Marcelina opowieści niezłe, odc 2 to az normalnie....
No nic nadszedl czas na mnie i moja opowieść
Przyjęcie planowe do szpitala na 16.08 rano ok 10. Ale juz 15 zaczelam czuc skurcze. Poszlismy z męzem jeszce na popoludniowa mszę i tam caly czas patrzalam ze mam co ok 15 min skurcze, no nic zaczelam myśleć, że albo coś sie szykuje albo mam tak zintensyfikowane przepowiadające. Ale caly wieczór bylo ciagle to samo, odszedl mi czop, no ale se pomyślaalm ze to nic przecież nie znaczy bo wiele chodzi bez tego czopa jeszce 2 tyg. a ja mam jutro szpital więc. Ok godz. 2 obudziły mnie znów skurcze ale byly co ok 8 min, no nic myslę poleżę i zobacze co dalej a jak nie budze meża i jedziemy. No ale jakims cudem zasnełam, nie wiem czy skurcze przeszły czy ze zmeczenia. Rano znów skurcze co 8-10 min, no więc wzieliśmy torbę i wyjechaliśmy dobre 2 h wcześniej niz planowo. w szpitali na IP troche oczekiwania, bo jakas Rumunka z masa tobolow była przyjmowana na ginekologię, kurde kobieta cala pościel do szpitala zabrala, i 2 torby nie wiem czego
No nic po czekaniu przed wkońcu babeczka wziela mnie i pyta czy mam skierowanie na patologię, mowie że tak ale że oprócz tego mam skurcze. Kazala mi usiąść wypelnic jakies dokumenty i ze ona mnie w tym czasie poobserwuje, bo nie wie czy dac mnie na patologie czy odrazu na porodowkę. Jak zaczelam wypisywac to nagle zachcialo mi się do toalety i pobieglam prawie jak strzala. Jak wrocilam babka dzwonila po lekarza i mowi: "mam pacjentke na patologię, ale ma skurcze i wlasnie zaczeła biegac do toalety więc myślę ze sie zaczyna, proszę zejść zbadac bo pani jest do ciecia i nie wiem gdzie ja przyjąć."
Lekarz przyszedl zbadał, powiedzial: rozwarcie 1.5 do 2 cm, pani na porodowkę pod ktg i obserwację. Wypelnilam masę papierologii, przebraalm się , potem dali uniformik mężowi ktory przerazony co się dzieje bo nastawial się że zostawi mnie na patologii i będe dopiero czekać na operacje.
Na porodówce położyli mnie na lawędowej sali, podlączyli pod ktg, zalożyli wenflon i jak to powiedziala polozna "zaczeli mnie nawadniać" mialam leżeć godzinę pod ktg, ale leżalam 2 i męczylam sie z tymi regularnymi co 9 min skurczami wielkości ok 65-75, mialam wrażenie ze cos chce mnie tam od dolu otworzyc ok 12:20 przyszla pani i powiedziala jeste decyzja jedziemy na stol, na co ja jej że muszę siusiu, a ona ze teraz to nie bo ona musi cewnik zalożyć. Niemile uczucie, wzieli mnie przebrali w szpialną "gustowna koszulę" kazali na lozko sie klasci wioza na blok, nogi trzęsły mi się jak galareta. Mąż oczywiście zostal pod pani jedynie powiedziala, "no to buziaka jeszce na ostatek".
Na sali zaczeli mnie podlączaćpod aparaturę.
Przyszedl lekarz ktory badał mnie na IP i mowi no to myjemy pania, siostry zalożyly mu fartuch a mnie w tym czasie pani anasteziolog wypytywala o rozne rzeczy. Na koniec mówi: "pani ma ten zlom w plecach i ja tam grzebać nie bedę więc bedzie ogólne. Dawno pani zalozyli ten zlom - to mowie że jak mloda bylam - "a teraz co stara pani - no nie odpowiadam, ale dzieckiem bylam- "acha no to wiele pewnie do powiedzenie nia miala pani zalozyli i koniec, mnie tez kregoslup siada ale zlomu bym sobie wlozyc nie dala"
no nic po tych dziwnych komentach uslyszałam glos ginekologa " no to co tniemy" na co anasteziolog podala mi maskę i kazala głeboko wdychać, wzielam kilka glębszych i...... odjechalam
c.d.n. idę zobaczyc co u małej i za chwile dokończe wypocinki jak bylo po przebudzeniu