Macie doswiadczenie przynajmniej i wiecie jak moze byc i ze czasem bywa ciezko. Ja w tym roku koncze 30 a Julinek to moje pierwsze dziecie. Duzo mi pomogl szpital. Zawsze powtarzam #
kazdy medal ma dwie strony# i zawsze znajduje w tym prawde. Plakalam, ze nie mam jej w domu, ze "wszystkie" dzieci sa zdrowe a ona nie, ale tak naprawde ten szpital byl wybawieniem dla niedoswiadczonej mamy takiej jak ja. W kazdej chwili moglam wezwac pielegniarke i zapytac o to czy tamto. Pokazywaly mi jak sie przewija, jak sie ja kapie i kąpałam ją dopiero po kilku pokazach, wtedy gdy byłam na to gotowa, pokazywano mi jak sie ja nosi. Pan fizjoterapeuta pokazal jak z nia sie bawic cwiczac jednoczesnie. W zasadzie odebralam ja po miesiacu od urodzenia. Juz nie byla kruchym stworzonkiem jak na poczatku, a ja juz nie balam sie jej dotknac i brac na rece.
Przy drugim dziecku juz wiedzialabym co robic i jakie moga byc reakcje dziecka na różne bodźce, jakie w ogóle są reakcje dziecka. To dla mnie totalna nowość. Ale ucze sie jej kazdego dnia.
Na razie siedze w domu, też czuję sie urobiona po pachy a równocześnie czuje ze nic takiego nie robię!! Maluszek jest bardzo absorbujacy, przyznam. Stos naczyn myje rano, po pierwszym karmieniu, gdy słonko jest tuz nad horyzontem, a mała ponownie podziwia swoja grająca karuzelke. Pozniej troche sie bawimy, znow jedzonko i mala spi. To czas dla mnie, ale nie robie makijażu, tylko sie ucze, w czerwcu mam byczy egzamin, ktory zadecyduje o tym czy wejde na 4 rok studiow czy nie. Za jakis czas trzeba zrobic obiad. No to robie. Jesli mala spi to odczuwam ulge, ale jednak moja glowa od niej nie odpoczywa, bo robiac cokolwiek w kuchni caly czas naslu****e czy sie nie wybudzila. Zwykle w porze obiadowej, gdy goraca zupa na stole, budzi sie nasz aniolek. Jesli jestesmy we dwoje w domu, to jemy na zmiane, jesli nie, to ona jest wazniejsza :-) . Po obiedzie zaczynamy marudzenie i od 17 do 20 jest plakusianie, ktore ustaje tylko gdy nosi sie ja na raczkach a i to nie zawsze. Gdy usnie o 20 i mam jeszcze sile, siadam do nauki, a jesli nie, klade sie do lozka i wstajemy obydwie dopiero na nocne karmienie okolo 1-2. A pozniej slodko spimy az do 6-7 rano. I tak wyglada kazdy moj dzien. "Dzien Swistaka". O 7 zmiana pieluszki, rozkoszne przeciaganie sie, jedzonko i karuzelka, a mama znow idzie myc gore naczyn.
Wiosna przyszla wiec mam ochote wielka porzadnie wysprzatac, ale dziele te energie miedzy ksiazki i dziecko i podstawowe opanowanie balaganu w domu. Domestos chyba z miesiac nie bral udzialu w rodzinnym zyciu. O swietach w ogole zapomnialam. Okna bedziemy myc z Bartkiem, troche widniej bedzie w mieszkaniu :-)
Czytam Wasze posty i wydaje mi sie ze naprawde nic nie robie, a chodze z nosem przy ziemi, ze zmeczenia. Lykam deprim forte na poprawe nastroju.
Zamierzam wybrac sie do psychologa. Troche w ten sposob odpoczne od domu i popracuje nad sobą.
Na razie czuje ze mam tyle do zrobienia, ze sie sprezam i jakos to jest. Stałam się robotem domowym. Dzidzia najedzona, przebrana, czasem wykąpana ;-), obiad na stole, ciasto bardzo czesto tez, w kuchni sytuacja opanowana, pranie co jakis czas zrobione i prasowanie tez, ksiazke z chemii fizycznej czytam juz na 41 stronie ;-) (z 625
), łóżko zawsze poscielone, ja ubrana w domowe ciuszki, ze ściśle zrobionym warkoczykiem na głowie, co by przy noszeniu dzidzi moje włosy nie dostały sie w jej rączki. Jest tez czas na goszczenie przybyszy: dziadków, babć, cioć i wujków i czas na spacer kilka razy w tygodniu. Łazienki Królewskie mamy przy samym domu.
Rozpisałam się.
Pozdrawiam doświadczone mamuśki :-)