No i znowu mnie moje kochanie obudziło bladym świtem. Ma szczęście, że zrobił to chociaż w przyjemny sposób
. A jak po wszystkim się go zapytałam, czemu tak wcześnie, to co mi odpowiedział? Że obudził się, było jeszcze 45 minut do Grand Prix Korei Formuły 1, to co miał czas marnować. No i jak tu nie udusić łobuza?! Ale coś go chyba pokarało, bo zdaje się, że przesuwają start wyścigu, bo tor mokry.
Ale chociaż jesteśmy już po dobrym śniadaniu, posprzątałam po nim, siedzę sobie przy czyściutkiej wyspie kuchennej i zganiam z niej uparte kocisko, które usiłuje wleźć, żeby położyć mi się na lapciaku.
od dwóch dni umieram też z bólu pleców:-( czuję się jak jakaś staruszka, co się schylę, czy przekręcę to słychać jakieś zgrzyty, M. trochę wczoraj masował, ale niestety niewiele pomogło
to sobie ponarzekałam, sorki za te smuty
na chwilę obecną wybraliśmy imię dla naszej królewny - Lilianna czyli mała Lili:-) na razie nikomu się nim nie chwaliliśmy, jeszcze będę przeglądać kalendarz, ale raczej już tak zostanie, bo to jedyne imię na które na razie wspólnie z M. się zgadzamy
Bosonóżka tak czytam Twoje posty i doszłam dziś do wniosku, że bije od Ciebie szczęście i zadowolenie z życia, związku z M., pracy, samej siebie, a Wasza Gwiazdeczka Stellka będzie dopełnieniem tego szczęścia
p.s na przepisach zostawiłam pytanie do Ciebie;-)
koncia każda zmiana w wystroju gniazdka na plus tak bardzo cieszy oko:-), ja jestem na etapie wymyślania jak tanio i ladnie urządzić sypialnie i pokój dziecięcy, tyle że musze mysleć o wszystkim od podstaw, a tak już bym chciała wieszać też firaneczki
Patik, na kulinariach odpowiedziałam. I też mnie łamie jak staruszkę, ciągle się wyginam i prężę jak kot przez M. i domagam się masowania. Ale to też cieżkie, bo nawet nie mam się jak na brzuszku położyć.
Mówisz, że szczęście ode mnie bije i zadowolenie... Zgrzeszyłabym, gdybym zaczęła narzekać, bo jesteśmy z M. teraz naprawdę szczęśliwi. Za nami duże przejścia, lata ciężkie i sporo szarpaniny. Ale kochamy się jak wariaci, dogadujemy się teraz bez słów, a to już trzy czwarte sukcesu. No i ten rok mamy co prawda bardzo pracowity i męczący, ale to najpiękniejszy rok w naszym życiu. W pracy nam się obojgu układa, kupiliśmy wymarzone, większe mieszkanie, jego urządzanie pochłania nam całą kasę i masę czasu, ale strasznie nas cieszy i zbliża jeszcze bardziej do siebie, no i zdecydowaliśmy się na dziecko i udała nam się "produkcja" za pierwszym razem. A teraz to już tylko góry przenosić!
A z remontami i urządzaniem - no tak już jest, że tak się chce od razu przejść już do tego przysłowiowego "wieszania firaneczek". Chociaż ja jestem inna i mnie najbardziej cieszy etap projektowania, rysowania, szukania i układania sobie w głowie, jak dane pomieszczenie ma wyglądać.
Scarletka, super Ci niespodziankę mąż zrobił! Mam nadzieję, że będzie miał teraz coraz więcej czasu dla Was. No i gratulacje z teściową - przyda Wam się trochę spokoju i czasu tylko i wyłącznie dla siebie.
Katjusza, nie wiem, czy za zachowanie z mężem podziwiam Cię, czy się wręcz boję ;-) Pozwolisz, że mojemu M. o tym nie opowiem, bo jeszcze weźmie sobie do serca i też będzie tak chciał