No powiem wam że w zeszłym tygodniu mieliśmy taki zapiep... ze myślałam że nie dam rady. Ale było wręcz przeciwnie. Byłam taka nakrecona że w pracy nawet zapomniałam o tym że jestem w ciąży i dawałam z siebie wszystko. Nawet mi się kilka pochwal dostało od szefowej. I tak sobie pomyślałam że fajnie tylko że jak się dowie o ciąży to zaraz zmieni front. O dziwo wśród tych wszystkich infekcji które mamy na oddziale i mam w domu to ja się jakoś trzymam. I mnie nic nie łapie. Ale w grudniu zaszczepilam się przeciwko grypie. I chyba to mnie chroni. Wiem że na początku był temat szczepień i wiele dziewczyn pisało że są przeciwne. Ale ja ze swojej strony jako lekarz i matka dwójki dzieci balabym się nie szczepić. Nie chce tu żadnej dyskusji rozpoczynać. Ale ja widzę efekty u samej siebie i to mnie najbardziej przekonuje. Ze przynajmniej chronić fasolki przed wpływem wirusów.
Szczepienia temat rzeka, więc nawet go nie podejmuje) Nie ma co się obawiać reakcji szefowej co ma być to będzie, a dzieci to same szczęście
Tak piszecie o tych wizytach i podglądaniu maleństw, że ja chyba nie wytrzymam do 22 lutego Z drugiej strony czas mi tak szybko leci, że nie wiem kiedy mija kolejny tydzień...