Martusia - moznaby powiedziec ze mialas super porod.:-)
U mnie bylo troche gorzej. smialam sie ze urodze albo 13 albo w niedziele i bole zaczely sie w niedziele ale nie byly silne i gdy sie polozylam to przeszly. Poszlam wiec spac. O 3.30 obudzilam sie bo poczulam jakbym sie zesiusiala. Przestraszylam sie i spojrzalam tylko czy to nie krew. Gdy zobaczylam ze to wody mi odeszly to obudzilam caly dom z krzykiem ze rodze. Boli nie mialam zadnych ale bylam przekonana ze za chwilke urodze. Zadzwonilam na pogotowie(samochodem balam sie jechac by nagle w lesie nie urodzic:-)) Na izbie bylo wypelnianie papierkow i przeszlam na porodowke. Tak dopiero zaczely sie bole, ale rozwarcie bylo male wiec dostalam oksytocyne. Przez to nie moglam chodzic a na lezaco bole byly okropne, usiadlam wiec na lozku i w skorchach prawie tracilam przytomnosc. Niestety rozwarcie postepowalo dosc powoli, co chwila ktos mnie badal, masowal szyjke itp. to bylo najgorssze. Kiedy sie tak meczylam ok 15 godzin lekarz powiedzial ze jak nie urodze to mnie pokroja i powiedzial to tak jakos dziwnie ze sie strasznie wystraszylam, wogole nie bralam pod uwage cesarki. Stres spowodowal zatrzymanie akcji wiec przez ostatnie pol godziny skorcze mialam mniejsze. o 22 poszlam na sale operacyjna a o 22.15 przyszla na swiat Zuzia. Sama cesarka nie byla straszna, dochodzenie do siebie tez nie, najgorsze bylo ze po znieczuleniu musialam lezec 24 h bez podnoszenia glowy, a ja tak strasznie chcialam isc do mojego dziecka. Zuzi nie chcieli mi przynosic do karmienia i dokarmiali wiec potem nie chciala piersi ale jakos po meczarniach ja przekonalam:-)
Cesarka nie byla zla(chociaz moglam siedziec:-))i doszlam do siebie blyskawicznie byc moze dlatego ze to 1 cc. Zostal jednak maly niedosyt ze nie udalo mi sie urodzic coreczki naturalnie:-(