Cześć dziewczyny, na po wizycie. Najpierw był pusty pecherzyk ok. 15 mm. Pusty, puściutki, a ja mam tak wisielczy humor od tygodnia, że mowie, ze już na pewno nic nie będzie z tego, ale kazala dać wyżej pupe i znalazła zarodek i serduszko nawet, ja mam tylozgiecie, a wtedy może być gorzej widać na usg na początku ciąży. Pomierzyla i wyszło 5+5, mowie jej, że to raczej niemożliwe, bo plemniki musiałyby przeżyć jakieś 6 dni, seks był dzien przed owulacja, a później maz mial migrenę, a pozniej wyjechał na 3 dni, wiec tylko wtedy mogło dojść do zapłodnienia, jeśli ciaza byłaby 5 dni młodsza, to plemniki musiałyby przezyć 6 dni. Ale że ledwo znalazła zarodek, to może być wiekszy, tylko nie udało się uwidocznic, za dwa tygodnie zobaczymy, czy owulacja rzeczywiście się przesunęła i ile. Powinno być lepiej widać.
Poza tym krwiak sie powiększył, a ja mam za tydzień jechać 320 km w jedną stronę, aby kupić dom, musze być osobiście u notariusza, i wrócić, będę jechać jako pasazer, gince się to bardzo niepodoba, bo w aucie jednak telepie. Nic to, najem się magnezow i nospy i oby krwiak to przetrwał, póki co nie mam żadnych plamien ani nic takiego.
Załączam zdjęcie, choc prawie nic nie widać, dala maksymalne powiększenie, i dopiero udało się złapać cokolwiek i pikający punkcik. Tętno 165.