reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czerwcowe mamy 2021

reklama
A ma ktoś w miarę dobre wspomnienia związane z porodem czy nie występują takie przypadki? Bo zaczynam się serio bać jak tak czytam 🙈😅
Wiesz, te lęki z pierwszego porodu wracają teraz jak czekamy na drugi i mamy doświadczenie. Później się tego nie pamięta. Poród to taki ogrom różnych zjawisk i burza hormonów, że w zasadzie nie da się tego opisać.

Ja w zasadzie wspominam swój dobrze, chociaż komplikacje były po porodzie, bo wyciszyły się skurcze po porodzie i musieli operacyjnie usuwać łożysko. Jednak to było później, jak już urodziałam córkę, a to poszło sprawnie. Córka urodzona dokładnie w terminie. Przyjechałam do szpitala ze skurczami co 20 minut, zero rozwarcia. Przyjęli mnie, ale podpięli pod KTG i powiedzieli że jak się skończy, to mąż może jechać do domu, bo dziś nie urodzę. Skurcze się nasiliły i odeszły wody, rozwarcie na 5 cm. Po 2 godzinach zaczęły się skurcze parte, przy trzecim córka była na świecie. Po odejściu wód poprosiłam o środek znieczulający, dostałam pyralginę w zastrzyku, nic więcej. Bóle były do zniesienia. Chodziłam po sali, korzystałam z prysznica- działa uśmierzająco. Może do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie to nie należy, ale widok dziecka na piersi rekompensuje wszystko
 
Dziewczyny ogromne gratulacje dla już rozpakowanych.
Czy tylko mnie zaczyna przerażać wizja szpitala, tego wszystkiego i bólu itd. Dodatkowo mam łożysko założone 1 cm nad blizną więc boją się krwotoku przy cesarce.
U mnie będzie 3 cc, a 4 cięcie bo niecałe dwa lata temu miałam operacje na endometriozę w bliźnie, która rozwaliła mi macicę i przeszła na pęcherz moczowy.
To moja 6 ciąża już, niestety ostatnie 3 poroniłam właśnie przez endo.
Dziś popłakałam się ze strachu, bo wiem jak to cholernie boli po cesarce, jak człowiek uczy się chodzić na nowo, ledwo wstaje, jedyne co to dziecku jest łatwiej i bezpieczniej dla niego.
Dałabym wszystko żeby rodzic naturalnie ale wiem, że to nie możliwe w moim przypadku.
Czy któraś z Was też tak boi się cc i np szykuje się na VBAC?
 
Poszłam na wywołanie do szpitala i czekali parę dni. Założyli cewnik foleya i zaczęły się straszne bóle. Zero rozwarcia. Bóle trwały pół dnia. Wyciągali cewnik. Dziebko ulżyło, ale potem znowu się zaczęły i to już zrobił się następny dzień. Miałam już aparat Tens bo nie dawałam rady. Czasami była lekka ulga. Wieczorem zaczęły się na maksa. Położna widząc mnie już kolejny dzień jęcząca wzięła na fotel, zbadała szyjkę, 3 centymetry, to musza już przyjąć na poród i coś zrobić. Lekarz z dyżuru nawet się nie pokazał. Na porodówce całą noc. Po lewatywie ulżyło trochę. Skurcze były znośne, a potem znowu się zaczęły. Rano przyszła inna zmiana. Podali oxy. Po paru godzinach urodziłam. To był już kolejny dzień, podawali już obiad. Dziecko chwilę widziałam. Zabrali do jakiejś maszyny pod tlen. Leżałam, mdlałam, kroplówką, bo nic nie jadłam i nie piłam od baaardzo dawna. Nie spałam od wielu dni, bo co noc któraś z pokoju jęczała i rodziła. I tak leżąc na tym fotelu porodowym, to już miałam stracha, że nic nie przychodzą i nie mówią. Mąż dowiedział się, że pod aparatem lezy. Przewieźli mnie na oddzial. Nie mogłam wstać bo mdlałam. Wszędzie krew. Położne ogarnely. W końcu przynieśli córkę na karmienie. To była cudowna chwila. Jak ją przynieśli cała i zdrowa.
Dalej było też ciekawie, ale nie chce tu nudzić. To tak w skrócie.
Nigdy tego nie zapomnę. Wyraź oczu położnej, która patrzy na ktg przy bólach partych. Tego gdy nie idzie jej urodzić. Tych ostatnich sił, gdy myślę, oddam życie za ostatnie parcie, ważne by ona żyła. 😢 I wtedy się urodziła.
Przepraszam. Polplakalsm się. Musiałam się wyzalic. Możecie usunąć post.
Bidulko, przeszłaś swoje.
 
To ja właśnie jakoś nie panikuję. Czekam po prostu i już. Do szpitala wszystko spakowane.
Dziś miałam wizytę u gina, młody waży 3200 g, dziś 38 +2. Zanosi się na poród w terminie. Szyjka długa 5,7 cm.

Nie mam jakoś poczucia paniki przed szpitalem, porodem. Nie mam też parcia, że chcę już urodzić. Żadnych naparów, daktyli, ananasów czy innych magicznych wywoływaczów porodów. Czekam aż mały zechce przyjść na świat. Relax 😀
 
A ma ktoś w miarę dobre wspomnienia związane z porodem czy nie występują takie przypadki? Bo zaczynam się serio bać jak tak czytam [emoji85][emoji28]
Ja miałam normalny poród, nie mam żadnych złych wspomnień. Oczywiście bolało jak cholera, ale nie jakoś strasznie długo (od odejścia wód do narodzin 12h, w tym bóli porodowych miałam ok.5h, które oczywiście zaczęły się od takich okresowych i zwiększały się wraz z rozwarciem) Urodziłam całkiem naturalnie (nawet nie miałam welfonu założonego), sam poród bardzo szybki (młody bardzo pchał się na świat) gdyby nie to, że mój syn postanowił urodzić się z ręką przy buzi to bym nawet nie musiała być szyta (a tak to mnie przeorał tą ręką) ale już po 2h od porodu byłam na nogach (zjadłam kolację, wzięłam prysznic i w sumie mógłbym iść do domu) Jeśli chodzi o położne i lekarzy to wszyscy byli super (położne cały czas były ze mną, lekarze (w sumie 3) też co chwilę zaglądali)... Ogólnie to był mały, kameralny szpital, więc było wszystko na spokojnie, bez pośpiechu i miłą atmosferą.
Mam nadzieję, że tym razem też będzie tak samo (choć liczę, że tym razem szybciej będzie pełne rozwarcie [emoji1])
 
Ja dopóki nie myślę o CC to jest dobrze . Nie chcę sobie wspominać czy wyobrażać jak to będzie. Będzie jak będzie . Jakoś maluszek urodzić się musi . Wróciłam trochę do aktywności , dzisiaj nawet kosilam trawę 🙉🤭😝
Od kilku dni łapią mnie lekkie skurcze , ale narazie przechodzą . Czekam do środy na wizyte. W sumie dla malutkiej mam wszystko gotowe , tylko szykują mi się załatwienia z notariuszem odnośnie domu 🤭 jak dotrwam do tego czasu to super , a jak nie to nie.
Na pewno cieszę się z cesarki , dla dziecka jednak bezpieczniej , a to jest teraz dla mnie najważniejsze.
 
Nie wiem juz sie o wsystko martwie, dzidzius ma ta niedomykalnosc zastawki, ktora soe widocznie powieksza, bo teraz jest holosystoliczna i boje sie ze jeszcze bardziej go uszkodze. Wczoraj mialam pomiary usg to glowa jest na 37+4 a ja bylam w 35+2. W sumie kosci tylko na 35tc, brzuszek tez wiekszy bo na 36tc, boje sie ze tej glowki nie wypchne, ja mam tylko 158cm, i jestem bardzo mala. Chcialam wczesniej rodzic naturalnie ale jak mysle sobie ze moge uszkodzic dziecko a mnie i tak beda musieli mocno porozrywac i ponacinac jesli maly bedzie spory, a i tak sie moze cc skonczyc to troche zaczynam panikowac i juz bym wolala zaplanowaną cesarke. Załatwic ją nie jest tak łatwo. Moj lekarz ciagnie ode mnie tyle ze nie mam juz kasy chodzic i placic lekarzom :/ juz urodze jak mi beda kazali, zreszta i tak jest szansa ze sie nie ulozy glowka w dol bo sie ciagle obraca, nie wiadomo jaka bedzie koncowa pozycja. Zobacze za te 2 tygodnie. Juz po prostu swiruje bo jestem zalamana triche tym serduszkiem.
Ja rozumiem, że to jest stres ogromny ale strasznie sobie szkodzisz. Musisz sie postarać myśleć choc troche optymistyczniej. Musisz jakos wytrzymac do końca, juz bliżej niz dalej. Moj lekarz jest taki, ze cesarki na żądanie w życiu nie zrobi ale kolezanka u innego sobie tak od reki zalatwila mimo braku zaleceń,dlatego zapytalam jak u Ciebie. Na pewno jesli będzie taka potrzeba to zrobią cesarke. Kolezanka rodzila w lutym, piekne rozwarcie, wszystko niby ok ale koniec koncow zrobili cesarke bo lekarz stwierdził ze dziecko sobie nie poradzi, dziewczyna bardzo malutka. Staraj sie myśleć pozytywnie. Wiem, ze łatwo sie mowi ale teraz tylko spokoj Cię uratuje. Życzę żebyś urodzila bez problemu i zeby malenstwo bylo zdrowe! Trzymam mocno kciuki😘
 
reklama
Poszłam na wywołanie do szpitala i czekali parę dni. Założyli cewnik foleya i zaczęły się straszne bóle. Zero rozwarcia. Bóle trwały pół dnia. Wyciągali cewnik. Dziebko ulżyło, ale potem znowu się zaczęły i to już zrobił się następny dzień. Miałam już aparat Tens bo nie dawałam rady. Czasami była lekka ulga. Wieczorem zaczęły się na maksa. Położna widząc mnie już kolejny dzień jęcząca wzięła na fotel, zbadała szyjkę, 3 centymetry, to musza już przyjąć na poród i coś zrobić. Lekarz z dyżuru nawet się nie pokazał. Na porodówce całą noc. Po lewatywie ulżyło trochę. Skurcze były znośne, a potem znowu się zaczęły. Rano przyszła inna zmiana. Podali oxy. Po paru godzinach urodziłam. To był już kolejny dzień, podawali już obiad. Dziecko chwilę widziałam. Zabrali do jakiejś maszyny pod tlen. Leżałam, mdlałam, kroplówką, bo nic nie jadłam i nie piłam od baaardzo dawna. Nie spałam od wielu dni, bo co noc któraś z pokoju jęczała i rodziła. I tak leżąc na tym fotelu porodowym, to już miałam stracha, że nic nie przychodzą i nie mówią. Mąż dowiedział się, że pod aparatem lezy. Przewieźli mnie na oddzial. Nie mogłam wstać bo mdlałam. Wszędzie krew. Położne ogarnely. W końcu przynieśli córkę na karmienie. To była cudowna chwila. Jak ją przynieśli cała i zdrowa.
Dalej było też ciekawie, ale nie chce tu nudzić. To tak w skrócie.
Nigdy tego nie zapomnę. Wyraź oczu położnej, która patrzy na ktg przy bólach partych. Tego gdy nie idzie jej urodzić. Tych ostatnich sił, gdy myślę, oddam życie za ostatnie parcie, ważne by ona żyła. 😢 I wtedy się urodziła.
Przepraszam. Polplakalsm się. Musiałam się wyzalic. Możecie usunąć post.
No to faktycznie dałaś z siebie wszystko! Szanuję ogromnie, nie ma co. Uważam ze trzeba wiedzieć jakie są scenariusze, no ale zakładam optymistyczniejsze żeby nie zwariować. Oby tym razem poszło u Ciebie gładko!
 
Do góry