Czy wy też macie tak że starsze dzieci się was kompletnie nie słuchają są złośliwe pyskują i mają generalnie wszystko gdzieś?. U nas po urodzeniu młodszej jest po prostu jakaś masakra córka starsza jest bardzo ambitna bardzo inteligentna ale tak nami rządzi manipuluje dosłownie wszystkimi i umie nas zrobić w konia że już po prostu do niej siły nie mamy kiedy to minie. Bywają takie wieczory i dni że ja się nawet nie mam siły umyć, czuję że w nocy w ogóle nie było a dni się w ogóle nie kończą. Kocham swoje dzieci nad życie wiem że one kochają mnie ale mam wrażenie że się wypaliłam jako matka
Niestety tak - starsze dziecko próbuje nami rządzić. W dodatku ma charakter marudy, o wszystko płacze. Młodsza córka chce chce np słodycze, to przychodzi i pyta, czy może. Starszy synek chce słodycze , to najpierw się popłacze, a później z krzykiem "masz mi dać słodycze!"
no serio nie wiem czemu tak, bo jeśli to by było od naszego wychowania, to oboje powinni reagować podobnie. A to są zupełnie inne charaktery, a ja się nie mogę pogodzić z tym, że mam czteroletniego marudę. Miałam nadzieję, że to minie - ale kiedy? Kiedy skończy się "NIEEEE" na wszystko, co powiem? A to raczej nie kwestia wieku, bo córka tak nie ma. Synek krzyczy o wszystko, nawet jak powie, że czegoś chce, to później krzyczy / płacze / marudzi, że on jednak nie do końca to chciał. Np sala zabaw - regularnie się powtarza zachowanie. Najpierw marudzi pół dnia, że on chce iść. Mamy iść : on ucieka, jego siostra się ubiera. Ja i córka jesteśmy gotowe do wyjścia, synek w ryk, bo on też chce iść, ale uciekał i jest niegotowy, musimy na niego czekać. Jak już dojdziemy na tą salę, to on pobawi się 5-10 minut i marudzi, że chce wyjść. Oczywiście nie wychodzimy, bo córka się bawi ładnie. Koniec czasu, córka idzie do wyjścia - a synek w płacz, bo on chce zostać!
Czuję się bezsilna, obwiniam się za zachowanie synka. Obwiniam się jak na niego nawrzeszczę, obwiniam się jak odpuszczę i nigdzie nie idziemy albo jak wyjdę tylko z córką a on płacze i na nas krzyczy, że mamy czekać - a my mimo to idziemy (synek zostaje wtedy z tatą, ubiera się w 2 minuty i za nami biegną, on zapłakany). Czuję się źle, jak tak samo jest z wieczorną książką : albo on ucieka i płacze gdy zaczniemy czytać bez niego, albo córka musi na niego czekać.
Obwiniam się też za to, że te zachowania mnie do tego stopnia denerwują, że krzyczę, mam ochotę go zostawić samego w pokoju i mam dosyć jego towarzystwa. A to przecież moje dziecko, które kocham. Mam pretensje do siebie, że nie potrafię wpłynąć na synka tak, żeby jego zachowanie mniej raniło jego siostrę. Czuję się bezsilna.