malinowa_
Pełnoetatowa mama :)
Anulek to sie nacierpialas,u mnie bardzo podobnie tyle ze ja od poczatku mialam super polozna..najwazniejsze,ze teraz juz wszystko wporzadku i nasze maluszki sa z nami :-)
No wiec troche o moim porodzie ..
Zaczelo sie o 18.30..siedze ogladam tv i czuje cos cieplego leci po nogach,wstaje i dalej cieknie..skurczy zero,poszlam do kibelka spedzilam w nim jakies 2h bo lecialo,lecialo i wstac nie moglam w miedzy czasie P. zadzwonil do szpitala,ze wody odeszy,ale skurczy nie ma i co mamy robic.. kazali sie spakowac,przyjechac,ze sprawdza co i jak.No i po 21 blismy w szpitalu,podpieli mnie pod ktg,skurcze co 10 min ale jeszcze slabe,rozwarcie na 2cm,wiec kazali wrocic do domu,jezeli by sie cos dzialo to wrocic jak najszybciej a jesli nic sie nie rozkreci to wyznaczyli wizyte na nastepny dzien na 18.Jedziemy do domu,no i w drodze skurcze juz co 4 min..ale mowie,pewnie jeszcze za wczesnie,poczekam.Dojechalismy do domu godzina po 1 w nocy,skurcze co 3 minuty,dzwonimy do szpitala,mowia zeby przyjezdzac no wiec z powrotem.Podlaczyli mnie pod ktg,skurcze juz byly dosc silne dostalam gaz,bo znieczulenia zadnego nie chcialam zreszta mialam rodzic w basenie.. ale w pewnym momencie poczulam ze juz nie dam rady,gaz nie pomagal odstawilam i krzycze do P. zeby mi podali epidural bo nie wytrzymam,a to jeszcze byl pikus w porownaniu z tym bolem co byl pozniej.Polozna mowi,ze basen bedzie za 30 min a na epidural musze czekac z poltorej h bo lekarz przy cesarce i na co sie decyduje,wybralam ten basen bo szybiej i myslalam ze jak juz wejde do tej wody to jakos lepiej pojdzie.Mylic sie bardziej nie moglam do basenu weszlam po 40 minutach,bole krzyzowe,zreszta prawie od samego poczatku,ale w tej cieplej wodzie troche inaczej je odczywalam,ale po kilku minutach zaczely sie parte i tu juz koszmar .. na poczatku zle oddychalam,myslalam ze zaraz odlece,robilo mi sie slabo a tu jeszcze ciepla woda co chwile dolewana P. mnie tam jedna reka wachluje za druga go ciagne,z malym caly czas wszystko bylo ok,ale ja sobie nie radzilam,bylo bardzo ciezko,za kazdym razem kiedy glowka w polowie byla juz na zewnatrz,ja nie mialam juz sily i wszystko sie cofalo.Pozniej zaczelam tracic swiadomosc,krzyczalam ze nie dam rady,a polozna ze jest super,ze jestem dzielna ze dzidzia juz zaraz bedzie z nami. W basenie z tymi bolami partymi spedzilam jakies 6h,polozna zaproponowala zeby wyjsc na lozko moze wtedy sie uda,ledwo co wyszlam,zlapal mnie party przykucnelam i wylazla glowa i krzycze tam do niej ze jest glowa ze wychodzi a ona wtedy do mnie ze mam sie klasc na lozko bo ona go tak nie wyciagnie i ze mi sie tylko wydaje ze mam glowe miedzy nogami,chociaz ja mam do tej pory wrazenie ze ona juz tam byla,P. wciagnal mnie na ten materac,ale tu tez jakos lepiej nie bylo,wkoncu polozna zdecydowala ze musi nacinac bo ja juz nie moge przec a w ten sposob maly szybciej wyjdzie .Naciela,jeden party i o 13.22 wyleciala glowka a za chwile cala reszta .. Boze jak mi ulzylo,zaczelam sie telepac niemilosiernie odrazu mi go polozyli na brzuszek P.tak zaczal plakac a ja odziwo nie uronilam ani lezki,to chyba z tego calego szoku jeczalam tylko i krzyczalam ze jest taki sliczny .. chwilke pozniej urodzilam lozysko,wyczyscili mnie i zaczeli zszywac,Marcelek caly czas byl na moim brzuszku. a P. wciaz plakal jak bobr. No i od tej pory bylismy juz w trojeczke .. Tez nie wiem co bym zrobila gdyby nie P. chyba bym tam umarla.. ale najwazniesze ze juz wszystko za nami,w szpitalu tez bylo ok,opieka super,Marcelek byl i jest bardzo spokojny i teraz juz jestesmy MEGA szczesliwi.:-)
W kazdym razie narazie na nastepny porod dlugooo sie nie zapowiada albo i w ogole,chyba bym nie zniosla tego bolu jeszcze raz.
A wam dziewczynki ..tym nierozpakowanym jeszcze zycze lekkich porodow,z calego serducha,abyscie nie musialy sie tak meczyc.:-)
No wiec troche o moim porodzie ..
Zaczelo sie o 18.30..siedze ogladam tv i czuje cos cieplego leci po nogach,wstaje i dalej cieknie..skurczy zero,poszlam do kibelka spedzilam w nim jakies 2h bo lecialo,lecialo i wstac nie moglam w miedzy czasie P. zadzwonil do szpitala,ze wody odeszy,ale skurczy nie ma i co mamy robic.. kazali sie spakowac,przyjechac,ze sprawdza co i jak.No i po 21 blismy w szpitalu,podpieli mnie pod ktg,skurcze co 10 min ale jeszcze slabe,rozwarcie na 2cm,wiec kazali wrocic do domu,jezeli by sie cos dzialo to wrocic jak najszybciej a jesli nic sie nie rozkreci to wyznaczyli wizyte na nastepny dzien na 18.Jedziemy do domu,no i w drodze skurcze juz co 4 min..ale mowie,pewnie jeszcze za wczesnie,poczekam.Dojechalismy do domu godzina po 1 w nocy,skurcze co 3 minuty,dzwonimy do szpitala,mowia zeby przyjezdzac no wiec z powrotem.Podlaczyli mnie pod ktg,skurcze juz byly dosc silne dostalam gaz,bo znieczulenia zadnego nie chcialam zreszta mialam rodzic w basenie.. ale w pewnym momencie poczulam ze juz nie dam rady,gaz nie pomagal odstawilam i krzycze do P. zeby mi podali epidural bo nie wytrzymam,a to jeszcze byl pikus w porownaniu z tym bolem co byl pozniej.Polozna mowi,ze basen bedzie za 30 min a na epidural musze czekac z poltorej h bo lekarz przy cesarce i na co sie decyduje,wybralam ten basen bo szybiej i myslalam ze jak juz wejde do tej wody to jakos lepiej pojdzie.Mylic sie bardziej nie moglam do basenu weszlam po 40 minutach,bole krzyzowe,zreszta prawie od samego poczatku,ale w tej cieplej wodzie troche inaczej je odczywalam,ale po kilku minutach zaczely sie parte i tu juz koszmar .. na poczatku zle oddychalam,myslalam ze zaraz odlece,robilo mi sie slabo a tu jeszcze ciepla woda co chwile dolewana P. mnie tam jedna reka wachluje za druga go ciagne,z malym caly czas wszystko bylo ok,ale ja sobie nie radzilam,bylo bardzo ciezko,za kazdym razem kiedy glowka w polowie byla juz na zewnatrz,ja nie mialam juz sily i wszystko sie cofalo.Pozniej zaczelam tracic swiadomosc,krzyczalam ze nie dam rady,a polozna ze jest super,ze jestem dzielna ze dzidzia juz zaraz bedzie z nami. W basenie z tymi bolami partymi spedzilam jakies 6h,polozna zaproponowala zeby wyjsc na lozko moze wtedy sie uda,ledwo co wyszlam,zlapal mnie party przykucnelam i wylazla glowa i krzycze tam do niej ze jest glowa ze wychodzi a ona wtedy do mnie ze mam sie klasc na lozko bo ona go tak nie wyciagnie i ze mi sie tylko wydaje ze mam glowe miedzy nogami,chociaz ja mam do tej pory wrazenie ze ona juz tam byla,P. wciagnal mnie na ten materac,ale tu tez jakos lepiej nie bylo,wkoncu polozna zdecydowala ze musi nacinac bo ja juz nie moge przec a w ten sposob maly szybciej wyjdzie .Naciela,jeden party i o 13.22 wyleciala glowka a za chwile cala reszta .. Boze jak mi ulzylo,zaczelam sie telepac niemilosiernie odrazu mi go polozyli na brzuszek P.tak zaczal plakac a ja odziwo nie uronilam ani lezki,to chyba z tego calego szoku jeczalam tylko i krzyczalam ze jest taki sliczny .. chwilke pozniej urodzilam lozysko,wyczyscili mnie i zaczeli zszywac,Marcelek caly czas byl na moim brzuszku. a P. wciaz plakal jak bobr. No i od tej pory bylismy juz w trojeczke .. Tez nie wiem co bym zrobila gdyby nie P. chyba bym tam umarla.. ale najwazniesze ze juz wszystko za nami,w szpitalu tez bylo ok,opieka super,Marcelek byl i jest bardzo spokojny i teraz juz jestesmy MEGA szczesliwi.:-)
W kazdym razie narazie na nastepny porod dlugooo sie nie zapowiada albo i w ogole,chyba bym nie zniosla tego bolu jeszcze raz.
A wam dziewczynki ..tym nierozpakowanym jeszcze zycze lekkich porodow,z calego serducha,abyscie nie musialy sie tak meczyc.:-)
Ostatnia edycja: