Zresztą - ten czas - karmienia, noszenia - jest tak krótki, że tak naprawdę najlepiej jest zawierzyć instynktowi i robić to, co działa dla obojga - mamy i malucha. Przy synku przez 3 pierwsze miesiące jego życia miałam wrażenie, że tylko karmię i noszę. I tylko ja. Nie dawał się nawet wziąć nikomu, nie dawał się wziąć w wózku na spacer - był taki straszny, rozpaczliwy płacz jakby nie wiem jaka krzywda mu się działa. Po 3 miesiącach przeszło jak ręką odjął. Za to córeczka od razu szła na ręce - do taty, do babci, dziadka, a nawet sąsiadki. Jadła co 2-3 godziny, za to spała tylko z mamą... aż do 5 miesiąca. Potem mama powiedziała "dość", było trochę marudzenia ale bez rozpaczy, więc dałyśmy radę.
I tak zresztą jest do tej pory - synek jest mamusiny za spódnicą a córeczka odważna, przebojowa i rozbójnik jakich mało. Każde dziecko jest inne....
A ja strasznie tęsknię za tym czasem kiedy mogłam ponosić, poprzytulać i byłam najważniejszym człowiekiem w świecie moich dzieci...
Egoistka