reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czy bić dzieci? Oczywiście że

Widzę że sami psychologowie się tu wypowiadają.
Wszyscy wiedzą lepiej i ma tak być a nie inaczej. Nikt nie trawi krytyki drugiego, nikt nie dzieli się swoimi spostrzeżeniami, nie akceptuje zdania innych. Nie daj boże jak ktoś odbiega od dzisiejszego wzorca wychowywania dzieci (tak promowanego przez media) to trzeba go zaszczuć!
Wszędzie wokół nas wszyscy wiedzą lepiej jak mamy wychowywać swoje dzieci. W telewizji, gazetach, internecie aż walą po oczach NAKAZY jak być idealną matką, rodzicem. Rodzić to przecież nie człowiek! Nie ma prawa popełniać błędów, mieć gorszego dnia, zdenerwować się, mieć doła. W dzisiejszych czasach najlepiej jakby był dyplomowanym psychologiem!
Ludzie! Nie dajmy się zwariować!! Wszyscy kochamy swoje dzieci nad życie, chcemy dla nich jak najlepiej przecież. I to my znamy je najlepiej i najlepiej wiemy jak z nimi postępować. Każde dziecko jest inne, nie można do wszystkich stosować tych samych metod, bo na jednego zadziała kara, na innego nagroda a jeszcze na innego rozmowa. Dajcie spokój z tym wymądrzaniem się kto tu ma rację! wszyscy macie!
Nie zapominajmy tylko że rodzice to ludzie przede wszystkim, a nie roboty wychowawcze swoich dzieci.
 
reklama
i ja się całkowicie zgadzam z SIVI:-)
przede wszytskim nie ejstem za biciem ale też miałam kilka momentów kiedy np. mocniej ścisnełam dłoń dziecka bo mnie już wyprowadził z równowagi lub kiedy podniosłam ostro na niego głos...zgadzam się, że dzieci mają różne temperamenty...mój synek jest bardzo złośliwy i niesamowicie uparty..czasami robi rzeczy, ktore są niebezpieczne dla niego i w trosce o niego się uniose...ale KOCHAM GO I NIEGDY NIE POZWOLOLIŁABYM GO NIKOMU SKRZYWDZIĆ...nikt nie jest idealny...i tak jak napisała Sivi jesteśmy ludźmi a nie maszynami..czujemy i wyrażamy własne emocje,każdy z nas na swój sposób ja sama jestem osobą z wielkim temperamentem więc nie można oczekiwać że zawsze będę na wszystko reagowała z opanowaniem...jest jeden plus...już wiem po kim synek ma swoje humorki i dlatego patrze na to z przymrużeniem oka...
nie dajmy się zwariować :)
kchajmy poprostu nasze maluchy i będzie dobrze :)
 
sivi, a ja sądzę, że wbrew twojej opinii czytamy co piszą inne osoby i właśnie dzielimy się swoimi spostrzeżeniami. chyba nie ma osób świętych, ja sama nikomu nie próbuję wmówić, że nie mam ochoty czasem ostrzej potraktować młodego i że zawsze siadam i prawię mu kazania opanowanym głosem jak matka idealna, czyli nieistniejąca. rzecz raczej w tym, że po różnych perypetiach z dziećmi kilkoro z nas doszło wyraźnie do wniosku, że uderzyć czy szarpać to znaczy wyżyć się, bo to po prostu nic nie daje. podobnie jak kary o jakich piszemy.

do opanowania o jakim i sivi, i adrewa piszą wielu z nas na pewno daleko. jednak trzeba też być obiektywnym i przyznać, że każda awantura z własnym dzieckiem jest jednak objawem naszej słabości, podobnie jak z dorosłym. nikt nie mówi, że ma ich nie być - taki świat jest w baśniach. ale rzecz w tym, by znaleźć sposób skuteczniejszy, niż kłótnie.

a kochać to jednak czasem za mało. niestety. jeszcze trzeba wychować.
 
o tak naja dzielicie się spostrzeżeniami dodając przy każdej nadarzającej się okazji co się powinno, jak nie powinno, gdzie leży jaka granica. Wykłócacie się o najdrobniejsze różnice między waszymi metodami wychowawczymi. Ja wam WSZYSTKIM przyznaję absolutną rację! Popełniajmy błędy, uczmy się na nich ale nie pouczajmy jak mają to robić inni, nie przekonujmy że nasza metoda jest właściwa! to akurat czas zweryfikuje, dowiemy się kiedy nasze dzieci będą dorosłe i wtedy będziemy mogli podsumować jak je wychowaliśmy.
Ci którzy się tu wypowiadają na pewno nie należą do tych znęcających się nad swoimi dziećmi (psychicznie lub fizycznie a mówiąc fizycznie nie mam na myśli głupiego klapsa w chwili bezsilności) więc o co tu się użerać?
 
Ostatnia edycja:
do opanowania o jakim i sivi, i adrewa piszą wielu z nas na pewno daleko. jednak trzeba też być obiektywnym i przyznać, że każda awantura z własnym dzieckiem jest jednak objawem naszej słabości, podobnie jak z dorosłym. nikt nie mówi, że ma ich nie być - taki świat jest w baśniach. ale rzecz w tym, by znaleźć sposób skuteczniejszy, niż kłótnie

i ztym się zgadzam..to nasza słabośc...każdy z nas jej w życiu doświdczenia należy jednakw wyciągać wnioski a każdy z nas z osobna wie jak są te wnioski:-)

a kochać to jednak czasem za mało. niestety. jeszcze trzeba wychować.

nie zgodze się że za mało...wychować ale dobrze wychować bo właśnie to wcale nie jest łatwe...ale i my popełniamy błedy wychowując i nasze pociechy popełniają błędy nie słuchając nas czasami...każdy z nas musi wyciągnać wnioski...każdy ma prawo te błędy popełniać..wiem to z własnego doświadczenia (od strony dziecka krzywdzącego)...teraz mój tata wyciągnał wnioski z błedów z przed lat i wybaczyłam mu...teraz świata poza nim nie widze(jeślic wiecie co mam na myśli) ...jednak w pamięci zostało pare rzeczy i dlatego ja tych błędów już nie popełniam i nigdy ale to nigdy moje dziecko nie dostanie na tyłek z czego kolwiek...dla nas jest to chwila słabości a dziecko to zapamieta...jednak kiedy już się komuś to zdarzy warto porozmawiać z dzieckiem..powiedzieć , że mama miała gorszy dzień i że jej wstyd że tak a nie inaczej zareagowała., prztulić!!! te nasze małe szkraby poczują się wtedy lepiej...
 
Moim celem nie jest wymądrzanie się, ani pouczanie kogokolwiek, jak ma wychowywać swoje dziecko. Jesteśmy rodzicami i najczęściej sami wypracowujemy własne metody wychowawcze. To rodzic zna najlepiej swoje dziecko i to rodzic wie najlepiej jaka metoda jest najlepsza.
Jednak po to są fora, takie jak BB, aby wymieniać się doświadczeniami, aby sobie na wzajem pomagać. To co piszę wynika z mojego własnego doświadczenia, jest moją prywatną opinią i wypływa z moich przekonań. Nie chcę nikomu narzucać niczego. Nawet tego, czy ma bić swoje dziecko, czy nie. Jednak uważam i zdania nie zmienię, że bicie jest jedynie oznaką bezradności rodzica, a nie metodą wychowawczą.
Bodajże Bryan Tracy napisał, ze "człowiek głupi to taki, który się nie uczy wcale; Człowiek mądry, to ten który się uczy na swoich błędach; natomiast człowiek genialny to taki, który uczy sie na błędach innych". Chętnie przeglądam wątki na BB, gdyż mogę spotkać się z problemami z jakimi zetknęli się inni rodzice, mogę poznać metody jakie oni zastosowali aby sobie z tymi problemami poradzić. Jeśli znajdę się w podobnej sytuacji mogę zastosować tę sprawdzoną metodę, zamiast szukać po omacku i metodą prób i błędów dochodzić do własnych rozwiązań. Po co wyważać otwarte już drzwi?

Nie piszę, że jestem rodzicem idealnym. Wielokrotnie podkreślałem (nawet na BB), że popełniłem wiele błędów wychowawczych. Tak - włącznie z podniesieniem ręki na dziecko. Jednak nie pochwalam tego i nie oburzam się czytając innych rodziców, którzy twierdzą, że nie jest to odpowiednie podejście. Zamiast tego biję się w pierś i staram z całych sił aby tego błędu nie powtórzyć.

Zastanawia mnie taki problem:
Dlaczego oburzamy się gdy dowiemy się, iż mąż bije swoją żonę, a nie mielibyśmy się oburzać w sytuacji gdy rodzic bije swoje dziecko? Dlaczego wydzieranie się dwojga dorosłych ludzi na ulicy, traktujemy jako zjawisko, a widząc matkę krzyczącą na dziecko machamy ręką stwierdzając, że „zapewne sobie zasłużyło”. Przecież dziecko jest także człowiekiem i to w o tyle gorszej sytuacji, że nie ma możliwości się bronić. Dorosły jest w stanie się obronić. Dziecka najczęściej nie.
 
No niestety czytając wszystkie wpisy w tym temacie ma się wrażenie że nawzajem się licytujecie. Nie wygląda to bynajmniej na dzielenie się doświadczeniami. Jeden drugiemu wytyka najdrobniejsze błędy, przejęzyczenia, łapie za słówka i wyciąga wnioski których nie ma. Co niektórzy (nie mówię wszyscy) startują z pozycji jeża najeżonego. Nie czytają ze zrozumieniem tylko chwytają się jakiegoś wyciągniętego z kontekstu słowa i huzia na juzia. Ja tu nie widzę dyskusji tylko pyskuwe. Muszę przyznać że nie spodziewałam się znaleźć tu na forum BB takiego wątku na którym panowałaby taka zjadliwość. Wszyscy mówią o tym samym, każdy ma ten sam pogląd (no może z malutkimi różnicami) a jeden drugiemu zaraz się do gardła rzuci mam wrażenie. Kompletnie tego nie rozumiem. Przydałby się wam ktoś kto by naprawdę stał po drugiej stronie barykady - byłoby kogo przekonywać.

A odnośnie tego nad czym się oburzamy: może dlatego, że rodziców i dzieci się nie wybiera a małżonka tak. A jeśli chodzi o mnie to akurat to pytanie nie do mnie bo ja się nie oburzam kiedy dowiaduję się "iż mąż bije swoją żonę" - są dorośli, jak ona mu na to pozwala i nic z tym nie robi to już jej sprawa. Widziały gały co brały.
 
reklama
No to już niekoniecznie bo o ile małżonkę/małżonka poznajesz kilka lat wcześniej zanim go /ją przyprowadzisz przed ołtarz, to swoich przyszłych dzieci nie możesz poznać ani ŻADEN przyszły rodzic nie wie jak to tak naprawdę będzie wychowywać i jaka to wielka harówka (żeby nie wiem ile książek przeczytali albo ilu mądrych ludzi się poradzili-to trzeba przeżyć).
 
Do góry