Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek niedawno poinformował, że resort planuje wprowadzić dodatkowe zajęcia SKS, które będą przede wszystkim skierowane do dziewcząt. Według ministra to one mają większy problem z otyłością. Wypowiedź spotkała się z krytyką wielu środowisk. Dlaczego?
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek stwierdził, że ponieważ w kwestii otyłości "większy problem jest u dziewczynek", to przede wszystkim dla nich przeznaczone będą dodatkowe zajęcia sportowe zorganizowane po powrocie dzieci do szkół.
- Robimy program wsparcia dla dzieci, żeby walczyć z otyłością. Chcemy przeszkolić nauczycieli WF-u, by specjaliści podali sposób na najbardziej efektywne wykorzystanie tych czterech godzin zajęć tygodniowo, aby były takie zajęcia, które będą najbardziej efektywnie walczyć z otyłością i wadami postawy. - powiedział minister Czarnek.
Pomysł ministra Czarnka nie spotkał się z uznaniem i zrozumieniem. Dlaczego? Po pierwsze nie tylko eksperci są zdania, że problem otyłości nie dotyczy tylko dziewczynek, a i ćwiczyć powinny wszystkie dzieci.
Po drugie zwrócono uwagę na sposób wypowiedzi ministra i idącym za tym przekaz. Słowa uznano za niewyważone, a wypowiedź za kontrowersyjną i krzywdzącą, choć w tego typu sytuacjach, szczególnie dotyczących dzieci, na język trzeba zwracać szczególną uwagę.
Minister Czarnek próbował się wytłumaczyć, a i przyznał, że nie rozumie poruszenia:
- Nie wiem, skąd państwo bierzecie to zamieszanie informacyjne, radzę się wsłuchiwać w język polski, którym się posługuję, myślę, że dość precyzyjnie. - powiedział minister edukacji i nauki. Wyjaśnił, że zajęcia sportowe dla dzieci są obecnie organizowane głównie z myślą o chłopcach.
Ze strony przedstawicieli PIS można było usłyszeć, że słowa ministra Czarnka z pewnością są oparte na badaniach.
- Ja oceniam pana ministra Czarnka jako osobę bardzo wrażliwą, z dużym wyczuciem. Jeżeli coś takiego mówi, to pewnie ma na to pokrycie w badaniach, a jeżeli rzeczywiście tak jest, to nie ma co się obawiać prawdy - powiedział poseł Daniel Milewski.
Jednak badania naukowe opinii ministra edukacji nie potwierdzają, a wręcz przeciwnie. Jak wynika z danych (przytaczanych m.in. przez NFZ), nadwagę ma około 20 procent dziewcząt i 31 procent chłopców, przy czym 5 procent dziewcząt i 13 procent chłopców jest otyłych. Jest zatem dokładnie zupełnie odwrotnie niż sądzi minister Czarnek.
Wypowiedź ministra Czarnka wywołała wiele komentarzy wśród polityków. Odniósł się do niej między innymi Dariusz Klimczak, poseł PSL:
- Powinien chyba sobie sam badania wykonać, bo nie wiem, co następnego zaproponuje. Lekcje szydełkowania czy prania? Pan minister Czarnek mentalnie żyje w Austro-Węgrzech i nie od dzisiaj jest znany z dyskryminowania kobiet. To w ogóle nie przystaje do roli naukowca, tym bardziej szefa resortu nauki i edukacji. - powiedział. - Od zawsze walczymy w szkole z różnego rodzaju stereotypami, krzywdzeniem innych osób, szczególnie na punkcie wyglądu. Jeżeli minister nie dostrzega tego typu problemów w polskiej szkole, to znaczy, że zupełnie nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji. – dodał.
- Oczywiście, że jest kłopot, jest to choroba cywilizacyjna dotycząca wszystkich grup wiekowych i każdej płci. Potrzebujemy poważnych programów edukacyjnych, jeśli chodzi o spożycie cukru. Potrzebujemy poważnego rozwiązania, jeśli chodzi o sprzedaż słodyczy w sklepach, ale nie możemy sobie pozwolić na żarty, nie możemy sobie pozwolić na niemądre wypowiedzi. Szczególnie ministra edukacji, a wiemy doskonale, że to już jest któraś niemądra wypowiedź ministra edukacji. - mówił poseł Arkadiusz Myrcha z Koalicji Obywatelskiej.
- Cokolwiek minister Czarnek powie jest pozbawione sensu, a w dodatku jest zawsze zabarwione w sposób seksistowski. W związku z tym to nie jest kwestia dopatrywania się czegoś, tylko te wypowiedzi takie są. No właśnie, niech minister najpierw spojrzy na siebie, zacznie się odchudzać, bo jako minister edukacji i nauki powinien wiedzieć, że najlepiej uczyć własnym przykładem, ja wiem o tym, bo przez wiele lat byłam nauczycielem akademickim, więc niech się sam odchudzi, wtedy może będzie wiedział, dlaczego dzieci w Polsce cierpią na nadwagę i na otyłość. - powiedziała Joanna Senyszyn.