ja sie melduje mega wykonczona
rano zgodnie z planem pojechalismy po ogorki
kupilismy 25 kilo
z 18 kilo zrobilismy kwaszone. R mi pomagal prawie caly czas ale potem nam sie sloiki skonczyly i pojechal do pracy a ja sobie juz dokonczylam.
Potem wzielam sie za ogorki chili, z podwojnej porcji wiec 7 kilo do pokrojenia
do ok 13 sie w sumie zeszlo ze wszystkim
najgorsze bylo potem uprzatniecie kuchni
potem R wrocil i mnie wyciagnal na obiad do lokalu. Bylo goraco wiec chcial posiedziec na dworze.
I dobrze ze poszlismy bo spotkalismy jego kolege z zona, potem przyszedl jeszcze jeden a na koniec jeszcze dwoch. Nie specjalnie, po porstu przypadek. Ale siedzielismy razem i usmialam sie ze az mnie momentami brzuch bolal
wrocilismy przed 20 bo jeszcze na lody z automatu pojechalismy
no i zanim chwile posiedzialam, wykapalam sie to byla 21.
No i jeszcze musialam zrobic zalewe do ogorkow w ktorej beda lezec do rana a jak wstane to znow robota bo musze do sloikow ponakladac, pozalewac, pasteryzowac. Najgorsze ze bede sama bo R ma sluzbe ale moze uda mi sie pozakrecac
na szczescie troche sloiczkow sobie umylam w zmywarce przy okazji mycia tych na kwaszone, mam nadzieje ze wystarczy
a w niedziele zamierzamy jeszcze jechac kupic troche i dorobic. Narazie mamy 38 sloiczkow kwaszonych. Wiekszosc takich 0,9l, 4 takie duze 2,5 i kilka takich ok 0,7.
A ze my uwielbiamy kwaszone to napewno sie nie zepsuja
ojj roboty troche z tym jest ale ja nie cierpie tych kwaszonych ze sklepu, dla mnie sam kwas i za slone wiec musze robic.
ake najgorsze juz za nami, jeszcze tylko ze 2-3 dni postoja w kuchni do odgazowania, R zakreci i zapomne o robocie
poza tym jestem po fatalnej nocy, rany praktycznie nie spalam, dzis zamierzam sie pozniej polozyc to moze przespie noc. Choc czuje ze bedzie burza wiec znowu bede czuwac bo sie boje :-(
nie wiem czy poczytam i odpisze bo jestem wypluta
najwyzej jutro