Zmęczonam! M. z takim przytupem szukał toreb na zakupy w kuchni, że rozbudziłam się kompletnie. I jakoś syndromu "rzepa" dostałam, przykleiłam się do M., odmówiłam puszczenia i stwierdziłam, że przez weekend nie rozstajemy się nawet na chwilę! Szybki prysznic i o 9.00 byliśmy już na naszym ulubionym bazarku. I było tak fajnie, słoneczko świeciło, chodziliśmy za rączkę i robiliśmy zakupy - do koszyka, bo torby wielorazowej M. nie znalazł (bo uprałam
).
A teraz jestem już po:
- zakupach
- śniadaniu
- zrobieniu "miednicy" surówki z włoskiej kapusty
- odstawieniu mięsa do macerowania
- a dodatkowo kończy mi się gotować pyszny barszcz biały!
I chwilowo padłam na kanapę z BB. Kręgosłup i biodra bolą
dzien dobry
my juz po sniadaniu.
Kawa??
Ruda, kawy!!!! Potrzebuję małego kopa energetycznego coby kuchnię odskrobać.
Martusia no wlasnie jak to jest z tym cyklinowaniem?? w jakich miesiacach cyklinowałas?? i przed urodzeniem dzidziusia?? bo odradzają mi ze niby tak strasznie smierdzi i ze już za zimno.... ale ja chce poprawic pięknie parkiet :/:/
Ona, jakie za zimno?! Ogrzewanie przecież masz. Cykliniarki co prawda mają pochłaniacze pyłu, ale i tak Ci się zapyli na maksa - nie ma bata. Ale za to lakiery są teraz prawie bezwonne, zawsze możesz też zdecydować się na olejowanie - a to wręcz ładnie pachnie. Poza tym zawsze pozostaje powrót do mamy na kilka dni i pozostawienie męża "z misją". Ja to tak myślę, że lepiej teraz, niż jak maleństwo będzie na świecie, po co mu zaburzać poukładany światek?
Witam Mamusie.
Przyznaje się że dopiero się zwlekłam. Mąż doczołgał się do domu przed 1 w nocy oczywiście pijany bo nie mógł odmówić nikomu. Zrobiłam awanturę ale chyba i tak nic nie czaił. Pierwszy raz spał oddzielnie na małym łóżku w drugim pokoju! A od rana sprząta, zrobił zakupy i właśnie rozwiesza pranie a mówi do mnie takim spokojnym głosikiem. Jak potulny baran się zachowuje... Przyszedł mnie przepraszać ale go wygoniłam żeby nie myślał że sobie może tak postępować a ja będę go głaskać! Wczoraj się zwyłam aż się dziecko zaczeło ruszać. Chyba czuje moje emocje i słyszało mój krzyk. Aż mam wyrzuty sumienia że je wystraszyłam.
Ewi, wyrzuty to ma mieć twój mąż, a nie Ty. O ile rozumiem potrzebę uczestnictwa służbowo w imprezie, o tyle fundowania ciężarnej atrakcji w postaci przywleczenia się do domu po pijanemu - nie ogarniam. Ja m.in. dlatego po prostu zabraniam M. picia, kiedy ja jestem w mieście. Ja bez ciąży nerwowo reaguję, nie lubię i tyle, a poza tym znam naszych przyjaciół - dla nich nie istnieje "mało". Ale w ciąży po co mi takie nerwy? Za to do męskiego spotkania z wódeczką, meczykiem lub play station, kiedy wyjeżdżam na kilka dni wręcz go zachęcam ;-) Zazwyczaj jeszcze w drzwiach mu przypominam: ale ja cię proszę, zresetuj się, kiedy mnie nie będzie
. Czego oczy nie widzą...
Co do zakupów dzieciaczkowych - ja na razie czekam (nie licząc kilku maleńkich pierdółek) z bardzo prozaicznego powodu: mamy maaasę wydatków związanych z meblowaniem się i nasze wydatki dyktuje rozplanowany arkusz w excellu. A wyprawka została wpisana na listopad i na koniec listopada kupiliśmy bilety do UK, do mojej psiapsióły-ciężarówki też. No i w 3 dni pełną wyprawkę nie licząc rzeczy typu wózek, wanienka i meble zamierzamy skompletować.
Ok, kawa i jadę! Na ścierze przez kuchnię ;-)