To ja sie podziele z wami moja Tesciowa. tesciu jest wspanialym czlowiekiem, czego nie mozna powiedziec o tesciowej.
Mieszkam w Irlandii i tu tez poznalam Jacka. Znamy sie ponad 3 lata, od prawie dwoch jestesmy razem, w maju bierzemy slub. Zawsze sie smialam z historii o tesciowych. Dopoki nie poznalam swojej...
Wszystko bylo w porzadku dopoki Jacek sie nie oswiadczyl. Na poczatku nie zwrocilam uwagi na to co sie "dzialo" podczas kolacji zarenczynowej, ale okazalo sie pozniej. Otoz Jacek odbieral duzo telefonow od mamy. Mowil: nie moge teraz rozmawiac, zadzwonie pozniej. I tak kilka razy. W koncu wylaczyl telefon. Po zarenczynach zadzonilismy do rodzicow z nowinami. moi pogratulowali i wygladali na zadowolonych. Ale Jacka mama nie bardzo: otoz postawil ich przed faktem dokonanym. powinien zadzwonic wczesniej, ze cos takiego planuje, a nie tuz przed. ze powinien spytac ich o zdanie. spytac o zdanie mich rodzicow. jedyne co wtedy pomyslalam to, to ze jego mama jest tradycjonalistka.
ale zaczelo sie pozniej. ciagle telefony co robimy gdzie, jak i dlaczego? kontrolowanie na kazdym kroku. dlaczego kolacje jemy tak pozno, dlaczego dopiero wstalismy, dlaczego wychodzimy, gdzie i po co? dlaczego jedziemy na zakupy, po co nam zakupy i czy duzo wydalismy. Pojawily sei pytania ile zarabiamy, ile placimy w rachunkach, ile wydajemy.
Zdarzalo sie, ze jesli Jacek nie odebral telefonu bo byl w pracy i nie mogl, dobijala sie do mnie, a jesli ja mialam podobnie i nie moglam odebrac - mialam telefon od znajomych, ze tesciowa Jacka szuka i sie pyta czy nic nam nie jest... Mowili w TV o wypadku w Belfascie a dzwonila do nas czy to nie my (mieszkamy w Dublinie) - mimo ze podawali imiona.
Telefony byly czesto i o wszystko.Czulam sie jak by mieszkala w pokoju obok.
Czytala dziwne artykuly i ogladala programy o Irladnii, ktore nieco byly inne niz rzeczywistosc. Przeksztalcala to na swoj sposob. Kiedys zadzwonila o 1 w nocy z krzykiem gdzie my mieszkamy, ze irladnia jest niebezpieczna ze mamy natychmiast wracac do kraju. Nawet wlaczylismy TV, okazalo sie program byl na temat strac miedzy chrzescijananami a protestantami w Irlandii Polnocnej. Widac bylo zolenierzy z karabinami, czolgi na drogach. Film byl historyczny z LAT 70! nie dalo sie jej wytlumaczyc, ze polnoc nie ma nic do rzeczy. mamy wracac do Polski i juz.
Kupilismy dom. i wtedy Jacek przyszedl i powiedzial, ze mama stwierdzila ze MUSZE podpisac intercyze. (On sprzedawal swoje mieszkanie w Polsce i kupil samochod zanim zaczelismy byc razem) na pytanie dlaczego mam podpisac odpowiedziala, "a co bedzie jak sie rozstaniemy". Musiala wiedziec gdzie kupujemy dom, na jakich warunkach, za ile, jaki kredyt. wszystko bylo nie tak i zle. Intercyzy nie podpisalam, Jacek powiedzial ze nie powinien mi o tym mowic i ze on tego nie chce.
Pozniej wizyta rodzicow w Irlandii. Skoro juz wiedzialam jaka ona jest chcialam, zeby wszystko bylo jak najlepiej. domowe obiady, wycieczki, pokazanie Irlandii (z jak najlepszej strony). NIC kompletnie NIC jej sie nie podobalo. ani gory, ani klify, ani ocean, ani okolica. wszystko bylo zbyte: "i co w tym ladnego?". Przegladajac zdjecia z ich wizyty zobaczylam, ze na kazdym wyglada jak by byla tu zakare. jak strute zwierze. pokazalam to Jackowi - powiedzial, ze jego matka, odkad pamieta jest wiecznie niezadowolona.
Ale, kolejna wizyta w polsce i... wiem, ze tesciowa sobie nie radzi z sytuacja. wziela mnie na babska rozmowe. Dowiedzialam sie, ze odkad Jacek wyjechal ona myslala, ze wroci. ze pozna dziewczyne, ktora go sciagnie do kraju z powrotem, ale NIESTETY poznal mnie. ze nienawidzi Irlandii (byla raz) i na samo to slowo jest chora. nie cierpi, nic co jest z tym krajem zwiazane. Ze irlandiia odebrala jej jedyne i ukochane dziecko. Ze ja powinnam bardziej o jacka zadbac. Bo gdy on mieszkal w domu to ona - prala, sprzatala, gotowala (my w domu dzielimy sie obowiazkami), robila wszystko zeby mu bylo dobrze (sic!). i ja tez sie musze postarac. zrobilo mi sie cholernie przykro. poczulam sie tak, jakbym nie potrafila zadbac o mezczyzne, ktore bezgranicznie kocham.
spytalam sie jej wtedy jak sobie wyobraza nasz powrot do kraju? Kiedy oboje, tu na miejscu mamy dom, prace, znajomych. zyje nam sie dobrze. lubimy to miejsce. Odpowiedziala, ze powinnismy oddac psa, sprzedac dom i wrocic do domu. Moglibysmy mieszkac z nia i tesciem bo maja wolny pokoj (sic!) - finansowo tez by pomogli. Powiedzialam jej wtedy, ze jesli przekona Jacka do powrotu i na taki uklad to ja wroce z nim.
Pojawila sie tez kwestia pieniedzy. naszych pieniedzy. ogolnie stwierdzila, jak my sobie radzimy? i ze sobie nie radzimy i ZARZADALA od Jacka wgladu w stan konta (!!!) kiedy sie wtracilam, uslyszalam, ze to sa sprawy rodzinne. Bardzo zabolalo mnie wtedy to, ze Jacek nie zareagowal. Nie wiem czy pokazal jej to konto czy co jej powiedzial. ja wtedy wyszlam z domu.
skonczylo sie to tym, ze po powrocie do domu mielismy straszna awanture. o jego matke. o jej stosunek do nas, do mnie, do jej sposobu zachowania. doszlo do tego, ze zarzadalam, ze albo ONA sie zmieni i z nia porozmawia, bo to jest nie do zaakceptowania - obiecal, ze to sie zmieni. Zmienilo sie tylko tyle, ze przez pewien czas dzwonila jak wiedziala, ze nie ma mnie w poblizu. co wywolalo kolejna awanture miedzy mna a Jackiem - bo sie go spytalam czy cos przede mna ukrywa, skoro wychodzi z domu, pod pretekstem spaceru z psem, zeby do niej zadzwonic, albo oddzwonic.
teraz jestem w ciazy. nie powinnam wychdozic - bo sie przeziebie. nie powinnam brac witamin dla kobiet w ciazy - bo dziecko bedzie chore. Powinnismy oddac psa - bo dziecko bedzie chore. Pewnego dnia, zadzwonila i powiedziala, ze my sobie nie damy rady. ze jak my sobie wyobrazamy wychowac dziecko? ze nie bedziemy w stanie. i ona CHCE, zeby dziecko zostalo przyslane do Polski jak mi sie macierzynskie skonczy. ona je bedzie wychowyac. Jak to uslyszalam to wyszlam z siebie. Moze nie powinnam, ale Jackowi zostalo postawione ultimatum albo on ja zamknie, albo to ja zmienie mu numer telefonu, zmienie swoj i ta kobieta w zyciu wnuka/wnuczki nie zobaczy bo dziecko z irlandii bez zgody matki nie wyjedzie. a jesli to nie pomoze to zostanie z nia i jej problemami sam. bo ja tego nie wytrzymam.
Jak na razie zmienilo sie tyle, ze faktycznie dzwoni mniej. ciagle jej sie nic nie podoba ale Jacek sie rozlacza i nie dyskutuje z nia jak kiedys. Wiem, ze to jest jego matka. I jak kazda matka martwi sie o swoje dziecko. pytalam sie go czy byla taka kiedy byl w poprzednich zwiazkach (mial 2) okazalo sie, ze nie. ze dopiero po zareczynach sie zaczelo.
Teraz w maju rodzice przyjezdzaja na nasz slub. i nie potrafie sie z tego cieszyc. wszystko mnie przeraza. Idac ogladac miejsce na kolacje widze to co jej sie moze nie spodobac. wiem, ze sukienka bedzie zla (Jacek mam mnie ZMUSIC, do dlugiej sukni slubnej - mimo ze bierzemy cywilny tylko), garnituru porzadnego w irlandii nie dostaniemy. wybierajac cokolwiek widze jej niezadowolona mine. Jacek chyba wie co sie dzieje ze mna bo obiecuje, ze Tesc z nia rozmawia i bedzie dobrze. ale ja wiem, ze nie. ale jesli zepsuje mi NASZ dzien, ja jej nie zapomne tego do konca zycia...
Przepraszam, ze tak dlugo, ale z tego mozna ksiazke napisac. to i tak nie wszystko. I pewnie bedzie tego coraz wiecej i wiecej. Jedyne co jestem pewna to, to ze Jacek boi sie panicznie, ze ja kiedys przez jego matke odejde. Wie, ze jestem nerwus i duzo rzeczy najpierw robie pozniej mysle, i przeraza go mysl, ze zrobie tak jak mowie.
a ja marze o tym, zeby to sie kiedys zmienilo...