reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

In vitro 2022

Wzruszyłam się... Przykro mi bardzo, Iskrzynko... Zapewne macie z mężem wiele do omowienia, przemyślenia.

Kochana, wiem, ze dzis pęka Ci serce, ale nie zapominaj, ze sens Twojego życia jest na wyciągnięcie ręki. Nie musi być nim malenstwo. Szczęście i spelnienie można odnaleźć w wielu miejscach. A to co najpiękniejsze na świecie już masz - miłość i rodzinę. 🩷 Jakkolwiek się dalej nie potoczy pamiętaj jaka jesteś szczęściara 🩷

Dziękuję, że o mnie wspomnialas, bardzo miło mi się zrobiło 🩷 Pamiętaj o nas, odzywaj się. Będę myślała o Tobie.
Pięknie napisane 💗
 
reklama
Byliśmy dziś z mężem na wizycie u naszej dr, żeby omówić procedurę i ustalić, co dalej.
Niestety "dalej" raczej już nie będzie.
Dr uczciwie powiedziała, że szanse, jakie mamy na dziecko po kolejnym ivf, to 4-12%, niezależnie jaką stymulację byśmy zrobiły. Długi protokół, czy ministymulacje, moje komórki nie dają już rady i nic z tym nie da się już zrobić 😞.
Zaproponowała nam adopcję zarodka lub komórkę dawczyni, ale pierwszego rozwiązania oboje z mężem nie chcemy, a jeśli chodzi o drugie, to oboje nie jesteśmy przekonani, a ta opcja jest możliwa tylko, jeśli bylibyśmy absolutnie przekonani, że to słuszna droga.
Tak więc, to koniec Kochane 😞. Serca nam dziś pękły i nie wiem kiedy i czy w ogóle kiedyś uda nam się je w pełni posklejać. Nie wiem też gdzie i jak szukać dalszego sensu swojego życia. No ale przychodzi taki moment, że trzeba stanąć w końcu z prawdą twarzą w twarz i przestać dłużej się łudzić.
Dziękuję Wam za ostatnie wspólne 2 lata. Jesteście wspaniałymi kobietami, wielkimi wojowniczkami i życzę każdej z Was, żeby mogła się cieszyć darem macierzyństwa.
MamoAniola Tobie szczególnie chciałam podziękować, bo byłaś ze mną w tej okrutnej drodze od samego początku, za każdym razem wspierając mądrym i ciepłym słowem.
Asiu, Wielka Wojowniczko, Tobie też dziękuję za wspólną walkę i życzę Ci z całego serducha, żeby ta stymulacja była tą szcześliwą i spełniła wreszcie Wasze marzenie o ślicznym brzuszku, a potem najpiękniejszym Maleństwie pod slońcem 🫄🤱.
Strusio i TeklaOla Wam życzę szcześliwych rozwiazań i wspaniałego, pełnego cudownych wzruszeń nowego etapu w Waszym życiu.
Mam nadzieję Kochane, że wyczerpałam limit pecha i beznadziei na tym wątku i teraz będą się tu sypać tylko same szcześliwe nowiny 🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀
Będziecie zawsze w moim serduchu ❤️
Iskrzynko moje serce pękło razem z Waszymi 😞 czasami dzieją się rzeczy na które nie mamy wpływu choćbyśmy stanęły na rzęsach 😢 jesteś wartością sama w sobie i pamiętaj że dziecko nie determinuje szczęścia. Tak mi mówią moi starsi bezdzietni znajomi 😀 teraz jesteście w żałobie ale niedługo znajdziecie sens życia! Zaglądaj tu czasem jak będziesz miała siły 😀 i dziękuję za miłe słowa! Ja chyba jak nie będzie zarodków to zdecyduje się na AZ. Ale jestem w trochę innej sytuacji (nie mam wogole dzieci ziemskich). Chętnie dowiem się (może na priv) czemu tego rozwiązania nie akceptujecie. Przesyłam Ci moc uścisków i dziękuję Ci za te wspólne 2 lata!
 
Byliśmy dziś z mężem na wizycie u naszej dr, żeby omówić procedurę i ustalić, co dalej.
Niestety "dalej" raczej już nie będzie.
Dr uczciwie powiedziała, że szanse, jakie mamy na dziecko po kolejnym ivf, to 4-12%, niezależnie jaką stymulację byśmy zrobiły. Długi protokół, czy ministymulacje, moje komórki nie dają już rady i nic z tym nie da się już zrobić 😞.
Zaproponowała nam adopcję zarodka lub komórkę dawczyni, ale pierwszego rozwiązania oboje z mężem nie chcemy, a jeśli chodzi o drugie, to oboje nie jesteśmy przekonani, a ta opcja jest możliwa tylko, jeśli bylibyśmy absolutnie przekonani, że to słuszna droga.
Tak więc, to koniec Kochane 😞. Serca nam dziś pękły i nie wiem kiedy i czy w ogóle kiedyś uda nam się je w pełni posklejać. Nie wiem też gdzie i jak szukać dalszego sensu swojego życia. No ale przychodzi taki moment, że trzeba stanąć w końcu z prawdą twarzą w twarz i przestać dłużej się łudzić.
Dziękuję Wam za ostatnie wspólne 2 lata. Jesteście wspaniałymi kobietami, wielkimi wojowniczkami i życzę każdej z Was, żeby mogła się cieszyć darem macierzyństwa.
MamoAniola Tobie szczególnie chciałam podziękować, bo byłaś ze mną w tej okrutnej drodze od samego początku, za każdym razem wspierając mądrym i ciepłym słowem.
Asiu, Wielka Wojowniczko, Tobie też dziękuję za wspólną walkę i życzę Ci z całego serducha, żeby ta stymulacja była tą szcześliwą i spełniła wreszcie Wasze marzenie o ślicznym brzuszku, a potem najpiękniejszym Maleństwie pod slońcem 🫄🤱.
Strusio i TeklaOla Wam życzę szcześliwych rozwiazań i wspaniałego, pełnego cudownych wzruszeń nowego etapu w Waszym życiu.
Mam nadzieję Kochane, że wyczerpałam limit pecha i beznadziei na tym wątku i teraz będą się tu sypać tylko same szcześliwe nowiny 🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀
Będziecie zawsze w moim serduchu ❤️
Bardzo mi przykro Iskrzynko 😔

Oczywiście zrobisz jak uważasz, w zgodzie ze sobą... Nie chcę żebyś czuła, że próbuje Cię do czegoś nakłaniać czy namawiac. Myślę, że to nie jest dobry moment bo potrzebujesz teraz czasu...

Jak już emocje jednak opadną może warto byłoby zasięgnąć opinii innego lekarza, przemyśleć jeszcze raz dostępne opcje? Nie pamiętam dokładnie Twojego wieku, amh itp ale nam w swoim otoczeniu osoby, które udowodniły mi że niemożliwe jest możliwe.

Mam samotna koleżankę która w wieku 44 lat i amh 0.2 nie dość, że zorganizowała dawce nasienia ( bo sama nie jest w związku) i oszukała lekarza z amh 🤪 ( bo w kraju w którym mieszka jest traktowana jako przypadek bez szans - nawet nie ma prawa podejść do ivf z takim amh) to doczekała się zdrowego synka z transferu. To ona sprawiła, że zaczęłam wierzyć, że dla mnie jeszcze nie jest za późno i że nie wszystko stracone.

Mam też druga koleżankę która podeszła do ivf w Czechach ( dawstwo komórki) . Podobnie jak Ty ma na koncie nieudane stymulacje i transfery. Wyobraź sobie że z komórką dawczyni jest po raz 1 i to już po 1 transferze w zdrowej ciąży ze zdrową córeczką ❤️ będzie rodzić miesiąc po mnie.
Nie wiem z czego wynikają Twoje wątpliwości w kwestii adopcji zarodka ( i nie oceniam absolutnie - być może są to rzeczy nie do przeskoczenia) ale myślę, że przemyśleć taką opcję zawsze warto 🙂

Najbardziej życzę Ci żeby los zaskoczył Cię tak jak mnie ...kiedy się tego najmniej spodziewasz ❤️ za to szczególnie będę trzymać kciuki. Mam nadzieje, że opuszczasz naszą grupę tylko na jakiś czas ...i niebawem wrócisz ♥️
 
Bardzo mi przykro Iskrzynko 😔

Oczywiście zrobisz jak uważasz, w zgodzie ze sobą... Nie chcę żebyś czuła, że próbuje Cię do czegoś nakłaniać czy namawiac. Myślę, że to nie jest dobry moment bo potrzebujesz teraz czasu...

Jak już emocje jednak opadną może warto byłoby zasięgnąć opinii innego lekarza, przemyśleć jeszcze raz dostępne opcje? Nie pamiętam dokładnie Twojego wieku, amh itp ale nam w swoim otoczeniu osoby, które udowodniły mi że niemożliwe jest możliwe.

Mam samotna koleżankę która w wieku 44 lat i amh 0.2 nie dość, że zorganizowała dawce nasienia ( bo sama nie jest w związku) i oszukała lekarza z amh 🤪 ( bo w kraju w którym mieszka jest traktowana jako przypadek bez szans - nawet nie ma prawa podejść do ivf z takim amh) to doczekała się zdrowego synka z transferu. To ona sprawiła, że zaczęłam wierzyć, że dla mnie jeszcze nie jest za późno i że nie wszystko stracone.

Mam też druga koleżankę która podeszła do ivf w Czechach ( dawstwo komórki) . Podobnie jak Ty ma na koncie nieudane stymulacje i transfery. Wyobraź sobie że z komórką dawczyni jest po raz 1 i to już po 1 transferze w zdrowej ciąży ze zdrową córeczką ❤️ będzie rodzić miesiąc po mnie.
Nie wiem z czego wynikają Twoje wątpliwości w kwestii adopcji zarodka ( i nie oceniam absolutnie - być może są to rzeczy nie do przeskoczenia) ale myślę, że przemyśleć taką opcję zawsze warto 🙂

Najbardziej życzę Ci żeby los zaskoczył Cię tak jak mnie ...kiedy się tego najmniej spodziewasz ❤️ za to szczególnie będę trzymać kciuki. Mam nadzieje, że opuszczasz naszą grupę tylko na jakiś czas ...i niebawem wrócisz ♥️
Strusio Iskrzynka napisała że ma szanse ale są niskie, więc Twoje koleżanki widocznie były w tych kilku %. Iskrzynka ma już dzieci i myślę że chciała mieć dziecko z obecnym partnerem, więc pewnie dlatego nie chce obcych gamet. Bez sensu podawac więc takie przypadki jak opisujesz bo to tylko może bardziej zdenerwować niż podniesc na duchu 😞
 
Strusio Iskrzynka napisała że ma szanse ale są niskie, więc Twoje koleżanki widocznie były w tych kilku %. Iskrzynka ma już dzieci i myślę że chciała mieć dziecko z obecnym partnerem, więc pewnie dlatego nie chce obcych gamet. Bez sensu podawac więc takie przypadki jak opisujesz bo to tylko może bardziej zdenerwować niż podniesc na duchu 😞
Mam prawo do swojej opinii 😉... Tak jak napisałam Iskrzynce - jej decyzja i ma moje pełne wsparcie niezależnie co postanowi♥️... Nie wiem skąd to przeświadczenie, ze Iskrzynka nie może być w tych szczęśliwych %?...To co dla Ciebie bez sensu innym może dawać nadzieję ...mi zwłaszcza ten 1 przypadek bardzo pomógł także nie oceniaj przez swój pryzmat jak takie historie będą oddziałowywać na innych. Dla jednego rada która miałaby podnieść na duchu to : widocznie tak musiało być - widocznie co innego Ci pisane, dzieci to tylko dopełnienie i można żyć bez nich , poświęć się pasjom, podróżom, masz już dzieci - niektórzy nie mają wcale...dla innego: nie poddawaj się , szukaj innych metod, sposobów. Każdy potrzebuje czego innego .
Ja po 4 poronieniu i ryzyku zaśniadu otrzymałam sporo rad żebym dała sobie spokój i rozplanował swoje życie inaczej .. bo ile można jeszcze znieść ? ( praktycznie od wszystkich bliskich , znajomych łącznie z mężem na czele ).... Szczerze ... nikomu nie mówiłam ... Ale byłam w rozsypce i bardziej potrzebowałam słów wsparcia, żeby próbować, nie poddawać się ... dołowało mnie, że wszyscy każą mi się wycofać i pogodzić z sytuacją. Byłam sama już tak zrezygnowana, że takie opinie to był gwóźdź do trumny. Jak widać każdy człowiek inny. To co Ciebie denerwuje może inna osobę podnieść na duchu 😉 - także nie oceniaj
 
Ostatnia edycja:
Kochane moje, nie chcę, żebyście się przeze mnie sprzeczały.
Nie zdenerwował mnie post Strusio. Wiem, że tylko i wyłącznie chciałaś dobrze ❤️.
Ale rację ma też Asia ❤️. Wiemy z mężem, że nie mamy 0% szans, więc pewnie zdarzają się przypadki, że komuś w naszej sytuacji się udaje. Sama wierzyłam długo, że mam już wprawdzie ponad 40 lata (na dzień dzisiejszy już prawie 42), ale wciąż własne jajeczka i amh nienajgorsze, jak na mój wiek, bo 1,8, więc jeszcze nam się uda. Ale co z tego, jeśli w tych jajeczkach jakość materiału genetycznego jest już tak kiepska, że transfery przy pierwszej procedurze były nieudane, ciąża naturalna tylko biochemiczna, a w tej chwili nie mamy już nawet zarodków i realnie te szanse na szczęśliwy finał są tylko niewiele większe od zera. Moglibyśmy podchodzić oczywiście do kolejnych stymulacji i ivf, zrobić 3-cią, 4-tą, 10-tą procedurę i czekać na to jedno szczęśliwe jajeczko połączone z tym jedynym szczęśliwym plemnikiem, ale raz, że nie mamy takich funduszów, żeby od tak wydawać n razy kolejne kilkanaście tysięcy (co najmniej), a dwa, że nie mamy zdrowia ani fizycznego (głównie ja), ani psychicznego, żeby to ciągle przechodzić. Nie mówiąc już o czasie.
Jeśli chodzi o ivf z komórką dawczyni, to zdaję sobie sprawę, że mielibyśmy tu o wiele większe szanse (dr daje nam 35%) i było to rozwiązanie, nad którym faktycznie się zastanawiałam. Myślałam nawet sobie, że skoro mój mąż opiekował się moimi biologicznymi dziećmi, to czemu nie moglibyśmy mieć teraz wspólnie jego biologicznego dziecka. Ja i tak byłabym w o wiele lepszej sytuacji, bo ja bym to dziecko nosiła pod sercem i ja bym je urodziła, więc byłoby tak samo moje. Ale mój mąż nie chce się na to zgodzić. Od zawsze mówił, że chce mieć albo dziecko ze mną, albo wcale. A mnie dodatkowo przeraża wyzwanie związane z tym, jak byśmy w przyszłości to wszystko wyjaśnili temu dziecku i jak byśmy to wytłumaczyli naszej rodzinie, żeby było przez nią akceptowane (niestety rodzina męża jest bardzo konserwatywna). Obawiam się, że mogłoby nas to wszystko przerosnąć, a cierpiałoby dziecko. Natomiast trzymanie tego w tajemnicy nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem, bo takie rzeczy i tak prędzej czy później wychodzą. Można oczywiście o tym wszystkim nie myśleć, przyjąć, że jakoś to będzie i za wszelką cenę dążyć do zaspokojenia swojej potrzeby, ale nie jest to wg mnie odpowiedzialne podejście.
Z tych samych względów nie bierzemy też w ogóle pod uwagę AZ.
Nie ukrywam, że sama ze sobą muszę w tej chwili bardzo walczyć, żeby nie ulec pokusie, by pomimo wszelkim racjonalnym argumentom walczyć dalej. Ale jestem już w takim wieku, że wiem, że nie tędy droga. Nie można rujnować siebie na każdej płaszczyźnie i wszystkiego dookoła, dlatego tylko, że moje serce nie potrafi odpuścić i się pogodzić. Gdzieś musi być granica tego wszystkiego. My i tak mocno ją przesunęliśmy względem tego na co umawialiśmy się początkowo i myślę, że najwyższa pora powiedzieć koniec.
Dlatego chyba faktycznie bardziej jest mi potrzebne teraz wsparcie w tej decyzji i pokazywanie i utwierdzanie w tym, że istnieje sens i szczęście w życiu bez dziecka niż rozbudzanie we mnie kolejnych nadziei.
 
Kochane moje, nie chcę, żebyście się przeze mnie sprzeczały.
Nie zdenerwował mnie post Strusio. Wiem, że tylko i wyłącznie chciałaś dobrze ❤️.
Ale rację ma też Asia ❤️. Wiemy z mężem, że nie mamy 0% szans, więc pewnie zdarzają się przypadki, że komuś w naszej sytuacji się udaje. Sama wierzyłam długo, że mam już wprawdzie ponad 40 lata (na dzień dzisiejszy już prawie 42), ale wciąż własne jajeczka i amh nienajgorsze, jak na mój wiek, bo 1,8, więc jeszcze nam się uda. Ale co z tego, jeśli w tych jajeczkach jakość materiału genetycznego jest już tak kiepska, że transfery przy pierwszej procedurze były nieudane, ciąża naturalna tylko biochemiczna, a w tej chwili nie mamy już nawet zarodków i realnie te szanse na szczęśliwy finał są tylko niewiele większe od zera. Moglibyśmy podchodzić oczywiście do kolejnych stymulacji i ivf, zrobić 3-cią, 4-tą, 10-tą procedurę i czekać na to jedno szczęśliwe jajeczko połączone z tym jedynym szczęśliwym plemnikiem, ale raz, że nie mamy takich funduszów, żeby od tak wydawać n razy kolejne kilkanaście tysięcy (co najmniej), a dwa, że nie mamy zdrowia ani fizycznego (głównie ja), ani psychicznego, żeby to ciągle przechodzić. Nie mówiąc już o czasie.
Jeśli chodzi o ivf z komórką dawczyni, to zdaję sobie sprawę, że mielibyśmy tu o wiele większe szanse (dr daje nam 35%) i było to rozwiązanie, nad którym faktycznie się zastanawiałam. Myślałam nawet sobie, że skoro mój mąż opiekował się moimi biologicznymi dziećmi, to czemu nie moglibyśmy mieć teraz wspólnie jego biologicznego dziecka. Ja i tak byłabym w o wiele lepszej sytuacji, bo ja bym to dziecko nosiła pod sercem i ja bym je urodziła, więc byłoby tak samo moje. Ale mój mąż nie chce się na to zgodzić. Od zawsze mówił, że chce mieć albo dziecko ze mną, albo wcale. A mnie dodatkowo przeraża wyzwanie związane z tym, jak byśmy w przyszłości to wszystko wyjaśnili temu dziecku i jak byśmy to wytłumaczyli naszej rodzinie, żeby było przez nią akceptowane (niestety rodzina męża jest bardzo konserwatywna). Obawiam się, że mogłoby nas to wszystko przerosnąć, a cierpiałoby dziecko. Natomiast trzymanie tego w tajemnicy nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem, bo takie rzeczy i tak prędzej czy później wychodzą. Można oczywiście o tym wszystkim nie myśleć, przyjąć, że jakoś to będzie i za wszelką cenę dążyć do zaspokojenia swojej potrzeby, ale nie jest to wg mnie odpowiedzialne podejście.
Z tych samych względów nie bierzemy też w ogóle pod uwagę AZ.
Nie ukrywam, że sama ze sobą muszę w tej chwili bardzo walczyć, żeby nie ulec pokusie, by pomimo wszelkim racjonalnym argumentom walczyć dalej. Ale jestem już w takim wieku, że wiem, że nie tędy droga. Nie można rujnować siebie na każdej płaszczyźnie i wszystkiego dookoła, dlatego tylko, że moje serce nie potrafi odpuścić i się pogodzić. Gdzieś musi być granica tego wszystkiego. My i tak mocno ją przesunęliśmy względem tego na co umawialiśmy się początkowo i myślę, że najwyższa pora powiedzieć koniec.
Dlatego chyba faktycznie bardziej jest mi potrzebne teraz wsparcie w tej decyzji i pokazywanie i utwierdzanie w tym, że istnieje sens i szczęście w życiu bez dziecka niż rozbudzanie we mnie kolejnych nadziei.
Rozumiem.. w takim razie wspieram Cię w Twojej decyzji ♥️ Ty wiesz najlepiej co dla Ciebie będzie dobre. Jeśli czujesz, że to faktycznie koniec to nie ma sensu się zmuszać. Powiedzieć " dość" to ogromna sztuka i odwaga. Wierzę, że decyzje podjęte zgodnie z własnym sercem i sumieniem to te najlepsze decyzje, które finalnie przyniosą spokój i radość...i tego Ci życzę z całego serca 🥰❤️😘
 
Iskrzynko kochana, bardzo mi przykro, dokładnie wiem jaki smutek, żal i rozczarowanie czujesz. Mówią, że czas leczy rany, i coś w tym jest. Pozwól sobie przejść to po swojemu, może jeszcze kiedyś zaświeci słońce tak wielkie i gorące, że samą ciebie zadziwi. Mam nadzieję że wszystko się poukłada, postaraj się nie wybiegać daleko myślami. Pozdrawiam cię, trzymaj się jakoś 🌞😘
 
Byliśmy dziś z mężem na wizycie u naszej dr, żeby omówić procedurę i ustalić, co dalej.
Niestety "dalej" raczej już nie będzie.
Dr uczciwie powiedziała, że szanse, jakie mamy na dziecko po kolejnym ivf, to 4-12%, niezależnie jaką stymulację byśmy zrobiły. Długi protokół, czy ministymulacje, moje komórki nie dają już rady i nic z tym nie da się już zrobić 😞.
Zaproponowała nam adopcję zarodka lub komórkę dawczyni, ale pierwszego rozwiązania oboje z mężem nie chcemy, a jeśli chodzi o drugie, to oboje nie jesteśmy przekonani, a ta opcja jest możliwa tylko, jeśli bylibyśmy absolutnie przekonani, że to słuszna droga.
Tak więc, to koniec Kochane 😞. Serca nam dziś pękły i nie wiem kiedy i czy w ogóle kiedyś uda nam się je w pełni posklejać. Nie wiem też gdzie i jak szukać dalszego sensu swojego życia. No ale przychodzi taki moment, że trzeba stanąć w końcu z prawdą twarzą w twarz i przestać dłużej się łudzić.
Dziękuję Wam za ostatnie wspólne 2 lata. Jesteście wspaniałymi kobietami, wielkimi wojowniczkami i życzę każdej z Was, żeby mogła się cieszyć darem macierzyństwa.
MamoAniola Tobie szczególnie chciałam podziękować, bo byłaś ze mną w tej okrutnej drodze od samego początku, za każdym razem wspierając mądrym i ciepłym słowem.
Asiu, Wielka Wojowniczko, Tobie też dziękuję za wspólną walkę i życzę Ci z całego serducha, żeby ta stymulacja była tą szcześliwą i spełniła wreszcie Wasze marzenie o ślicznym brzuszku, a potem najpiękniejszym Maleństwie pod slońcem 🫄🤱.
Strusio i TeklaOla Wam życzę szcześliwych rozwiazań i wspaniałego, pełnego cudownych wzruszeń nowego etapu w Waszym życiu.
Mam nadzieję Kochane, że wyczerpałam limit pecha i beznadziei na tym wątku i teraz będą się tu sypać tylko same szcześliwe nowiny 🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀
Będziecie zawsze w moim serduchu ❤️

Taki sam post pisałam,... także dobrze Cie rozumiem.

Dajcie sobie tyle czasu ile potrzebujecie. W końcu wstanie nowy dzień, który przyniesie wam rozwiązanie tej sytuacji...

Niech Ci się ułoży !

Bezradność każdego rozwala...
 
reklama
Hej dziewczyny chciałabym oficjalnie do was dołączyć
Obydwoje mamy po 28 lat od ponad dwóch lat staramy się o dziecko, jesteś po 4 nieudanych iui, jedyny problem jaki do ta znaleźliśmy do morfologia nasienia na poziomie 1-2%
Aktualnie czekam na miesiączkę i zaczynamy przygotowania do pierwszej procedury

Witaj :)

Mi lekarz mówił, że taka morfologia jest jeszcze OK i generalnie nie ma się czym za bardzo przejmować ;) Może dietka by coś pomogła albo trochę ćwiczeń? ;)

Oby u Ciebie pierwsza i owocnie zakończona ;) Kciuki zaciskam.
 
Do góry