reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Nasze Porody Lutowkowe....

Hmm... ja się nie upieram, że gdybym czekała na to aż samo się zacznie, to byłoby lepiej, może bolałoby tak samo mocno :confused: Ale z tego co zauważyłam czytając dziesiątki opisów porodów, to zacząłby się od skurczów co 20.. 15.. może 10 minut.. i ich natężenie powoli by rosło... tak jest w porodzie naturalnym, prawda? A mnie po tej oxy tak siekło, że skurcze niemal od razu były bardzo silne i bardzo częste. I takie były do samego końca czyli około 7-8 godzin, bez chwili odpoczynku jaką masz gdy skurcze są rzadziej. Po prostu wydaje mi się, że nie byłoby to tak wykańczające jak taka jazda co 2 minuty przez tyle godzin. Każdego chyba by to wykończyło. Myślę, że przy porodzie, który zacząłby się samoistnie, pod koniec miałabym więcej siły i przez to więszy kontakt z rzeczywistością. Dlatego jeśli ktoś zapytałby mnie o zdanie, to ja odradzałabym jednak wywoływanie :dry:

Ale z tymi kroplówkami nigdy tak naprawdę nie wiadomo co będzie.. równie dobrze, wg mojego lekarza, mogła na mnie wcale nie zadziałać i mogłam wrócić do domu...
 
reklama
Joasiek, tez tak własnie uważam. Ja jak tylko mi podłączyli oxytocynę miałam silne skurcze. A po odejściu wód- tez mi sami przebili pęcherz płodowy- to juz masakra była- i takie skurcze silne miałam własnie przez 9 godzin. Tu własnie chodzi o to naturalne narastanie bólu... ja przy wywoływaniu tego nie miałam.
Ale razem ze mną w szpitalu była dziewczyna, która miała trzy razy próby wywoływania i nic- w ogóle na nia oksytocyna nie zadziałała.Dopiero za 4 razem po 12 godzinach w końcu zrobili jej cesarkę. To co ta dziewczyna przezyła to naprawdę nikomu nie zyczę i to nie ze względu na ból fizyczny, bo nawet tak nie cierpiała, tylko ze względu ból psychiczny. Podczas gdy ona leżała z podłączoną oksytocyną, obok za parawanem na drugim łózku porodowym przyszło na świat co najmniej sześcioro dzieci...
 
Joasiek jak przeczytałam opis Twojego porodu, to aż mnie dreszcze przeszły i zdołowałam sie na maksa. Przypomniało mi się wszystko to co sama przeszłam. Byłam bezsilna i nie miałam wpływu na to co się dzieje. Błagałam nawet połozna zeby zabrała ze mnie rękę bo chyba zemdleje z bólu.... wszystko mi sie przypomnialo.
Ostatnio moj Bartus duzo mówi na temat drugiego dziecka, nawet w żartach. Az mi sie sciskaja wnetrznosci jak pomysle o kolejnym porodzie........
 
Podobno nawet po bardzo ciężkim porodzie po roku czy dwóch już inaczej się na to patrzy i dziewczyny często wtedy właśnie zaczynają myśleć o następnym dziecku ;-) Ja nie wiem czy jeszcze się kiedyś na to zdecyduję. Póki co dziękuję Bogu za ten cud, który się stał, bo podobno nie miałam zbyt dużych szans na ciążę i na jej donoszenie.

A tak mi się właśnie przypomniało przy okazji... ze wszystkich słów które usłyszałam po urodzeniu Mileny najbardziej utkwiły mi w pamięci słowa mojego dziadka, który jak przyszedł do nas zobaczyć swoją prawnuczkę, to powiedział tylko jedno do mnie: "Teraz już nigdy nie będziesz sama".
I to jest piękne :happy:
 
Dla mnie najpiękniejsze jest to, że obok mnie żyje częśc mnie i że tak bardzo jestem jej potrzebna! To bardzo mobilizuje i daje siły do życia!!!

Ja też po moim porodzie narazie nie myślę o drugim dziecku. Poza tym Tosia jest dla mnie teraz najwazniejsza i jakos nie umiem sobie wyobrazić, że nagle miałoby przyjśc na świat kolejne dziecko, na którym trzeba byłoby skupic większośc swojej uwagi. I ona musiałaby zejśc troche na bok...
Moja mama mówi, że tego sie tak nie czuje:-) Ale ja narazie tak to widzę.

A, oprócz Tosi jeszcze ważny jest mój mąz oczywiście:-) :-D
 
Slyszalam od wielu osob , ze ciaza to cudowny okres, poród wzruszajace przezycie, a karmienie piersia to cudowna bliskosc. Jakos z mojej perspektywy tak to nie wygladalo. Co do karmienia piersia przynajmniej przez pierwsze 4 tygodnie...
Kiedy biore rozplakanego maluszka na rece, a ona wtedy uspokaja sie, czuje jej cieplo, male raczki wczepione we mnie, patrze na wielkie oczeta rozgladajace sie, caluje główke oparta o mnie, to wtedy czuje jak bardzo kocham to male stworzenie. Kiedy patrze na nia, nie chce mi sie wierzyc ze byla u mnie w brzuchu i kopala mnie po zebrach, ruszala sie tam w srodku. A teraz jest tutaj, z nikąd!! Stworzyła się.
Tak, w takich momentach zapominam ze porod bolał, ze balam sie o zycie i zdrowie tego maluszka, ze cierpialam gdy nas rozlaczono. Niestety nie odeszlo to w niepamiec na tyle, zebym powiedziala, ze faktycznie natychmiast o bolu zapomnialam, bo to nie prawda. Caly czas pamietam ten strach i pamietam ten ból.
Boje sie jak diabli mozliwosci zajscia w nastepna ciażę.
W szpitalu w ktorym byla mala przez miesiac po urodzeniu byly naprawde beznadziejne czasem przypadki. Mowi sie ze medycyna jest na takim poziomie,ze wszystko jest mozliwe. Jak sie okazuje, na wiele rzeczy lekarze nie maja wplywu. Rozwoj dziecka wewnatrz brzucha, porod, to im sie wyrywa spod kontroli. Wiem badania prenatalne itp itd. Co z tego skoro porod moze wykonczyc nawet najzdrowsze dziecko, co z tego skoro łożysko odklei sie za wczesnie i rodzi sie dziecko w 27 tygodniu, co ma nierozwinietych wiekszosc narzadów, w tym słuchu, wzroku, co z tego skoro rodzi sie dziecko , ktore bedzie roslina do konca zycia i lekarze mowia w najlepszym szpitalu: "przykro nam, nic wiecej nie mozemy zrobic...." Strach mnie ogarnia na mysl o tym wszystkim..........
 
Patri zostaw to... odsuń takie myśli od siebie, to nie jest Ci potrzebne.. Nie bierz na siebie wszystkich cierpień tego świata.
I nie patrz w tył! Patrz do przodu - w jasną przyszłość ze śliczną i zdrową dziewczynką u boku, dla której jesteś całym światem :tak:A jeśli masz ochotę cofnąć się myślami, to myśl tylko o tym, co było miłe w tej ciąży.. ja np. myślę wtedy jak bardzo sie cieszyłam, jaka byłam podekscytowana i ile planów snułam gdy dowiedziałam się, że będziemy mieć dzieciątko :happy:
 
Dzsiaj byłam u gin. i przede mną były trzy kobiety w ciaży. PAtrzyłam na nie - nieuwierzycie, bo ja sama nie mogłam w to uwierzyc jak sobie to uświadomiłam- z zazdrością!!!:szok: Nagle mi się zrobiło przykro, że to juz za mną. zatęskniłam za tym uczuciem wyczekiwania...Tak więc może Antosia nie będzie jedynaczką:-) :-D
 
reklama
Brawo martula25 !!! Jeżeli zakładasz, że chcesz mieć więcej dzieci to nie czekaj tak długo jak ja. Moja Madzia przez 11 lat była jedynaczką i to zdecydowanie za duża różnica wieku między rodzeństwem. A czemu tak długo czekaliśmy z decyzją o drugim dziecku? Najpierw nie chciałam ja, bo miałam traumayczne wspomnienia po porodzie, który trwał ponad 24 h. Po kilku latach zaczęłam oglądać się za kobietami w ciaży i wszystkimi dziećmi w wózkach. Ale jakoś nie było dobrego czasu, żeby mieć drugie. Praca pochłaniała, kolejne etapy awansu odbierały czas i ochotę na wiele rzeczy, a na dziecko nie był to dobry czas. Potem mąż zaczął pracować w innym mieście i zwyczajnie nie było możliwości. Poza tym mąż nie chciał się zgodzić na dzidzię, bo tłumaczył mi, że sobie nie wyobraża jak ja sobie poradzę z dwójką, kiedy jego nie ma na miejscu i przyjeżdża tylko na niektóre weekendy. Nie dawałam za wygraną, bo 30 minęła jak jeden dzień i wiedziałam, że to ostatni dzwonek. Tym bardziej, ze postanowiliśmy sprzedać mieszkanie w Szczecinie i przeprowadzić się do W-wy. Zaplanowałam wszystko:-D ,tak, żeby macierzyński zakończył się równo z rokiem szkolnym i mi się udało. Wiktoria urodziła się już w Warszawie, po 10 dniach od przeprowadzki. Zaczęliśmy nowe zycie z nowym maleńkim członkiem rodziny. I nie wyobrażam sobie życia bez moich dwóch ślicznych dziewczyn:-)
 
Do góry