jawdaniec
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 2 Październik 2020
- Postów
- 76
Hej dziewczyny! Zostałam namówiona żeby sobie chociaż badania robić na NFZ i zaoszczędzić parę groszy (160zł za badania z krwi i moczu), dodam, że mam alegię na szpitale i opiekę NFZ po moich przejściach torbielowych(na szczęście czynnościowa , ale często i boleśnie pękająca). Otóż poszłam na wizytę do lekarza na NFZ, Pani doktor oczywiście niegrzesząca uprzejmością. Po tym jak weszłam do gabinetu od razu powiedziałam, że robiłam testy ciążowe i jestem prawdopodobnie w ciąży. Spojrzała na mnie wtedy jak na ułomną i powiedziała "NO, TO SIĘ CZASAMI KOBIETOM ZDARZA". No cóż. Mogłam powiedzieć, że nie wiem skąd się biorą dzieci, prawdopodobnie z kapusty, ale przyszłam na wizytę bo mi się nudziło w domu. Oczywiście w gabinecie USG brak, zostałam bez słowa zbadana palcem, dostałam w milczeniu całkowitym skierowanie do szpitala na kompleksowe badania.
W szpitalu nie będę opowiadać ze szczegółami, ale można to określić jako cyrk na kółkach. Po 3 godzinach szarpania się z pielęgniarkami i niemocą lekarzy w przyjęciu kogokolwiek, bo testy się skończyły na COVID i nei wiadomo kiedy będą, wszystkie w kolejce stwierdziłyśmy, że idziemy wykonać badania prywatnie. Na skierowaniu miałam wpisane ZAGROŻENIE CIĄŻY i plamienie, chociaż to nie prawda, ale to był chyba myk Pani doktor na szybkie przyjęcie na oddział.
Zastanawiam się jednak, co jeśli byłaby to prawda? W szpitalu lekarz kłócił się z oddziałową pigułką o to , żeby mnie przyjęła bo testów" nie ma i nie będzie", pielęgniarka krzyczała, że bez testów "będą rodzić na korytarzach". Lekarze załamują ręce przed pielęgniarkami. Liczy się święty spokój i COVID. Lekarz w tej rozmowie powiedział także zdanie"Wie Pani ile warte są te testy? Nic, nie warte"
Jestem oburzona tą sytuacją, oczywiście popędziłam szybko na badania prywatnie, jeszcze zdążyłam bo była 9:30.
Powiedzcie mi, jak ja mam rodzić w tym szpitalu? Jak zabraknie im znowu testów? "Będę rodzić na korytarzu?" Na podłodze, czy dostanę łóżko? Jestem wściekła. Po prostu nie mam słów. Dobrowolne składki i ubezpieczenia prywatne! Bo to się w głowie nie mieści.
Czy któraś z was rodziła już w jakimś szpitalu prywatnym? Łódź i okolice?
W szpitalu nie będę opowiadać ze szczegółami, ale można to określić jako cyrk na kółkach. Po 3 godzinach szarpania się z pielęgniarkami i niemocą lekarzy w przyjęciu kogokolwiek, bo testy się skończyły na COVID i nei wiadomo kiedy będą, wszystkie w kolejce stwierdziłyśmy, że idziemy wykonać badania prywatnie. Na skierowaniu miałam wpisane ZAGROŻENIE CIĄŻY i plamienie, chociaż to nie prawda, ale to był chyba myk Pani doktor na szybkie przyjęcie na oddział.
Zastanawiam się jednak, co jeśli byłaby to prawda? W szpitalu lekarz kłócił się z oddziałową pigułką o to , żeby mnie przyjęła bo testów" nie ma i nie będzie", pielęgniarka krzyczała, że bez testów "będą rodzić na korytarzach". Lekarze załamują ręce przed pielęgniarkami. Liczy się święty spokój i COVID. Lekarz w tej rozmowie powiedział także zdanie"Wie Pani ile warte są te testy? Nic, nie warte"
Jestem oburzona tą sytuacją, oczywiście popędziłam szybko na badania prywatnie, jeszcze zdążyłam bo była 9:30.
Powiedzcie mi, jak ja mam rodzić w tym szpitalu? Jak zabraknie im znowu testów? "Będę rodzić na korytarzu?" Na podłodze, czy dostanę łóżko? Jestem wściekła. Po prostu nie mam słów. Dobrowolne składki i ubezpieczenia prywatne! Bo to się w głowie nie mieści.
Czy któraś z was rodziła już w jakimś szpitalu prywatnym? Łódź i okolice?