reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2018-2020! :)

Ile masz dzieci?

  • 0

    Głosów: 253 49,5%
  • 1

    Głosów: 158 30,9%
  • 2

    Głosów: 72 14,1%
  • 3

    Głosów: 20 3,9%
  • 3+

    Głosów: 8 1,6%

  • Wszystkich głosujących
    511
trudny temat. takim gdzie alkohol, narkotyki itp uwazam ze nie pwwoinny rodzic sie dzieci. maja nieco inne aspiracje... urodzic... zgarnac hajs na nowa dzialeczke czy buteleczke wódy...

bo tam gdzie jest bieda to juz nie patologia.. czesto tym ludziom brakuje tylko piniedzy a sa przepelnione domy miloscia.. a sa rozne przyczyny biedy u ludzi i nie ma co oceniac z zewnatrz. ale jesli wynaturzenie (przyklad ode mnie z miasta).. cpało całą ciążę na miescie spala pod lawką porobiona na maxa z takim wielkim brzuchem a po porodzie okazalo sie ze dziecko ma nieodwracalne zmiany w nerkach jezdzilo z woreczkiem na wozku bo mialo jeszcze wiele innych schorzen bylabym za sterylizacja takich istot.
 
reklama
Ja jestem dość młoda ale życie już poznałam i to od najgorszej strony. Dużo widziałam, dużo mnie to nauczyło. Życie naprawdę bywa niesprawiedliwe i ciężkie. Nie wiem czy wam mówiłam ile mam lat ale może to zachowam dla siebie. Jako naprawdę młoda dziewczyna nastolatka praktycznie przeszłam silną depresję. Miałam stany lękowe, obawy, natrętne myśli.
Miałam bardzo ciężko w życiu. Mój tata pił odkąd pamiętam. I nigdy tak naprawdę nie miałam ojca. Albo był za granicą w pracy większość roku, albo pił. Jednego dnia usiadlam i po prostu się załamałam. Samym myśleniem o moim życiu. I tak każdego dnia sobie coś dokładałam, aż nabawiłam się natrętnych myśli. Trwało to na początku 3 miesiące. Później nie dawałam już rady i w tajemnicy przed wszystkimi skorzystałam z pomocy psychologa. Rodzinie powiedziałam po pół roku leczenia. Jak wylądowałam w szpitalu próbując na własną rękę odstawić leki.
Byłam jak warzywo. Każdy dzień był dla mnie męka. Płakałam całymi dniami. Potrafiłam leżeć na ziemi i płakać. Jedyne co mi pomagało i trzymało przy życiu to była modlitwa i Bóg. Udałam się raz do kościoła szukając pomocy i zwykłej rozmowy. Ksiądz się przestraszył. Bo płakałam mu, mówiłam o myślach samobójczych. Tak, nie wstydzę się tego. Miałam takie myśli. Nie miałam nikogo. Nie miałam wsparcia. Mój ode mnie tak naprawdę uciekał. Nie mógł znieść tego w jakim jestem stanie. Zaczęłam pić. Sama. Wieczorami i do takiego stanu, że ukrywał mi się film. Leczenie trwało pół roku. Więcej nie dałam rady. Ludzie widzieli jaka jestem zniszczona psychicznie. Byłam wycofana. Nie ufałam nikomu. Byłam zamknięta w sobie. Wszystko brałam do siebie. Wszystko powodowało u mnie atak paniki i płaczu. Odstawiłam leczenie rok temu w kwietniu. I stanęłam na nogi. Sama. Potem pojawiło się pierwsze poronienie. I wszystko wróciło. Przeżywałam je do czasu aż nie pojawiło się kolejne. Odtrąciłam wszystkich. Praktycznie nikt nie wiedział o poronieniu poza tymi którymi ufałam. Nawet rodzinie nie powiedziałam. Każdego dnia próbowałam być silna, ściskałam zęby, żeby nie rozpłakać się jak dziecko. W czerwcu byłam w naprawdę w złym stanie. Kolejna ciąża, właśnie ta była dla mnie całkowitym szokiem. Tak się bałam, że znowu ją stracę.
Zawsze mówiłam jak miałam depresję, że nie dożyję swojego dziecka. Dodatkowo pojawiły się problemy ze zdrowiem. I byłam przybita. I pytałam dlaczego akurat ja. Co jeszcze mnie spotka takiego i czym zawiniłam. Naprawdę było ciężko. Czasami jeszcze mam gorsze dni. Ale staram się myśleć pozytywnie. I otaczać się takimi ludźmi. Mój nastawia mnie pozytywnie, że będzie dobrze. Mam nadzieję, że nikt mnie nie oceni. Każdy coś przeżył w życiu. Każdy niesie brzemię na swych plecach. Ale tacy ludzie dla mnie są wyjątkowi. Bo są ludźmi. Bo widzieli, przeżyli. I mimo, że życie ich tak skrzywdziło potrafią być po prostu ludźmi.
 
Ja jestem dość młoda ale życie już poznałam i to od najgorszej strony. Dużo widziałam, dużo mnie to nauczyło. Życie naprawdę bywa niesprawiedliwe i ciężkie. Nie wiem czy wam mówiłam ile mam lat ale może to zachowam dla siebie. Jako naprawdę młoda dziewczyna nastolatka praktycznie przeszłam silną depresję. Miałam stany lękowe, obawy, natrętne myśli.
Miałam bardzo ciężko w życiu. Mój tata pił odkąd pamiętam. I nigdy tak naprawdę nie miałam ojca. Albo był za granicą w pracy większość roku, albo pił. Jednego dnia usiadlam i po prostu się załamałam. Samym myśleniem o moim życiu. I tak każdego dnia sobie coś dokładałam, aż nabawiłam się natrętnych myśli. Trwało to na początku 3 miesiące. Później nie dawałam już rady i w tajemnicy przed wszystkimi skorzystałam z pomocy psychologa. Rodzinie powiedziałam po pół roku leczenia. Jak wylądowałam w szpitalu próbując na własną rękę odstawić leki.
Byłam jak warzywo. Każdy dzień był dla mnie męka. Płakałam całymi dniami. Potrafiłam leżeć na ziemi i płakać. Jedyne co mi pomagało i trzymało przy życiu to była modlitwa i Bóg. Udałam się raz do kościoła szukając pomocy i zwykłej rozmowy. Ksiądz się przestraszył. Bo płakałam mu, mówiłam o myślach samobójczych. Tak, nie wstydzę się tego. Miałam takie myśli. Nie miałam nikogo. Nie miałam wsparcia. Mój ode mnie tak naprawdę uciekał. Nie mógł znieść tego w jakim jestem stanie. Zaczęłam pić. Sama. Wieczorami i do takiego stanu, że ukrywał mi się film. Leczenie trwało pół roku. Więcej nie dałam rady. Ludzie widzieli jaka jestem zniszczona psychicznie. Byłam wycofana. Nie ufałam nikomu. Byłam zamknięta w sobie. Wszystko brałam do siebie. Wszystko powodowało u mnie atak paniki i płaczu. Odstawiłam leczenie rok temu w kwietniu. I stanęłam na nogi. Sama. Potem pojawiło się pierwsze poronienie. I wszystko wróciło. Przeżywałam je do czasu aż nie pojawiło się kolejne. Odtrąciłam wszystkich. Praktycznie nikt nie wiedział o poronieniu poza tymi którymi ufałam. Nawet rodzinie nie powiedziałam. Każdego dnia próbowałam być silna, ściskałam zęby, żeby nie rozpłakać się jak dziecko. W czerwcu byłam w naprawdę w złym stanie. Kolejna ciąża, właśnie ta była dla mnie całkowitym szokiem. Tak się bałam, że znowu ją stracę.
Zawsze mówiłam jak miałam depresję, że nie dożyję swojego dziecka. Dodatkowo pojawiły się problemy ze zdrowiem. I byłam przybita. I pytałam dlaczego akurat ja. Co jeszcze mnie spotka takiego i czym zawiniłam. Naprawdę było ciężko. Czasami jeszcze mam gorsze dni. Ale staram się myśleć pozytywnie. I otaczać się takimi ludźmi. Mój nastawia mnie pozytywnie, że będzie dobrze. Mam nadzieję, że nikt mnie nie oceni. Każdy coś przeżył w życiu. Każdy niesie brzemię na swych plecach. Ale tacy ludzie dla mnie są wyjątkowi. Bo są ludźmi. Bo widzieli, przeżyli. I mimo, że życie ich tak skrzywdziło potrafią być po prostu ludźmi.
straszne ile jedna osoba musi przejsc. i to mnie tylko utwierdza ze dzieci w takich rodzinach przezywaja horror.. i tego nikt nie widzi.. klapki na oczach bo przeciez nikt nie odwazy sie wtracic.. ale od tego sa insytyucje mozna zglaszac i pomagac ten sposob . bardzo mi przykro ze przez takie cos musialas przejsc ale ciesze sie ze udalo ci sie wyrwac z tego. i ze nie chcesz powielac bledow taty tylko stajesz twardo na nogach. bo to duze wyzwanie nie majac wsparcia odciac sie od tego i postepowac inaczej. Zycze Ci by dzidziolek Ci to wynagrodzil.
 
straszne ile jedna osoba musi przejsc. i to mnie tylko utwierdza ze dzieci w takich rodzinach przezywaja horror.. i tego nikt nie widzi.. klapki na oczach bo przeciez nikt nie odwazy sie wtracic.. ale od tego sa insytyucje mozna zglaszac i pomagac ten sposob . bardzo mi przykro ze przez takie cos musialas przejsc ale ciesze sie ze udalo ci sie wyrwac z tego. i ze nie chcesz powielac bledow taty tylko stajesz twardo na nogach. bo to duze wyzwanie nie majac wsparcia odciac sie od tego i postepowac inaczej. Zycze Ci by dzidziolek Ci to wynagrodzil.
Tzn tata nas nigdy nie uderzył. Nadużywał alkoholu. Wszystko się odbijało na całej rodzinie. A, że ja zawsze byłam typem takiej cichej dziewczyny która brała wszystko do siebie i była podatna na załamania to w końcu przyszło załamanie, depresja. Na szczęście to już za mną wszystko. Mam kochającego narzeczonego. Wspaniałą mamę i rodzinie. Poza tatą. Wiem, że ludzie mają gorzej bo jest przemoc, są bici. Ja tego nie doświadczyłam. Jedynie alkoholizm taty. Teraz już z tego wyszedł. Ale te stracone lata nie wrócą.
Teraz mam wspaniały dom rodzinę w przyszłości. I dzidzie w drodzę. Która będzie miała nowego dziadka [emoji4] I mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa.
 
Cieszcie się że ciąża się dobrze rozwija i że nie macie mdłości i wymiotów. Bo jak sobie pomyślę o 1 ciąży z moją córka Lenką to zygalam jak kot co zjadłam to leciałam!!! Do 15 tyg
Ja z synem do 16 tc, z córką do 12 tc :) i za jakieś trzy lata Chce trzecie a wiem że na pewno znów będzie to samo. I znów na lekach przeciwwymiotnych. Ale uważam że i tak warto.
 
Jak tam u Was z pogodą? U mnie tak okropnie wieje, wczoraj auto nam padło pod sklepem, tam gdzie mąż pracuje (na szczęście) i musieliśmy iść na autobus z buta 3km w ten okropny wiatr. I przez to teraz leżę z katarem i gorączką... Z autem (tfutfu) na razie ok. Ja już wysłałam pierwsze CV więc trzymajcie kciuki, chcę wrócić do żywych bo w domu szału dostaję. Mąż też chce zmienić pracę, znalazłam fajną ofertę robót ogólnobudowlanych a stawka od 4000zł więc mój pewnie będzie dzwonił bo póki co jeśli chodzi o brutto to zarabia o połowę mniej. Jakby dostał tą pracę to nie musielibyśmt wyjeżdżać za granicę póki co.
 
Ja jestem dość młoda ale życie już poznałam i to od najgorszej strony. Dużo widziałam, dużo mnie to nauczyło. Życie naprawdę bywa niesprawiedliwe i ciężkie. Nie wiem czy wam mówiłam ile mam lat ale może to zachowam dla siebie. Jako naprawdę młoda dziewczyna nastolatka praktycznie przeszłam silną depresję. Miałam stany lękowe, obawy, natrętne myśli.
Miałam bardzo ciężko w życiu. Mój tata pił odkąd pamiętam. I nigdy tak naprawdę nie miałam ojca. Albo był za granicą w pracy większość roku, albo pił. Jednego dnia usiadlam i po prostu się załamałam. Samym myśleniem o moim życiu. I tak każdego dnia sobie coś dokładałam, aż nabawiłam się natrętnych myśli. Trwało to na początku 3 miesiące. Później nie dawałam już rady i w tajemnicy przed wszystkimi skorzystałam z pomocy psychologa. Rodzinie powiedziałam po pół roku leczenia. Jak wylądowałam w szpitalu próbując na własną rękę odstawić leki.
Byłam jak warzywo. Każdy dzień był dla mnie męka. Płakałam całymi dniami. Potrafiłam leżeć na ziemi i płakać. Jedyne co mi pomagało i trzymało przy życiu to była modlitwa i Bóg. Udałam się raz do kościoła szukając pomocy i zwykłej rozmowy. Ksiądz się przestraszył. Bo płakałam mu, mówiłam o myślach samobójczych. Tak, nie wstydzę się tego. Miałam takie myśli. Nie miałam nikogo. Nie miałam wsparcia. Mój ode mnie tak naprawdę uciekał. Nie mógł znieść tego w jakim jestem stanie. Zaczęłam pić. Sama. Wieczorami i do takiego stanu, że ukrywał mi się film. Leczenie trwało pół roku. Więcej nie dałam rady. Ludzie widzieli jaka jestem zniszczona psychicznie. Byłam wycofana. Nie ufałam nikomu. Byłam zamknięta w sobie. Wszystko brałam do siebie. Wszystko powodowało u mnie atak paniki i płaczu. Odstawiłam leczenie rok temu w kwietniu. I stanęłam na nogi. Sama. Potem pojawiło się pierwsze poronienie. I wszystko wróciło. Przeżywałam je do czasu aż nie pojawiło się kolejne. Odtrąciłam wszystkich. Praktycznie nikt nie wiedział o poronieniu poza tymi którymi ufałam. Nawet rodzinie nie powiedziałam. Każdego dnia próbowałam być silna, ściskałam zęby, żeby nie rozpłakać się jak dziecko. W czerwcu byłam w naprawdę w złym stanie. Kolejna ciąża, właśnie ta była dla mnie całkowitym szokiem. Tak się bałam, że znowu ją stracę.
Zawsze mówiłam jak miałam depresję, że nie dożyję swojego dziecka. Dodatkowo pojawiły się problemy ze zdrowiem. I byłam przybita. I pytałam dlaczego akurat ja. Co jeszcze mnie spotka takiego i czym zawiniłam. Naprawdę było ciężko. Czasami jeszcze mam gorsze dni. Ale staram się myśleć pozytywnie. I otaczać się takimi ludźmi. Mój nastawia mnie pozytywnie, że będzie dobrze. Mam nadzieję, że nikt mnie nie oceni. Każdy coś przeżył w życiu. Każdy niesie brzemię na swych plecach. Ale tacy ludzie dla mnie są wyjątkowi. Bo są ludźmi. Bo widzieli, przeżyli. I mimo, że życie ich tak skrzywdziło potrafią być po prostu ludźmi.
Kochana miałam depresję poporodowa, historie z ex (biologicznym ojcem mojego syna) i też zawsze o tym otwarcie mówiłam i się nie wstydziłam.
Alw to co Ty przeżyłas to już w ogole masakra!! Bardzo Ci współczuję i zarazem gratuluję. Bo pokazałas jaka silna jesteś. Teraz będzie Juz tylko lepiej!! [emoji173]️[emoji173]️
 
@Malaga00 dziewczyno aż mi łezki poleciał jak przeczytałam twoja historię...
Pokonalas to..już jestes wielka! Brawo ty.
Gratuluję odwagi wyrzucenia tego
Trzymaj się mocno i nie poddawaj.✊
 
Dziewczyny jestem krok do przodu ! umowilam wlasnie wizyte [emoji3] 22.10 na 17:20 [emoji4] bedzie 7+4 oby serduszko bilo jak dzwon [emoji4][emoji120]trzymajcie kciuki [emoji120]
 
reklama
Kochana miałam depresję poporodowa, historie z ex (biologicznym ojcem mojego syna) i też zawsze o tym otwarcie mówiłam i się nie wstydziłam.
Alw to co Ty przeżyłas to już w ogole masakra!! Bardzo Ci współczuję i zarazem gratuluję. Bo pokazałas jaka silna jesteś. Teraz będzie Juz tylko lepiej!! [emoji173]️[emoji173]️
Bardzo współczuję naprawdę [emoji17] Wiem co to jest depresja i ktoś kto tego nie doświadczył nie ma pojęcia co taki człowiek przechodzi i nigdy nie zrozumie takiej osoby. Bo to jest walka z samym sobą, z własnymi myślami, uczuciami.
Ja staram się tłumaczyć i nie rozczulać nad sobą, że są ludzie co naprawdę mają gorzej. Ja stałam się taka, że bardzo biorę do siebie to co ktoś przeżywa z czym się zmaga i utożsamiam się z czyimiś problemami i potrafię bardziej pomoc drugiej osobie niż sobie samej. Myślałam, że jestem słaba [emoji17] Wierze, że będzie lepiej naprawdę [emoji17]
 
Do góry