hej w Waszych ciepłych, wspierających progach.
Ogólnie jestem niemożliwa. Artystka.
Wiadomo, jak to mają artyści, chciałam z tym poczekać do 30-stki... Jednak sądząc po tym, jak większości ciężko jest zajść w ciążę, (parę osób nawet adoptowało dzieci) postanowiłam, pod presją bijącego zegara biologicznego..zacząć starania właśnie w tym roku. Określiłam nawet prześmiewczo, że fajnie by było urodzić w swoje urodziny
![Big Grin :D :D](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
i podeszłam do tego wszystkiego zbyt lekko, bo bardzo łatwo poszło... a tak być przecież nie miało. W czerwcu tak bardzo czekałam na wypłatę, że zgubiłam okres. A żeby było śmieszniej, w kwietniu zmieniłam telefon, w którym nie prowadziłam już apkowego kalendarzyka... Iphone jakoś rozleniwia (swoją drogą, może polecicie jakąś apkę okresową? teraz już nie... może ciążową
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
). 1 lipca zrobiłam 3 testy... nic. 9 lipca dwa potwierdzające i od razu wyszły 2 kreski
![Face with peeking eye :face_with_peeking_eye: 🫣](https://cdn.jsdelivr.net/joypixels/assets/8.0/png/unicode/64/1fae3.png)
byłam w ogromnym szoku! i jestem do dziś... bo przecież, miało to trwać... Mąż przeszczęśliwy, cała rodzina, a ja chodzę jak na rzęsach... no bo, jak to przecież możliwe?! tak szybko? W poniedziałek, potwierdziło się na badaniu, 1,6mm i 5 tydzień. Jeszcze tak dobrze nie określono, ale z tego co pamiętam, to chyba rozwiązanie będzie na 4 lutego jeśli dobrze liczę...