Wiem, że to pewnie nie miejsce na to, ale muszę się wyżalić!!!
Qrcze, dziewczyny, ja nie rozumiem niektórych matek! Włąśnie rozmawiałam przez telefon z siostrą, był u niej mój brat na co dzień mieszkający w Anglii ze swoją żoną i 4-letnią córcią (one mieszkają w Polsce). Od razu przyznaję - nie lubię mojej bratowej, moja siostra nie lubi mojej bratowej, nikt w naszej rodzinie jej nie lubi. Cholerka, mam wrażenie, że nawet mój brat już jej nie lubi. A nie lubimy jej, bo jest okropna dla mojego brata, wyżywa się na nim, uważa za głupka i jeszcze milion innych podobnych powodów. Długa historia, aż szkoda opowiadać.
No i siostra dzwoni dzisiaj i mi opowiada:
- 4 letniej Oli nie wolno dotykać hula-hop, bo zrobi sobie krzywdę
- piłki nie wolno dotykać, bo zrobi sobie krzywdę
- biegać nie wolno, bo patrz wyżej
- chodzić szybciej nie wolno, j.w.
- wejść na trawę, bo rosa. Ergo - zrobi sobie krzywdę.
Wolno jej za to bez kontroli oglądać tv i grać w gry komputerowe. Wolno jeść nieograniczone ilości słodyczy i innego syfu. I jakoś problemu nie sprawia fakt, że mała w wieku 4 lat waży 24 kg i wyginają jej się stawy kolanowe - to przecież krzywdy jej nie uczyni.
Aż mnie trzęsie, jak o tym pomyślę!!! Na dodatek od września dziewczyna przenosi się do UK i nie zabiera ze sobą córeczki. Nie może, bo mała z pewnością będzie tam dyskryminowana! No dziewczyny, wiem, że niektóre z Was są w Anglii i Irlandii - czy tam naprawdę nie można mieć polskiego dziecka, bo będzie prześladowane?!!
Tym sposobem malutka zostanie z teściową mojego brata, która jest jeszcze gorsza niż moja bratowa. Wychowanie dziecka w jej wydaniu to zmuszenie krzykiem do siedzenia w miejscu, żeby kochana babcia miała czas na oglądanie TV i odpalanie jednego papierosa od drugiego. JESTEM ZAŁAMANA!!! Najchętniej sama zabrałabym malutką, ale na to nie zgodzi się moja bratowa.