Hej dziewczyny! Postanowiłam podzielić się tutaj z Wami swoimi doświadczeniami, Ale nie ukrywam także swoimi lękami :-) +tym, że nie zawsze lekarz ma rację i liczy się często intuicja! A zatem od poczatku... Ostatnią miesiączkę miałam 18.02. W dniu kolejnej spodziewanej zrobiłam test - cień cienia. Drugi i kolejne dwa - negatywne. Okresu brak, plamienia brak. Zaczęłam tyć, cycki to praktycznie miałam ochotę sobie poobcinac w pewnym momencie. Jeden gin - usg dopochwowe trwające 10 sekund - ciąży nie widać. Beta hcg - ujemne. Coś nie halo. Wizyta miesiąc temu u innego gina, prywatnie oczywiście - niepekniety pęcherzyk na jajniku, cykle bezowulacyjne na bank. Duphaston. I trzy opcje usłyszałam. Pierwsza: bierze pani 5 dni Po dwa tabsy dziennie. Ma przyjść okres. Druga: okres nie przychodzi przez 10 dni, powtarza pani duphaston 5x2. Ma przyjsc okres. Trzecia: okres nie przychodzi i idzie pani na badania prl, tsh i e2. I dzisiaj, bo dzisiaj się to wydarzyło, dzień po zakończeniu drugiej fazy z duphastonem, rano wstaje, rzygi. Jak mnie przemielilo... I od razu długa do internisty. L4, jakieś tabsy na żołądek. Nie powiązane nic ze sobą. I tknęło mnie, idź Po test dziewczyno zanim weźmiesz te tabletki. I zupełnie dla świętego spokoju samej sobie.. A tu niespodzianka i piękne dwie krechy. I od razu za godzinę do gin, potwierdzić. I się okazuje zeeeeeee... 6 tydzień :-) więc nie ma niemożliwego Kobiety! Ale! Jak pisałam, chcę też podzielić się lękami. Ponieważ w jednym tym pęcherzu oprócz 7mm zarodka jest jeszcze jakiś, Jak to ujął gin, "twór" do którego też jest pompowana krew... I nie wie co to bo jego zdaniem na acardiak to nie może wyglądać bo za wczesny czas by był. I tu pytanie, drogie Kobietki. Czy któraś z Was miała podobny przypadek? Że poza zarodkiem było tam coś jeszcze? Pozdrawiam Was wszystkie i czekam na jakiekolwiek info :*