reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak wyluzować podczas starań?

szydełkowania nie polecam, ja tam zaczęłam i zrobiłam kosz mojżesza dla siostrzeńca, który był wtedy w płynach owodniowych 😝 I oczywiście plan był taki, że zrobię też dla swojego dziecka i dalej czekam na to dziecko, żeby wiedzieć w jakich kolorach zrobić 🤣 Potem zrobiłam różne gadżety dla Papryka (tj. Patryka) i to dobrze nie wpływa na nie myślenie o dzieciach 😁 Pochwalę się, a co! Macie foteczki 😉
Powiem tylko WOW!!!!
 
reklama
Pochwalisz się? Jak nie chcesz tu może być na priv 🙂
zaczęłam tak naprawdę w zeszłym roku i szydełkuję tylko w zimne wieczory, bo, jak robi się ciepło to włóczki idą w kąt (nie mam wtedy na to czasu). Więc jakoś dużo tego nie ma, ale znajdziecie zdjęcia na instagramie czy fb pod nazwą: sawickaszydelkuje 😉
 
szydełkowania nie polecam, ja tam zaczęłam i zrobiłam kosz mojżesza dla siostrzeńca, który był wtedy w płynach owodniowych 😝 I oczywiście plan był taki, że zrobię też dla swojego dziecka i dalej czekam na to dziecko, żeby wiedzieć w jakich kolorach zrobić 🤣 Potem zrobiłam różne gadżety dla Papryka (tj. Patryka) i to dobrze nie wpływa na nie myślenie o dzieciach 😁 Pochwalę się, a co! Macie foteczki 😉

A ja bym polecała 😁
Sama szydełkuje i uważam, ze to swietny sposób na nie myślenie. W sumie o czymkolwiek. Obecnie mam na projekcie wielgachny koc. Taki jak stad do nieskończoności.
Robie tez chusty, czapki, rękawiczki.
Nie robię zabawek, bo jakos wole inne projekty. Ale swego czasu robiłam ośmiorniczki dla wcześniaków.
Kazdemu pasuje coś innego, każdy ma inne zainteresowania. Jedna osoba ogarnie szydełko i druty, inna się zagotuje i poleci na księżyc sama tylko siła wkurzenia. Jedna osoba rzuci się w treningi fizyczne, inna zajmie się układaniem i aranżacja ikeban. Nie ma zasady „jedno rozwiązanie dla wszystkich”.
 
Najważniejsze to uświadomić sobie, że jeśli wiemy, że mamy problem medyczny z zajściem w ciążę, to samo odpuszczenie nie pomoże, a wręc może zaszkodzić.

U mnie trochę przekornie - miałam problem z krótką faza lutealną, ale lekarz ja zbył, mówiąc, że najważniejsze jest, że mam regularne, naturalne owulacje. Staraliśmy się już prawie pół roku i dostałam ofertę zmiany pracy. Długo procesowalam w głowie, a w końcu stwierdziłam, że lepiej dla mojego zdrowia jak prace zmienię, a dziecko odłożymy w czasie na przyszły rok. Bardzo to przeżyłam.

W sierpniu brałam globulki od ginekologa przez złe wyniki cytologii, które teoretycznie mogły powodować czasowa niepłodność. Mój na przełomie sierpnia, września był chory. W tym czasie też podjęłam decyzję o zmianie pracy. Przestałam używać testów owulacyjnych, ale brałam witaminy i sprawdzałam temperaturę, żeby obserwować, czy cykl się wydłuża (a dokładnie faza lutealna). Generalnie nie nastawiałam się, że się uda, no bo jak?

Wystarczyło z głowy wyrzucić stres związany z obecną praca i wrzucić sobie luz związany z nową. Zaszłam w cyklu, w którym wszystko było nie tak. Dziś mam 18tc.
 
To ja się podzielę swoim doświadczeniem. Od paru lat staraliśmy się z partnerem o dzidziusia bez skutku. Nasienie partnera prawidłowe a u mnie stwierdzono PCOS. Tak naprawdę przestałam się aż tak stresować jak trafiłam do kliniki niepłodności. Początki były ciężkie, bo czytałam dosłownie wszystko co możliwe w internecie oraz udzielałam się nadmiernie na forum. Mój partner zwrócił mi uwagę , ze popadam w obsesje a tak naprawdę jesteśmy w bardzo dobrych rękach i doświadczenie lekarzy powinno mnie uspokoić. I miał racje. Przestałam intensywnie szukać informacji i zajęłam się wszystkiem co sprawiało mi radość. Zmęczyłam się sama soba i dopiero po czasie odpuściłam. Miałam presję czasu , bo mam 31lat i myślałam ciagle o nieudanych stymulacjach i później zaczęły się rozmowy o in vitro. Pewnego dnia powiedziałam sobie - dość. Zajęłam się bardzo pracą ( starałam się bardziej niż dawniej) oraz rozpoczęłam nowe hobby. Stwierdziłam, ze skoro tak jest to nie mam na to wpływu. Cieszyłam się z nowego hobby i dość mocno pochłonęła mnie nauka o tym co chce robić. Nadeszły święta i brak miesiączki… zrobiłam test ciążowy , ale byłam pewna , ze to ovitrelle utrzymuje się w organizmie. Później kolejne 5 dni codziennie rano test ciążowy - wychodziły pozytywne. Wizyta u ginekologa i potwierdzona ciąża. Jestem w 7tc. Przyznaje - odpuściłam i nie doszło nawet do in vitro, ponieważ się udało przy stymulacji. Myśle , że zaufanie i poddanie się doświadczeniu lekarzy zrzuca z nas spory niepokój. Nie mówię , ze to jest powodem mojego zajęcia w ciąże ( ze odpuściłam ), ale sam fakt uświadomienia sobie czasem naszej desperacji i czytania wszystkiego co możliwe zabiera radość życia.
 
reklama
Ja byłam kiedyś na grupie dla staraczek, nie tutaj, i w pewnym momencie poczułam, że zaczęło mi odbijać. Ta obserwacja śluzu, chociaż zupełnie się na tym nie znam, to doszukiwanie się objawów tydzień po owulacji, nie. Powiedziałam sobie "dość". To nie dla mnie. W pewnym momencie złapałam się na tym, że każdą wolną chwilę (ale też w pracy) spędzam na nakręcaniu się, sztucznym pocieszaniu i hasłach "dopóki nie ma okresu, to jest nadzieja). Ja osobiście jestem zdania, że najlepiej starać się we dwójkę, to znaczy ja i partner, nie mieszać w to innych, choćby byli tylko nickami na forum. Myślę, że to po części uzależnia, to porównywanie zrobionych badań, cykli, objawów. Później wygląda to tak, jakby starania były celem samym w sobie, a nie ciąża.
 
Do góry