Ja mieszkam w małej miejscowości i u nas niektóre patologiczne rodziny doskonale sobie radzą z życiem z socjalu. Dzieci ile da fabryka, matka bezrobotna, deklarująca się jako samotna matka. Konkubent przed wizytą kontrolną zabiera z mieszkania wszystkie swoje rzeczy i idzie w melanż, potem wraca. Kobieta na czarno ogarnia jakiś dochód, np. organizuje w domu metę. I pieniądze są, tylko przeważnie idą na fajki i alkohol.
Nie chcę za bardzo wchodzić w dyskusje polityczne, żeby nie było między nami zgrzytów, ale osobiście wolałabym żeby wsparcie rodzin było regulowane kontrolą wydatków na dziecko, albo karty przedpłaconej, która uwzględnia określone grupy produktów czy usług np. leki, zabawki, artykuły drogeryjne dla dzieci, produkty spożywcze (ale nie alko i papierosy), artykuły związane z edukacją, usługi związane z edukacją itp. Niech by to nawet była wyższa kwota, ale z pewnością, że zostanie wykorzystana zgodnie z przeznaczeniem.