reklama
Ja w pierwszej ciąży nie tylko miałam przeczucie ale 100% pewność że będzie Helena a jednak w 6 miesiącu na usg ukazaly się klejnoty
Babcie też były w szoku. Bo "po brzuchu przecież widać że będzie dziewczyna"
Także tym razem nawet nie próbuję myśleć na ten temat i czekam na badanie i fotki
Babcie też były w szoku. Bo "po brzuchu przecież widać że będzie dziewczyna"
Także tym razem nawet nie próbuję myśleć na ten temat i czekam na badanie i fotki
Ja w pierwszej ciąży od samego początku miałam przeczucie ze będzie dziewczynka no i byla a teraz od początku twierdzę że będziemy mieli synka ale to pewnie też dlatego że boję się żeby kolejna moja córka nie miała wady takiej jak miała Tina...
a najbardziej to chciałabym blizniaki
a najbardziej to chciałabym blizniaki
A ja podobnie jak Franca też byłam przekonana że noszę w brzuszku dziewczynkę, nawet przemawiałam cały czas jak do córci. Jak mi lekarz powiedział że będzie chłopak byłam w szoku , nawet myślałam że się pomylił. Potem trochę przeryczałam , czego bardzo się wstydzę teraz Bo naprawdę najważniejsze zdrowe No a teraz wszystkie czynniki, zabobony, kalendarze chińskie i inne pierdoły wskazują na chłopaka drugiego
pkowalska87
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Październik 2015
- Postów
- 2 229
Ja tez przeglądam Allegro za ciuszkami i jakoś tak oglądam dla dziewczynki tylko nawet imię mam wybrane dla mojej gwiazdeczki i czasami do brzuszka mowie tym imieniem zobaczymy czy sie sprawdzi [emoji1]
Ritnes ja też się popłakałam po wyjściu z badań i też mi do teraz głupio
Ale byłam już tak przyzwyczajona do tej myśli, że córka.
A teraz, nawet przed drugą ciąża to jak z mężem poruszalismy temat rodzeństwa dla Mikołaja to zawsze w rodzaju męskim. Jakoś tak się przyzwyczailiśmy że jak dziecko to syn
Ale nic nie obstawiam, ze wszystkiego się uciesze. Zdrowie najważniejsze
Ale byłam już tak przyzwyczajona do tej myśli, że córka.
A teraz, nawet przed drugą ciąża to jak z mężem poruszalismy temat rodzeństwa dla Mikołaja to zawsze w rodzaju męskim. Jakoś tak się przyzwyczailiśmy że jak dziecko to syn
Ale nic nie obstawiam, ze wszystkiego się uciesze. Zdrowie najważniejsze
reklama
Dzisiaj znowu wymiotowałam. A o 2:30 w nocy tak mnie ssało, że musiałam coś zjeść, dobrze że miałam biszkopty. Ogólnie nastrój fatalny. Jeszcze Adaś cały dzień jęczy i jęczy...
Co do kp, to u mnie jeszcze świeża sprawa, ale niestety już karmię tylko mm plus tam inne jedzonko.
Gdy tylko zaszłam w ciążę, ba, nawet i wcześniej, zawsze uważałam, że będę karmić piersią, było to dla mnie naturalne i przecież takie proste. Gdy urodziłam Adaśka zaczęły się problemy, już nic nie było takie oczywiste i proste. Mieliśmy problemy z przystawieniem do piersi (położne niestety niewiele pomogły), poharatał mi także sutki. Płakałam za bólu, ale karmiłam. Jadł i jadł, i ciągle był zły. Z Adasiem byliśmy długo w szpitalu, bo brał antybiotyk, był też naświetlany. Położne go dokarmiały, żeby był spokojny. 9 dnia wychodziliśmy. Nie mogłam ani się umyć, ani ubrać, bo on mimo iż wiecznie na piersi to ciągle płakał. Położne i pediatra mówiły, że dziecko tak może 24 godziny na dobę siedzieć. Ok, wróciliśmy do domu. I karmiłam, karmiłam, ledwo żyłam, ale karmiłam. Przez te poharatane sutki zaczęłam karmić przez nakładki i to był mój wielki błąd. Po trzech dniach mieliśmy wizytę u pediatry. Okazało się, że dziecko straciło 260g przez te 3 dni. Pediatra kazała dokarmiać mm i za 2 dni kolejna wizyta, jakby dalej spadał z wagi to szpital. Z duszą na ramieniu jechałam na kolejną wizytę, ale na szczęście Synek przybrał na wadzę. I od tamtej pory najpierw pierś, potem mm, później jeszcze ściągam laktatorem. Niestety laktatorem ściągałam niewiele, ale wiedziałam, że każda kropla jest ważna. Próbowałam wszystkiego co mi doradzali. Herbatki laktacyjne, herbatę z mlekiem, litry wody, sód jęczmienny... Nic nie pomagało. Po 5 miesiącach Adaś kompletnie odrzucił pierś i tylko ściągałam. Gdy już nawet laktatorem prawie nic nie dawało rady to odpuściłam. Powiem Wam, że przez to wszystko prawie deprechy dostałam. To były ciężkie miesiące. Dla wszystkich karmienie piersią to przecież takie łatwe, inni znowu żeby dokarmiać, bo maly się nie jada, inni że mm to największe zło. Żeby cokolwiek ściągnąć musiałam siedzieć ponad godzinę z laktatorem, w ciągu dnia to kupa czasu, do tego wstawałam w nocy. I najpierw był cyc, potem ściągnięte mleko, potem mm. Teraz o kp i ściąganiu mleka wiem chyba wszystko. Przy drugim jak będę mieć problemy to od razu doradca laktacyjny. I jakby mnie nie bolały te sutki, jak bardzo bym z bólu nie wyła to nie użyję nakładek.
Co do wklęsłych piersi, są takie specjalne nakładki, które wyciągają sutki.
Co do kp, to u mnie jeszcze świeża sprawa, ale niestety już karmię tylko mm plus tam inne jedzonko.
Gdy tylko zaszłam w ciążę, ba, nawet i wcześniej, zawsze uważałam, że będę karmić piersią, było to dla mnie naturalne i przecież takie proste. Gdy urodziłam Adaśka zaczęły się problemy, już nic nie było takie oczywiste i proste. Mieliśmy problemy z przystawieniem do piersi (położne niestety niewiele pomogły), poharatał mi także sutki. Płakałam za bólu, ale karmiłam. Jadł i jadł, i ciągle był zły. Z Adasiem byliśmy długo w szpitalu, bo brał antybiotyk, był też naświetlany. Położne go dokarmiały, żeby był spokojny. 9 dnia wychodziliśmy. Nie mogłam ani się umyć, ani ubrać, bo on mimo iż wiecznie na piersi to ciągle płakał. Położne i pediatra mówiły, że dziecko tak może 24 godziny na dobę siedzieć. Ok, wróciliśmy do domu. I karmiłam, karmiłam, ledwo żyłam, ale karmiłam. Przez te poharatane sutki zaczęłam karmić przez nakładki i to był mój wielki błąd. Po trzech dniach mieliśmy wizytę u pediatry. Okazało się, że dziecko straciło 260g przez te 3 dni. Pediatra kazała dokarmiać mm i za 2 dni kolejna wizyta, jakby dalej spadał z wagi to szpital. Z duszą na ramieniu jechałam na kolejną wizytę, ale na szczęście Synek przybrał na wadzę. I od tamtej pory najpierw pierś, potem mm, później jeszcze ściągam laktatorem. Niestety laktatorem ściągałam niewiele, ale wiedziałam, że każda kropla jest ważna. Próbowałam wszystkiego co mi doradzali. Herbatki laktacyjne, herbatę z mlekiem, litry wody, sód jęczmienny... Nic nie pomagało. Po 5 miesiącach Adaś kompletnie odrzucił pierś i tylko ściągałam. Gdy już nawet laktatorem prawie nic nie dawało rady to odpuściłam. Powiem Wam, że przez to wszystko prawie deprechy dostałam. To były ciężkie miesiące. Dla wszystkich karmienie piersią to przecież takie łatwe, inni znowu żeby dokarmiać, bo maly się nie jada, inni że mm to największe zło. Żeby cokolwiek ściągnąć musiałam siedzieć ponad godzinę z laktatorem, w ciągu dnia to kupa czasu, do tego wstawałam w nocy. I najpierw był cyc, potem ściągnięte mleko, potem mm. Teraz o kp i ściąganiu mleka wiem chyba wszystko. Przy drugim jak będę mieć problemy to od razu doradca laktacyjny. I jakby mnie nie bolały te sutki, jak bardzo bym z bólu nie wyła to nie użyję nakładek.
Co do wklęsłych piersi, są takie specjalne nakładki, które wyciągają sutki.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 3 tys
- Wyświetleń
- 219 tys
- Odpowiedzi
- 6 tys
- Wyświetleń
- 275 tys
- Odpowiedzi
- 2 tys
- Wyświetleń
- 84 tys
- Odpowiedzi
- 3 tys
- Wyświetleń
- 176 tys
- Odpowiedzi
- 4 tys
- Wyświetleń
- 238 tys
Podziel się: