reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Dziewczyny ze starań 2022 - bez tabu

Ja nie wiem jak jest gdzieś indziej i chętnie poczytam. Myślę że specyficzne dla Polski (i innych krajów mocno katolickich) jest łączenie tego z takimi totalnie religijnymi albo proliferskimi argumentami.

Mój problem interpretacyjny polega na tym, że nie poznałam do tej pory żadnej ultra katolickiej, proliferskiej pary, która miałaby realny problem z posiadaniem dzieci. Wszystkie, które znam, mają liczne rodziny, są z nich dumne i udzielają się w obronie życia. Przyszło im to wszystko łatwo, niekiedy czasem narzekali, że zbyt łatwo...
Chciałabym wiedzieć, jak sobie radzą i jakie pytania sobie zadają te bardziej "ortodoksyjne" pary w momencie, gdy pojawia się realny problem... Moja mama ostatnio powiedziała mi, że przechodziła obok kościoła Dominikanów i widziała ogłoszenie o mszy dla par, które pragną mieć dzieci. Może tak sobie radzą...? Ale co na dłuższą metę...?
 
reklama
Ja nie wiem jak jest gdzieś indziej i chętnie poczytam. Myślę że specyficzne dla Polski (i innych krajów mocno katolickich) jest łączenie tego z takimi totalnie religijnymi albo proliferskimi argumentami.

Na Instagramie widzialam, że amerykańscy protestanci nie mają z tym aż takiego problemu ale to też może być tak, że obserwuje kogoś z takiej bańki i totalnie nie powinnam wyciągać wniosków na podstawie tego :D. Biorę na to poprawkę :D.

Znowu będzie bardzo wyczerpująca odpowiedź:-D
Ja z kolei wiem, co na to francuscy protestanci ;-)
Zasadniczo podążają za obowiązującym prawem administracyjnym. To tak jak ze ślubem: nie ma takiego sakramentu, jest tylko ślub w urzędzie i pobłogosławienie go w kościele. Dlatego nie ma u protestantów "rozwodów kościelnych", bo kościół po prostu respektuje rozwód cywilny. Podobnie z resztą kwestii - wszystko zależy od aktualnie obowiązujących zasad. Np. małżeństwo dla wszystkich - od kiedy prawnie jest we Francji możliwe, odbywają się też kościelne śluby par jednopłciowych. W kwestiach bioetycznych - jest analogicznie.
Człowiek jest przede wszystkim istotą społeczną, myślącą - i ten aspekt przeważa nad wizją człowieka jako biologicznego ciała i zbioru komórek. Słowem - ciało i dusza są nierozłączne, nie ma więc etycznego problemu np. z nadmiarem embrionów. Nie chodzi o to, że nie jest to człowiek, jednak człowiek nie w pełnej funkcji biologiczno-społecznej. Ale idea jest taka, by kreować np. jak najmniej nadprogramowych embrionów przy IVF na prośbę pary. A w przypadku tych, które pozostają - nadal najważniejsze jest dobro człowieka. Więc jeśli embriony zostają wykorzystane do badań dla dobra ludzkości, protestanci nie są przeciwni.
 
Mój problem interpretacyjny polega na tym, że nie poznałam do tej pory żadnej ultra katolickiej, proliferskiej pary, która miałaby realny problem z posiadaniem dzieci. Wszystkie, które znam, mają liczne rodziny, są z nich dumne i udzielają się w obronie życia. Przyszło im to wszystko łatwo, niekiedy czasem narzekali, że zbyt łatwo...
Chciałabym wiedzieć, jak sobie radzą i jakie pytania sobie zadają te bardziej "ortodoksyjne" pary w momencie, gdy pojawia się realny problem... Moja mama ostatnio powiedziała mi, że przechodziła obok kościoła Dominikanów i widziała ogłoszenie o mszy dla par, które pragną mieć dzieci. Może tak sobie radzą...? Ale co na dłuższą metę...?
W Polsce?

Znam dobrze jedną taką parę - rozmawiałam z nimi o tym wprost. 3 lata starali się o pierwsze dziecko, uważają że Bóg tak chciał i że w ogóle Bóg im pomógł do tej ciąży doprowadzić. Żadne metody wspomaganego rozrodu nie wchodziły w grę. Teraz mają już czwarte dziecko w drodze (planowanych było dwoje ale wiadomo, antykoncepcja nie jest zgodna z ich światopoglądem), w dodatku w badaniach prenatalnych wyszło duże ryzyko trisomii. Oczywiście byli przestraszeni ale Bóg tak chciał i przyjmą wszystko tak jak to jest zaplanowane - cała ich grupa modlitewna się za nich modli. W bardziej szczegółowych badaniach wyszło, że dziecko jest zdrowe więc podsumowali, że lekarz debil bo chciał ich pewnie nastraszyć ;).

W tym samym otoczeniu jest para, która właśnie doczekała się dziecka po 10 latach starań tylko naturalnych.

Inni starali się 7 lat aż się udało.

Mój jeden kolega też starał się 4-5 lat i miało nie być na to szans. Już mieli podpisaną umowę na in vitro. W cyklu przed udało się z ciążą naturalną. Teraz kolega mi powtarza, że tak miało być i on by się więcej na żadne in vitro nie zdecydował - ja też nie powinnam, bo za krótko próbuje.

Mojej bardzo dobrej koleżanki siostra podchodziła do in vitro dwa razy, mimo że są bardzo ultra religijni i pochodzą z takiej rodziny. Wujek jest nawet księdzem. Ostatecznie mają dwoje dzieci z przypadku, nie z in vitro (problemem było nasienie męża, widać na te dwie ciąże starczyło jednak). Ale in vitro u nich w rodzinie to temat tabu i tajemnica - o tym się nie rozmawia.
 
Ogólnie tutaj mają wlasnie takie podejście do ciąży laski .... nie ma ze dźwigam w pracy to nie pracuje. Paliła wcześniej to przecież nie odstawi z dnia na dzień 🤦🏽‍♀️
A, jeszcze mi się przypomniała koleżanka, która paliła i poroniła. Zreflektowała się i przerzuciła się na e-papierosy (to coś z parą...? nie znam się..) w kolejnej ciąży...
 
Ja wczoraj miałam taki spadek. Jakoś przebrnęłam ten dzień… z browarem w reku 😂

Królowo próbowałaś?

Widzę że chodzicie na zakupy z moim Starym bo też to dzisiaj przyniósł 🤣
 

Załączniki

  • received_724696698804132.jpeg
    received_724696698804132.jpeg
    170,1 KB · Wyświetleń: 57
swoją drogą mnie dziwi, jak ludzie potrafią strzępić swój durny ozór na jakieś nikomu niepotrzebne opinie na tematy o których ***** wiedzą
Ale większość reakcji tego typu, stereotypów czy oskarżeń bierze się właśnie z ignorancji, nieznajomości - kiedy ktoś chce się koniecznie wypowiedzieć nic nie wiedząc. Najwięcej opinii na temat in vitro mają ci, którzy nawet nie wiedzą, na czym to polega... Ja nigdy nie miałam żadnego wartościującego poglądu na ten temat, ale faktem jest, że przed całym procesem wiedziałam może 50% rzeczy na ten temat. Teraz jest to dla mnie o wiele bardziej "oddemonizowane", metoda leczenia jak wiele innych...
 
Ostatnia edycja:
Ja to przyznam szczerze ze jak slysze takie cos ze ktos zaszedl bo monitorowal owu, czy to testami czy u lekarza czy tym urzadzeniem to sie wkurzam. Bo ja w monitoringi jestem świetna i co mi z tego 🤷‍♀️ oczywiście nie bierzcie tego osobiście do siebie, ja po prostu tak to odczuwam
Ja czasami również... wszystko fajnie, umiem w testy i diagnostykę - i cóż mi z tego... :-( :(
 
Ale większość reakcji tego typu, stereotypów czy oskarżeń bierze się właśnie z ignorancji, nieznajomości - kiedy ktoś chce się koniecznie wypowiedzieć nic nie wiedząc. Najwięcej opinii na temat in vitro mają ci, którzy nawet nie wiedzą, na czym to polega... Ja nigdy nie miałam żadnej opinii, ale faktem jest, że przed całym procesem wiedziałam może 50% rzeczy na ten temat. Teraz jest to dla mnie o wiele bardziej "oddemonizowane", metoda leczenia jak wiele innych...
Ja mogę za siebie powiedzieć, że praktycznie nic o tym nie wiedziałam. Tzn wiedziałam, że to polega na zapłodnieniu komórek na szkle i tyle. Nie miałam żadnych wyobrażeń na temat tego całego procesu.
 
reklama
No oczywiście są sytuacje, że dziecko rodzi się zdrowe. Ale skoro świadomość o tym że jesteś w ciąży i jaranie petów, No nie… nie zniosę 🤦‍♀️😨

Ale ono najczęściej nie rodzi się zdrowe tylko człowiek o tym nie wie bo palenie wpływa na takie rzeczy których nie widać.
Np poród przed terminem, niska masa urodzeniowa, trudności w nauce w szkole
 
Do góry