Witam z rana.
Ja już po powrocie, ale wczoraj miałam jakiś taki dzień organizacyjny, to nie zaglądałam do was.
Ogólnie w wielkim skrócie napiszę teraz, a potem może trochę bardziej się rozpiszę.
Mąż nareszcie dostał pracę.
W czwartek, czyli wczoraj poszedł pierwszy dzień.
Co prawda będzie musiał samozatrudnienie założyć, ale nieważne, najważniejsze, że nareszcie jest praca :-)
Zdał pozytywnie egzamin CSCS, dlatego poszedł do pracy na budowę.
Narazie wczoraj był pierwszy dzień i był zadowolony.
A to najważniejsze.
Co do pobytu u męża, to ciasno nam było i szczerze, to niewiele prywatności, mieszkaliśmy w 6 w 1 pokoju i salonie.
My z mężem dostaliśmy sypialnie i z dzieckiem, a reszta spała na podłodze w salonie, także ciasnawo było.
No ale najważniejsze, że my z mężem w sypialni ;-)
Co do teściowej, to miała różne humory, więc czasami ciężko było z nią wytrzymać.
Ale dałam radę.
Chociaż nie ukrywam, że płakałam ze 4 razy i wogóle żałowałam, że tm pojechałam, ale w końcu jednak mi przechodziło po rozmowie z mężem, ale to dłuższa opowieść by była.
Także tak to.
Miasto mi się podobało :-)
Z angielskim też jakoś sobie poradziłam, także ogólnie pobyt oceniam pozytywnie :-)
No i mała była bardzo zadowolona.
Przez ten tydzień widziałam normalnie jak moje dziecko kwitnie w oczach jak jest z tatusiem, także to było dla mnie najważniejsze :-)