 170-180. Kolo 15:30 zostalam podpieta pod KTG i mielismy zaczac test oxy na sama nazwe i wspomnienie skurczy po nim przy pierwszym porodzie zrobilo mi się slabo. Jak zwykle u mnie problem był z wkluciem się w zyle pod wenflon, polozna kula mnie 5 razy, mnie się slabo zrobilo z tego wszystkiego i jej tez bo pierwszy raz miała problem z wbiciem się w zyle. Zaczal się test a adasko pojechal po torbe z rzeczami dla malej a ja myslalam tylko o tym by nie bolalo. Na tescie skurcze wskakiwaly na 90% ale praktycznie nie bolaly. Polozna się śmiała, ze tel się do mnie przykleil bo co przychodzila to non stop cos pisalam. Przez caly test tetno tosiandy skakalo nawet do 190 ja tylko non stop patrzylam i mialam nadzieje,ze z mala wszystko jest dobrze. Adasko w koncu przyjechal i dotrzymywal mi towarzystwa :-) a jaka glodna bylam bo w sumie tylko o 3 paczkach od ranazero obiadu i nic poza tym. W koncu wypuscili mnie z KTG i moglam zjesc i isc siku. Pozniej znowu zaczely się jaja bo tetno spadlo do 100 i ponizej i utrzymywalo się dluzszy czas, oczywiscie zrobila się narada czy nie zrobic cesarki jak będzie się dluzej utrzymywac takie tetno. Jednak w koncu toska się obudzila i tetno bylo już ok. W koncu mnie odlaczyli i wyslali na oddzial patologii i znów KTG.
Wtorek
O 1:30 dostalam pierwszego skurczu pozniej do rana co 10 min z przerwami mialam nieregularne skurcze. Rano pobudka na Ktg i skurcze znów co 10 min z tym, ze nie zapisaly się na zapisie (normalka). Sniadanko w towarzystwie skurczy i tak znów z przerwami az do obiadku. Adasko przyjechal, dotrzymal towarzystwa, zagralysmy z kolzeanka w kosci, smialismy się ze ten kto wygra dziś wyladuje na porodowce wygral adas(no i się sprawdzilo wyladowalismy na porodowce). Po obiedzie skurcze staly się regularne, więc urzadzalam sobie spacerki i motywowalam się patrzac na dzidziusie i rozmawiajac z mamusiami. W koncu dziewczyny kazaly mi isc do polozniej i powiedziec, ze mam skurcze. W koncu wyladowalam u lekarza (ach mlody i przystojny hehe ) od którego wyszlam z placzem, dziekuje bardzo za taki masaz szyjki myslalam ze go tam pogryze. A najbardziej rozwalil mnie tekst, kiedy mi robil masaz szyjki p. agnieszko wie pani, ze robie to by pani pomoc. Mój jak mnie zobaczyl to nie wiedzial co jest grane tak wygladalam, blada i zaplakana. Po masazu zaczely się już skurcze co 3-4 min czasem co 7 min, spacerowalismy w te i z powrotem po korytarzu. Po 19 po ponownej wizycie u pana doktora, rozwarcie na 3 palce idziemy na porodowke w koncu. Na dzien dobry przed wizyta na porodowce lewatywa (nigdy więcej!!!) boze myslalam, ze z wc nie wyjde siedzialam i siedzialam. W koncu się skonczylo a przynajmniej tak myslalam ale okazlo się ze jeszcze kilka razy latalam z porodowki do wc. Caly porod podpieta bylam do ktg bo trzeba bylo monitorowac tetno mlodej. Najgorsze bylo to, ze dluuugo przed pojawily mi się skurcze parte a mloda wysoko była więc nie bylo mowy o parciu, myslalam ze się wykoncze. Cala się trzeslam i nie moglam tego powstrzymac, skurcze normalnie myslalam ze mnie porozrywaja a najgorsze bylo to, ze musiałam powstrzymywac się od parcia co mnie wykanczalo. Pozniej na stojaco przy lozku, na lezaco zeby glowka się wbila w kanal co tez trwalo troche. Praktycznie przy koncowce przy kazdym partym skurczu mialam sprawdzane rozwarcie i stan szyjki. Do samego konca byly przeboje jak szyjka puscila, to okazalo się ze trzyma wzgorek lonowy jak on puscil to znów warga sromowa nie bylo konca. W koncu mloda wlazla w kanal i moglam przec, adasko wyszedl i zaczelo się. Ja pierdziele jak bolalo, nie mialam już sily przec i wydarlam się czulam, ze pali mnie w kroczu jakby mnie ktos podpalil i tylko slyszalam, ze mam przec bo już glowke widac. Lekarz musial troche tosiande wypchnac bo nadal wysoko była, w koncu się udalo i mala była już na moim brzuchu o 23:25. Taka czerwona i goraca a mnie jeszcze zostalo lozysko do urodzenia, poszlo smigiem z takim impetem, ze cala polozna była mokra i śmiała się ze dalam czadu. Adasko poszedl z mloda na wazenie i na rozenko :-) a mnie cerowano, po kilku szwach przestalam liczyc tyle ich bylo. Na szczescie nienacinali mnie i tylko popekalam. O 1:30 przewiezli mnie na sale i przywieziona mloda, o 2:30 przyszla pielegniarka od noworodkow i zabrala mala na noc zebym mogla się wyspac.
Powiem wam, ze wymeczyla mnie strasznie a miała być malutka hehe a tu taki pulpetosik maly. Podejrzewam, ze jakbym pozniej poszla do lekarza to urodzilabym 9 lutego.