witam,
dziś myślałam, że Ola zostaje ze mną w domu, bo nie chciała iść do żłobka, jak w końcu powiedziałam, że ok, zostaje, wzięła lalkę i poszła buty zakładać...weź zrozum bobasa
powtórzę się, moja mama bardzo mi się przydała po porodzie do prania, sprzątania i gotowania, od kilku lat uczę ją gotować lekko i jakoś mi to wychodzi, pomogła bardzo, do Oli się nie wtrącała, chyba że zapytałam. my siedzieliśmy z Olą w pokoju, a ona w kuchni robiła, zajmowała sie sobą. była 2,5 dnia. potem przyjechała na 2,5 dnia teściowa. usmażyła na głebokim tłuszczu mięcho, jak zobaczyłam, powiedziałam że ja przecież nie mogę tego jeść i chcę to mięsko (kurczak to był) z marchewką na parze, to spaliła mi garnek parowy (na kuchni indukcyjnej, mission imposible....), drugiego dnia robiłam sama już obiad. łaskawie uprasowała tylko Oli rzeczy, naszych już nie, bo po co, i ciągle przychodziła, że ja mam dawać Oli dużo miłości i czułości. zjadła mi też pulpeciki zostawione przez mamę specjalnie dla mnie.... jakoś mi tak te pulpeciki weszły w głowę, że do tej pory mam nerwa... wpadłam w depresję, ryczałam non stop i kazałam mężowi ją odprawić do domu. wiedziałam że tak będzie... zresztą przecież wam pisałam, że w święta u niej też nie miałam co jeść....ale to może na wątek zamknięty.... teraz chcę mamę, żeby z Olą posiedziała jak ja pójdę rodzić i te ze dwa-trzy dni po porodzie. wtedy tak jak mówiłam, wpadłam w lekką depresję, mąż odprawił teściową, mamie powiedziałam, że na razie ma nie przyjeżdżać, męża wygnałam do pracy i po tygodniu od porodu zostałam sama z Olą. pierwszy dzień masakra, drugiego się zawzięłam, umalowałam, uczesałam, ubrałam normalnie, nawet położna środowiskowa jak przyszła, od razu zapytała, czy sama zostałam, bo lepiej wyglądam
makota, jak nie masz L4 leżącego, to ZUS może cię w nos pocałować. poszukaj fitness dla ciężarnych, teraz zima, więc za bardzo nie ma co robić. ja z Olą byłam na zwolnieniu od 18 tc, siedziałam sama, bo mój mąż z pracy wracał po 20, internet, seriale, sklepy, basen...