Kilka zdań jak rodziłam :-)
Na porodówkę zajechałam po 5 rano a skurczę już miałam koło 23 w środę
(co 5 minut) ale że Robert już spał to żal mi było go budzić bo biedak szedł po 5 dniach wolnego do pracy ( a mi zachciało się rodzić) więc czekałam do 5 bo stwierdziłam że później ruch w izbie przyjęć to za późno też nie ma co jechać. Więc zajechałam na izbę przyjęć po 5 , podłączyli mnie do KTG i oczywiście znów trafiłam na taką głupia babę co raz jak byłam w nocy i stwierdziła patrząc na mnie że ja raczej rodzić nie będę ale z KTG wzięła mnie na kozła i stwierdziła 2,5cm rozwarcia i sama się przyznała że po mojej minie nie wyglądałam na rodzącą ( nie wiem jaką miałam mieć
:sick:
???)
No więc ...
Kazała się przebrać, pospisywaliśmy dane itp...i pojechałam na porodówkę wyżej a Robert później dołączył bo musiał zapłacić 150zł żeby przy mnie być a nie zabraliśmy kasy.
No więc tam dalszy ciąg wypisywania papierków i próba wbicia wenflonu do moich rąk, w końcu za 7 razem się udało dzięki pani którą wezwali z sali operacyjnej.
Później zaprowadzili mnie na salę porodową
Położyłam się na łózko podłączyli mi KTG i tak sobie leżałam i czekałam za Robertem.
Później Robert dotarł a ja ciągle sobie leżałam i tylko sie wypytywali czy nie chce zastrzyku przeciwbólowego a ja że nie. Po paru godzinach Robert pojechał do domku coś zjeść a ja ciągle leżałam, w końcu wrócił a ja nadal leżałam
i nic po paru godzinach bóle się zwiększyły i stawały się coraz mocniejsze. Odłączyli mnie od KTG bo chciałam pochodzić i tak sobie dreptałam potem bóle się tak zwiększyły że poszłam pod prysznic który przyniósł chwilową ulgę i starałam się chodzić. Wydreptałam jakieś 5 cm i kazali mi się położyć bo chcieli podłączyć KTG i sprawdzić czy z dzieckiem wszystko ok. ;-)
No i przebijali mi pęcherz co dało mi jakieś 7 cm
Przy tych 7cm bóle stawały się mocniejsze a ja w końcu skusiłam sie na zastrzyk przeciwbólowy no i się zaczęło ... :sick:
już przy wstrzykiwaniu dostałam zawrotów głowy jak bym była spita cały pokój to była karuzela.
Po pewnym czasie zawroty ustały a ja nadal byłam co chwile badana i co chwile przez kogoś innego a do tego doszły wymioty przy skurczach. No i tak sobie przy niektórych skurczach wymiotowałam i dusiłam się bo organizm był odwodniony no i nie było czym wymiotować. :sick:
Biedny Robert wtedy co chwilę podawał mi pojemniczki bo wymiotowałam i nawilżał mi usta i przemywał twarz zimna wodą. :sick:
Gdzieś po godzinie lek przeciwbólowy znowu przestał działać i wtedy bóle były juz tak silne że poprosiłam o drugi no i znowu wymiotowałam ale ból złagodniał. Kiedy drugi zastrzyk przestał działać już na kolejny nie miałam co liczyć więc trochę sie pomęczyłam. :sick:
Po tym wszystkim zrobiła się jakaś 20.00 no i znowu przyszedł lekarz
sprawdził rozwarcie i stwierdził nadal 7cm ( przed nim był inny i mówił że 6cm) i oczywiście skręcało mnie z bólu ale on mówił że to pomoże uzyskać większe rozwarcie ehhh....
:sick: Na chwile wyszedł i
po chwili wrócił do mnie i powiedział że mam powiedzieć babce co przyjdzie że chce zastrzyk w kręgosłup bo powiedział że nie ma co czekać a będę się męczyć a to i tak nic nie pomoże a jak dadzą mi kroplówkę i inne przyspieszacze to nie dam rady z bólu.
No i jeszcze opcja cesarka ale to większe ryzyko bo to operacja a mogą być zawsze jakies powikłania. Więc pozostała opcja zastrzyk w kręgosłup.
Więc przyszła babka i się pyta czy chce znieczulenie no to mówię że tak więc razem ze swoją asystentką otwarły walizkę i się zaczęło ...
Najpierw pozycja trzeba było usiąść na brzegu łóżka, nogi na krzesło kolanami na boki, głowa mocno w dół by kręgosłup był wygięty i ani drgnąć heh oczywiście nie da rady się nie ruszyć i ciągle mnie wyzywały że mam ludzkie odruchy
cała seria zastrzyków najpierw znieczulających wzdłuż kręgosłupa a potem główny który wprowadzał cos tam ( nie wiem nie widziałam) w dół kręgosłupa i do tego podłączona była gumowa długa rurka i w to szły zastrzyki przeciwbólowe aha no i na drugą rękę założyli mi drugi wenflon a na palec jakis czujnik od ciśnienia.
Po tym jak juz skończyły to się połozyłam dostałam przeciwbólowca i miałam leżeć z nogami ugiętymi równo żeby zastrzyk równomiernie się rozszedł. Po paru minutach była ulga heh pomógł ten zastrzyk tak że szok
, poprostu zapomniałam że rodzę heh skurcze prawie nie wyczuwalne tylko lekkie bardzo nisko na podbrzuszu. No i potem miał przyjść ktoś sprawdzić rozwarcie ale lekarz co tam był był zły że poprzedni polecił mi zastrzyk i powiedział że ma mnie sam zbadać więc wiedziałam co mnie czeka z nim. Po chwili wszedł lekarz co odbierał mi poród i mówi że jakieś 6 cm ale po chwili pojawił się ten od zastrzyku i mówi że 7,5 a 8cm (ehh nie wspomne o bólu jak mi znowu zrobił :sick
Po badaniu zostałam z Robertem sama , kobieta od znieczulenia od czasu do czasu zerkała do mnie i powiedziała że jak będę mieć uczucie jakby mi się chciało siusiu lub kupkę to mam mówić bo to sygnał do porodu
. Potem potoczył się już wszystko bardzo szybko. Skurcze znowu zaczęły się nasilać na dole, babki wkoło krzyczały a Robert musiał wyjść odetchnąć... No i zostałam sama
Tak sobie leże i czuje dziwne parcie i mówię hohoho no to się zaczyna...:-)
Kobieta od znieczulenia weszła to jej mówię że chyba się zaczyna no to poszła po lekarza ten po chwili przyszedł i mówi pewne 8 cm, ok no to zostałam znowu sama
a tu nagle mocny skurcz i czuje że dziecko mi napiera i tak z 3 razy więc szukam guzika żeby kogoś zawołać..
a ten guzik mi znikł więc mówię no to fajnie więc mądra Gosia zdjeła czujnik ciśnienia z palca a ten zaczął wyć
sasasa..
Przyszła babka od znieczulenia i mówię że już będe rodzić to poszła po lekarza...a ten bada mnie i mówi 9cm i poleciał do innej co rodziła...
no i leże sobie dalej i czuje skurcz i jak leci mi po nogach to sobie mówię ups chyba się posiusiałam
, potem powtórka i już tak mocne skurcze że czułam jak mi dzieciak wychodzi...
więc sama tak sobie leżałam i znowu zdjełam czujnik z palca i wszedł lekarza a ja no nareście i mu mówie że leci mi między nogami
, a on na to to nic i zerka mi między nogi i mówi..
-Widzę główkę , rodzimy
a ja
-ehhh
i banan na twarzy
Z lekarzem weszły 2 babki no i ta od znieczulenia była
Po tym jak powiedział widzę główkę odrazu nogi zjechały w dół,jedna babka zmianiła wszystkich folie na nowe a lekarz powiedział
- zamykamy oczy, głeboki wdech przy skurczu i przemy z całych sił
No to ok mówię
I od razu przyszedł skurcz więc prę i tak sobie oko otwarłam żeby popatrzeć bo mi się w drzwiach wszystko odbijało ale oni zamykamy oczy zamykamy no to ehh innego wyjścia nie było.
Po pierwszym skurczu mówią że jak bedzie następny mam mówić a ja odrazu mowię idzie skurcz , biedaki nie zdążyli się wyprostować ani pogadać i po drugim odrazu trzeci więc się zasapałam jak głupia raz nawet głośno parskłam, potem kolejny, potem kolejne 2 i jedna babka z całych sił dusiła mi na brzuch przy kolejnym skurczu mnie nacieli i przeszła główka( lekko poczułam cięcie a mówią że nie czuć kiedy tną
) i potem kolejny mocny przeszło dziecko ramionami i kolejny lekki i wyciągneli całą Emilkę
:-):-)
Poczułam o nogi jak macha rączkami i nózkami, babka ją na dole między nogami wytarła i połozyli mi ją na brzuszku a wtedy wszedł Robert bo go zawołali. Cała byłam zasapana tylko leżałam z małą na brzuchu i dyszałam i wielki usmiech :-) na twarzy po chwili jak trochę mogłam wydusić z siebie słowo bo aż mnie zatkało mówię do Roberta zobacz
:-):-):-) a Robert w szoku
Potem szycie i o całym bólu jaki czułam wcześniej momentalnie zapomniałam;-)
Mała urodziła się o 23.23, 8 lutego 2007 o wadze 3800g cała i zdrowa :-)