jestesaniolkiem
Nikodemowa mama '10
to moze i ja sie podziele ...
18.04.2010r - niedziela
godz. 21 cos
"Chyba zadzwonie do mojego Gina...."
Mysli krazyly wokol telefonu, teraz a moze rankiem??
Ryzyko - dzwonie, zobczymy co powie.....:
- dobry wieczor panie doktorze, bo ja w takiej sprawie, bo mi chyba cos sie jednak tam ulewa.... Czyli tylko przy wstawaniu czuje ze mam bardziej mokro...
-to niech pani sie przejedzie na polna na IP i zobaczy....
-dobrze ale to poczekam na piotra i pojade. Dziekuje
godz. 22 chyba 30
"Piotr masz tu obiad
i jedziemy do szpitala" - jak uslyszal te slowa momentalnie zauwazylam w jego oczach panike, ledwo zjadl, wzial torbe (na wszelki wypadek
) i ruszylismy w strone przystanku autobusowego, jeszcze nigdy nie widzialam tak "posranego" chlopa...
godz. 23 z groszem
Wchodze na teren szpitala a ochroniarz do mnie: "Pani z czym?", pomyslalam sobie "chyba z porodem glupku" ale nic nie powiedzialam tylko wskazalam palcem na swoj brzuch, zrozumial...... mam taka nadzieje
. Podeszlam do recepcji i mowie ze chyba wody mi sie sacza, uslyszalam "aha" i kazano mi czekac. Siedze z Piotrem i slysze jego ciezki oddech a te bladzace oczy
uhhhh - mily widok jak facet sie tak boi
!!! Zawolano mnie na badania. Pogrzebano tam wlozono jakis kawalek papierka i powiedziano: " Pania na porodowke". Mylse se: co?? juz?? to ja moze rano przyjade?? nie kazcie mi rodzic w nocy, chetnie se pospie a nie porodze... No ale coz jak idziemy rodzic to idziemy.....
rzad spraw papierkowych: bla bla bla.....
trafilismy z Piotrem na porodowke, ktg - niby skurcze, niby regularne ale nic sie nie dzialo, a przynajmniej nic ciekawego.... na bank
nie byl to porod....
Zostajemy w szpitalu....
21.04.2010 - sroda
jest decyzja, w koncu cos ze mna zrobia: WYWOLYWANIE.
podlaczyli mnie pod oksy i kazali chodzic. Chodzilam ale skurcze zaczely zanikac.
Badani: 2 cm rozwarcia, szyjka skrocona, zalecenie: lezec.
od godziny 6 - 22 pod oksy i nic, dalej 2 cm rozwarcia a skurcze marne....
22.04.2010 - czwartek
przyszla pni profesor ( ta ich glowna nad glownymi) i mowi: " lezy pani podlaczona tu od wczoraj juz, nic sie nie dzieje. jezeli do 13.00 nic sie nie ruszy to przykro mi ale bedziemy musieli zrobic CC"
"No ok." se mysle "zobacze dzisiaj mimo wszytko Nikosia
".... Badania i nadal nic, podkrecili maxymalnie oksy, zaczelam czuc coraz silniejsze skurcze po 120-150 podchodzace i regularne co 2 min
.... polozylam sie z mysla : nic to nie da. I w pewnej chwili czuje cieply strumien miedzy nogami: aaaaaaaaaaaaaaaaaaa Panika... Piotr lec po polozna, wody odchodza, mialam czarno przed oczami ze strachu..... Przyszla polozna wsadzila dwa palcem mi tam ooo tam i czuje jak zaczynam sie topic w cieplej przyjemnej kapieli
....
A POTEM TO DOPIERO SIE ZACZELA JAZDA BEZ TRZYMANKI!!!!!!!
SKURCZE 40-STKI O JA PIERD..... booooli ale zyje
... Pozniej to juz myslalam ze umieram
!!!!
8 godzin skurczy, co pol godziny badanie rozwarcia - caly czas 2 cm... juz po 18stej czuje parte, skurcze do 100 podchodzily, a ja plakalam z bolu. Polozna mowila: "prosze nie przec" jak nie przec gdy sie chce!!!!!!!!!!!
Plakalam, wylam a tu 4 cm rozwarcia i stoi.
Wkoncu zaczelam blagac o CC, bo po 3 dniach bez jedzenia
i praktycznie picia bylam wyczerpana.....
Zlitowali sie i wzieli mnie na CC. o 19:02 przyszedl na swiat moj synek.....
NIE MA NIC PIEKNIEJSZEGO OD PIERWSZEGO KRZYKU DZIECKA..... MUZYKA DLA USZU
!!!!!!!
i TO CHYBA TYLE
HAHAHAHA....
18.04.2010r - niedziela
godz. 21 cos
"Chyba zadzwonie do mojego Gina...."
Mysli krazyly wokol telefonu, teraz a moze rankiem??
Ryzyko - dzwonie, zobczymy co powie.....:
- dobry wieczor panie doktorze, bo ja w takiej sprawie, bo mi chyba cos sie jednak tam ulewa.... Czyli tylko przy wstawaniu czuje ze mam bardziej mokro...
-to niech pani sie przejedzie na polna na IP i zobaczy....
-dobrze ale to poczekam na piotra i pojade. Dziekuje
godz. 22 chyba 30
"Piotr masz tu obiad
i jedziemy do szpitala" - jak uslyszal te slowa momentalnie zauwazylam w jego oczach panike, ledwo zjadl, wzial torbe (na wszelki wypadek
) i ruszylismy w strone przystanku autobusowego, jeszcze nigdy nie widzialam tak "posranego" chlopa...
godz. 23 z groszem
Wchodze na teren szpitala a ochroniarz do mnie: "Pani z czym?", pomyslalam sobie "chyba z porodem glupku" ale nic nie powiedzialam tylko wskazalam palcem na swoj brzuch, zrozumial...... mam taka nadzieje
rzad spraw papierkowych: bla bla bla.....
trafilismy z Piotrem na porodowke, ktg - niby skurcze, niby regularne ale nic sie nie dzialo, a przynajmniej nic ciekawego.... na bank
nie byl to porod....
Zostajemy w szpitalu....
21.04.2010 - sroda
jest decyzja, w koncu cos ze mna zrobia: WYWOLYWANIE.
podlaczyli mnie pod oksy i kazali chodzic. Chodzilam ale skurcze zaczely zanikac.
Badani: 2 cm rozwarcia, szyjka skrocona, zalecenie: lezec.
od godziny 6 - 22 pod oksy i nic, dalej 2 cm rozwarcia a skurcze marne....
22.04.2010 - czwartek
przyszla pni profesor ( ta ich glowna nad glownymi) i mowi: " lezy pani podlaczona tu od wczoraj juz, nic sie nie dzieje. jezeli do 13.00 nic sie nie ruszy to przykro mi ale bedziemy musieli zrobic CC"
"No ok." se mysle "zobacze dzisiaj mimo wszytko Nikosia
A POTEM TO DOPIERO SIE ZACZELA JAZDA BEZ TRZYMANKI!!!!!!!
SKURCZE 40-STKI O JA PIERD..... booooli ale zyje
8 godzin skurczy, co pol godziny badanie rozwarcia - caly czas 2 cm... juz po 18stej czuje parte, skurcze do 100 podchodzily, a ja plakalam z bolu. Polozna mowila: "prosze nie przec" jak nie przec gdy sie chce!!!!!!!!!!!
Plakalam, wylam a tu 4 cm rozwarcia i stoi.
Wkoncu zaczelam blagac o CC, bo po 3 dniach bez jedzenia
i praktycznie picia bylam wyczerpana.....
Zlitowali sie i wzieli mnie na CC. o 19:02 przyszedl na swiat moj synek.....
NIE MA NIC PIEKNIEJSZEGO OD PIERWSZEGO KRZYKU DZIECKA..... MUZYKA DLA USZU
i TO CHYBA TYLE