Mój przez tydzień patrzył jak mama cierpi a nie wyciągnął do niej ręki. Codziennie,gdy wracał z pracy to podpity siedział jej nad głową i pierd***ł kacapoły o pracy i innych swoich tematów - nie zapytał się jej jak się czuje ani razu.
Gdy miała takie bóle parę tyg wcześniej to stwierdził,że symuluje bo "nie chce jej się w domu robić" i zamiast jej pomóc to darł na nią ryja.
Pracował kiedyś w policji a po przejściu na emeryturę zaczął pracować w stoczni - alkohol go po prostu niszczył. Gdybyście wiedziały co on za rzeczy do moich sióstr wypisywał - chory po prostu człowiek bez szarych komórek...
Pamiętam,gdy miałam 11 lat to mama straciła dziecko w 14 tc chyba - była na kontroli i serce przestało bić.
Mama zrozpaczona wróciła od gina a ten podpity oczywiście - krzyczał na nią ,że specjalnie o siebie nie dbała bo miał to być syn (mam 3 siostry) - mama wylądowała w szpitalu i miała urodzić to ciałko - mówiła,że je jeszcze widziała... Gdy jej rodzice umarli miesiąc po miesiącu to też jej nie wspierał tylko narzekał jaka to babcia była dla niego zła itd. Ja bym o nim mogła książkę napisać, kiedyś ją uderzył,moja kuzynka która u nas spędzała wagary -zepchnęła go z mamy a ten w amoku ją podduszał bo nie kupiła mu wódki. Moja siostrę podduszał przy drzwiach ,gdy mu wyrzuciła wódkę do zlewu. Mi też groził,gdy byłam tydzień po porodzie bo obroniłam przed jego głupią gadką moja młodszą siostrę,która była w zagrożonej ciąży i odpoczywała u nas a ten nad nią stał i klepał kacapoły... Koszmar po prostu...