A ja dalej będę obstawiała przy swoim: czytałam świetny artykuł, że dzieci dzielą się na jedzeniowych liberałów i jedzeniowych konserwatystów, mało tego każde dziecko około 3 roku życia (+/-) oczywiście zaczyna jeść mniej i głównie potrawy znane (z Kuba to teraz mamy), wg psychologów i (sic!) teoretyków kultury wynikało to z tego, że dziecko w tym wieku oddalało się od matki i nie mogło zacząć jeść co popadnie, więc jest to blokada biologiczna- jedz co znasz a przeżyjesz.
Ale wracając do naszych baranów ;-) zmuszanie dziecka często przynosi efekt odwrotny od oczekiwanego, narasta bowiem bariera psychologiczna, co może (ale nie musi) prowadzić do jadłowstrętu, psycholodzy polecają karmienie dziecka w takim wypadku tym, co lubi (żeby rosło i nabierało masy) i konsekwentne proponowanie innego jedzenia, można też próbować jeść to inne przy dziecku licząc na to, że przez naśladownictwo będzie chciało (same nieraz piszecie, że swojego nie chciało, a tatusiowi z talerza zjadło) i tutaj nic nie dzieje się na siłę, bo przyczyny mogą być różne od bólu brzuszka (a dziecko nie powie, że jak zje to jest mu niefajnie), wrażliwość na zapachy, po zwykły bunt roczniaka (w drugim roku życia typowe).
Jeszcze tylko dodam, że pewna psycholog badała rodziców niejadków i te rodziny w większości były dysfunkcyjne tzn. wszystko kręciło się wokół posiłków niejadka- to nie jest dobre.
Zdrowe dziecko się nie zagłodzi, jeśli macie wątpliwości czy wszystko jest OK, idźcie do lekarza, a jeśli taka uroda niejadków, no to trudno, niech je 5 posiłków dziennie o stałych porach (poza tym nie proponujcie jedzenia i przekąsek), opartych na tym co lubi+ te nieznane potrawy (i piszcie co dziecko zjadło- wypiło, będziecie miały lepszy ogląd sytuacji).