Dziękuję za ten wątek. Miałam ochotę założyć podobny, wypłakać się.
Ja mam dwójkę dzieci, synek 4 latka i córka 2,5. Ostatnio przechodzimy maraton chorób (przeziębienie, ospa, grypa typu A - oczywiście po kolei). Ja też przeszłam grypę, 5 dni gorączka powyżej 38,5 stopnia, dopiero dochodzę do siebie - z zapaleniem zatok po grypie. Przez to spędzamy cały czas w domu, dzieci marudne, ja nie mam siły. Na początku przyjeżdżała moja mama - do dzieci chorych na ospę, ale jak wyszło, że grypa, to przestała przyjeżdżać. Ja wtedy wzięłam urlop, później opiekę na nich. Ale za późno - moi rodzice też się zarazili.
Mam dosyć. Dzieci się biją i kłócą. Jeszcze córka się dzieli z bratem, jest zazwyczaj miła. Ale synek? Tylko ją zobaczy i złośliwe uwagi w stylu "wyrzucę do kosza Twoją zabawkę", jęczy, płacze, krzyczy na nas wszystkich, wyrywa jej jego rzeczy (sam bawiąc się jej zabawkami). Ja już też zaczęłam krzyczeć, bo córka ucieka do mnie kilkanaście razy z płaczem, że coś jej brat zrobił. Chodziliśmy do psychologa, mamy zalecenia pracy z synkiem - których głównym aspektem jest spokój rodzica. A ja już nie wytrzymuję. Z tymi złośliwościami, z jękami od razu po obudzeniu się, z marudzeniem. Sama nie mam siły, mam ciągłe zawroty głowy - ale staram się z nimi bawić, gotuję dla nich, sprzątam. Tylko że mi się już nie chce, gdy ja ostatkiem sił robię obiad, oni wywalają i się kłócą, nawet później nie próbując obiadu i krzycząc o czipsy (nie dostali). Jak mąż kończy pracę, to zamiast się pobawić z tatą, to jest ryk "ja chcę do mamyyyyyyyyyyy" - a mama chce odpocząć. Jak mają się położyć ze mną, to poleżą minutę i po mnie skaczą. Przez to ja krzyczę, nie mam cierpliwości. Córkę mam złotą - ona mimo wszystko nie traci dobrego humoru. Czasem krzyczy o coś, jak to dwulatka, ale nigdy złośliwie - tak jak brat. Ale do synka cierpliwości już nie mam wcale. Właśnie wyłączył siostrze audiobooka, bo on już nie chce słuchać... I córa w płacz.