Witam,
u mnie z porodem bylo tak:
termin mialam na poniedzialek 12go, ale oczywiscie termin terminem a dziecko i tak wie lepiej W czwartek 15go poszlam na kontrole-cisnienie znowu wysokie i pobolewalo mnie w boku wiec zostalam na noc. W piatek wszystko bylo ok poza cisnieniem: 152/100 wiec zostalam dluzej. W nocy z sob na niedz zaczely sie skurcze, najpierw co 20 min, potem juz co 4-5 min. Ale o 5 nad ranem wszystko sie wyciszylo. W czasie obchodu zrobili mi masaz szyjki - malo przyjemny, ale wogole nie bolesny zabieg jak dla mnie. Caly dzien spokoj. W nocy powtorka z rozrywki, ale skurcze duzo bardziej bolesne-takie ze zlami w oczach wiec polozne stwierdzily ze to jest moj dzien. Skurcze doszly do 6 min i znowu zaczely sie cofac, a o 8 zanikly calkowicie. Myslalam, ze mnie cos trafi "Na szczescie" przed 11 znowu sie zaczely i to byl juz bol powazny. Dostalam cos przeciwbolowego, ale roznicy prawie nie bylo. Ok 12,30 przyszla lekarki i stwierdzila 2cm, wiec jeszcze nie duzo (bo na porodowke zabieraja od 3) ale w zwiazku z tym, ze mialam brazowa wydzieline z pochwy, wyslali mnie na porodowke. Zadz po Sz zeby przyjechal, bo to juz. Na porodowce KTG wykazywalo, ze pod koniec kazdego skurczu tetno Mlodego nieco spoda, nie duzo ale jednak, wiec mieli przebic wody zeby wszystko przyspieszyc (jako znieczulenia narazie wzielam gaz, bo nie wiedzialam co z tym tetnem bedzie. Fajny ten gaz tak swoja droga, chociaz troche sie po nim odlatuje) i wspomniala cos o CC jesli sytuacja z jego tetnem sie pogorszy. Przed 13 rozw na 3 cm, ale przy badaniu przed przebiciem polozna wymacala ze Sebek jest skierowany twarza, a nie czolem do wyjscia. Ok 14,20 stateczna decyzja ze beda ciac natychmiast, bo rozwarcie juz 5 cm i szybko postepuje. Ja w ryk, nie wiem czy z bolu czy z narwow, pewnie pol na pol:-( chociaz teraz ciezko mi powiedziec o co chodzilo, bo przeciez skoro tak bylo bezpieczniej dla Malego, to powinnam sie cieszyc, ze to stwierdzili... Dobrze, ze byla ze nami super polozna, bo nieco mnie uspokajala. Przewiezli mnie na sale operacyjne, podlaczyli do aparatury monitorujacej i dali znieczulenie podpajeczynowkowe- zadzialalo niemalze natychmiast i zaraz po nim dostalam dosyc silnych drgawek, jakbym miala goraczke nie wiem ile stopni- zupelnie nie do opanowania przeze mnie Malo przyjemne uczucia, ale podobno reakcja normalna. Balam sie tylko, ze jak bede sie tak trzasc, to mnie krzywo pokroja, ale pow ze nie Sama cesarka przebiegla blyskawicznie - Sebek byl na swiecie o 15,03, z szyciem zeszlo sie nieco dluzej. Caly czas oczywiscie bylam przytomna i czulam ze cos mi robia, ale rzecz jasna nie bolalo. Jedna lekarka stala przy mnie i mowila co dokladnie teraz robia i co moge w zwiazku z tym czuc. Jak juz syna nieco wyczuscili to dali Sz pod koszulke (bo byl ze mna w czasie cesarki) zeby byl kontakt ze skora po urodzeniu i Sebcio od razu przestal plakac:-) Potem Malego i Sz wyprowadzili a mnie skonczyli skladac do kupy i przewiezli na pooperacyjny na pol godz na obserwacje czy przypadkiem nie odplyne Generalnie wspomniania mam calkiem pozytywne Czucie w nogach odzyskalam dosyc szybko, bo ok 16,30, ale wstac moglam dopiero rano.
u mnie z porodem bylo tak:
termin mialam na poniedzialek 12go, ale oczywiscie termin terminem a dziecko i tak wie lepiej W czwartek 15go poszlam na kontrole-cisnienie znowu wysokie i pobolewalo mnie w boku wiec zostalam na noc. W piatek wszystko bylo ok poza cisnieniem: 152/100 wiec zostalam dluzej. W nocy z sob na niedz zaczely sie skurcze, najpierw co 20 min, potem juz co 4-5 min. Ale o 5 nad ranem wszystko sie wyciszylo. W czasie obchodu zrobili mi masaz szyjki - malo przyjemny, ale wogole nie bolesny zabieg jak dla mnie. Caly dzien spokoj. W nocy powtorka z rozrywki, ale skurcze duzo bardziej bolesne-takie ze zlami w oczach wiec polozne stwierdzily ze to jest moj dzien. Skurcze doszly do 6 min i znowu zaczely sie cofac, a o 8 zanikly calkowicie. Myslalam, ze mnie cos trafi "Na szczescie" przed 11 znowu sie zaczely i to byl juz bol powazny. Dostalam cos przeciwbolowego, ale roznicy prawie nie bylo. Ok 12,30 przyszla lekarki i stwierdzila 2cm, wiec jeszcze nie duzo (bo na porodowke zabieraja od 3) ale w zwiazku z tym, ze mialam brazowa wydzieline z pochwy, wyslali mnie na porodowke. Zadz po Sz zeby przyjechal, bo to juz. Na porodowce KTG wykazywalo, ze pod koniec kazdego skurczu tetno Mlodego nieco spoda, nie duzo ale jednak, wiec mieli przebic wody zeby wszystko przyspieszyc (jako znieczulenia narazie wzielam gaz, bo nie wiedzialam co z tym tetnem bedzie. Fajny ten gaz tak swoja droga, chociaz troche sie po nim odlatuje) i wspomniala cos o CC jesli sytuacja z jego tetnem sie pogorszy. Przed 13 rozw na 3 cm, ale przy badaniu przed przebiciem polozna wymacala ze Sebek jest skierowany twarza, a nie czolem do wyjscia. Ok 14,20 stateczna decyzja ze beda ciac natychmiast, bo rozwarcie juz 5 cm i szybko postepuje. Ja w ryk, nie wiem czy z bolu czy z narwow, pewnie pol na pol:-( chociaz teraz ciezko mi powiedziec o co chodzilo, bo przeciez skoro tak bylo bezpieczniej dla Malego, to powinnam sie cieszyc, ze to stwierdzili... Dobrze, ze byla ze nami super polozna, bo nieco mnie uspokajala. Przewiezli mnie na sale operacyjne, podlaczyli do aparatury monitorujacej i dali znieczulenie podpajeczynowkowe- zadzialalo niemalze natychmiast i zaraz po nim dostalam dosyc silnych drgawek, jakbym miala goraczke nie wiem ile stopni- zupelnie nie do opanowania przeze mnie Malo przyjemne uczucia, ale podobno reakcja normalna. Balam sie tylko, ze jak bede sie tak trzasc, to mnie krzywo pokroja, ale pow ze nie Sama cesarka przebiegla blyskawicznie - Sebek byl na swiecie o 15,03, z szyciem zeszlo sie nieco dluzej. Caly czas oczywiscie bylam przytomna i czulam ze cos mi robia, ale rzecz jasna nie bolalo. Jedna lekarka stala przy mnie i mowila co dokladnie teraz robia i co moge w zwiazku z tym czuc. Jak juz syna nieco wyczuscili to dali Sz pod koszulke (bo byl ze mna w czasie cesarki) zeby byl kontakt ze skora po urodzeniu i Sebcio od razu przestal plakac:-) Potem Malego i Sz wyprowadzili a mnie skonczyli skladac do kupy i przewiezli na pooperacyjny na pol godz na obserwacje czy przypadkiem nie odplyne Generalnie wspomniania mam calkiem pozytywne Czucie w nogach odzyskalam dosyc szybko, bo ok 16,30, ale wstac moglam dopiero rano.
Ostatnia edycja: