iwi10
Fanka BB :)
Spróbuje opisać mój poród.
Przyjechaliśmy do szpitala w sobotę o 18, myślałam że zrobią badania i odeślą do domu, ale jednak przyjęli mnie na odział. Na oddziale dziewczyny zaczęły mi opowiadać co robią aby wywołać poród przerażenie było ogromne i nie mogłam zasnąć i w nocy zaczęły się skurcze tak co 30 minut nie za bardzo uciążliwe więc myślałam że to przepowiadające. W dzień nic się nie zmieniło zaczęły być częstsze, ale wmawiałam sobie że to tylko przepowiadające. Jak już wypadł czop poszłam do pielęgniarki powiedzieć jej że chyba się zaczyna podłączyły mnie do ktg gdzie już widać było regularne skurcze. Potem wzięli mnie na badanie i okazało się że mam tylko rozwarcie na jeden palec, dali mi jakieś czopki i podłączyli do kroplówki i ktg. Nagle się okazało że przy moich skurczach małemu zanika tętno. Pielęgniarka wzięła zapis i za chwilę przyszła z inf. że mam się szykować na porodówkę ze słowami że poród i tak się dzisiaj zakończy tylko nie wiadomo jak. Więc ja z przerażeniem poszłam za nią. Tam znowu podłączyli mnie do ktg i przyszło dwóch lekarzy aby przebić mi wody płodowe ból ogromny no i już było rozwarcie na trzy i pół palca. Skurcze bolesne jak cholera ponieważ musiałam leżeć. Mężowi kazali inf. jak małemu będzie zanikać tętno oczywiście zanikało przy każdym skurczu, więc nadeszła decyzja o cesarce oczywiście podpisałam dokumenty i zawieźli mnie na salę operacyjną po drodze jeszcze złapały mnie skurcze i jak anestezjolog znieczuliła mnie to w sekundę wszystkie cierpienia odeszły. No i po chwili wyciągnęli Franka i co się okazało był owinięty pępowiną. Na szczęście szybka decyzja lekarzy i mój synek urodził się zdrowiutki i jak to określili z rozwiniętymi płucami, bo tak strasznie płakał. Potem szycie i powrót na odział i tam dopiero zobaczyłam tak naprawdę mojego synka.
Pewnie od razu po porodzie więcej bym napisała ale siły brak, a teraz to już troszkę zapomniałam, ale ból pamiętam i nie wiem czy zdecyduje się na drugie dziecko, bo i wiem jak boli naturalnie i wiem jak to jest po cesarce, dla mnie to masakra.
Przyjechaliśmy do szpitala w sobotę o 18, myślałam że zrobią badania i odeślą do domu, ale jednak przyjęli mnie na odział. Na oddziale dziewczyny zaczęły mi opowiadać co robią aby wywołać poród przerażenie było ogromne i nie mogłam zasnąć i w nocy zaczęły się skurcze tak co 30 minut nie za bardzo uciążliwe więc myślałam że to przepowiadające. W dzień nic się nie zmieniło zaczęły być częstsze, ale wmawiałam sobie że to tylko przepowiadające. Jak już wypadł czop poszłam do pielęgniarki powiedzieć jej że chyba się zaczyna podłączyły mnie do ktg gdzie już widać było regularne skurcze. Potem wzięli mnie na badanie i okazało się że mam tylko rozwarcie na jeden palec, dali mi jakieś czopki i podłączyli do kroplówki i ktg. Nagle się okazało że przy moich skurczach małemu zanika tętno. Pielęgniarka wzięła zapis i za chwilę przyszła z inf. że mam się szykować na porodówkę ze słowami że poród i tak się dzisiaj zakończy tylko nie wiadomo jak. Więc ja z przerażeniem poszłam za nią. Tam znowu podłączyli mnie do ktg i przyszło dwóch lekarzy aby przebić mi wody płodowe ból ogromny no i już było rozwarcie na trzy i pół palca. Skurcze bolesne jak cholera ponieważ musiałam leżeć. Mężowi kazali inf. jak małemu będzie zanikać tętno oczywiście zanikało przy każdym skurczu, więc nadeszła decyzja o cesarce oczywiście podpisałam dokumenty i zawieźli mnie na salę operacyjną po drodze jeszcze złapały mnie skurcze i jak anestezjolog znieczuliła mnie to w sekundę wszystkie cierpienia odeszły. No i po chwili wyciągnęli Franka i co się okazało był owinięty pępowiną. Na szczęście szybka decyzja lekarzy i mój synek urodził się zdrowiutki i jak to określili z rozwiniętymi płucami, bo tak strasznie płakał. Potem szycie i powrót na odział i tam dopiero zobaczyłam tak naprawdę mojego synka.
Pewnie od razu po porodzie więcej bym napisała ale siły brak, a teraz to już troszkę zapomniałam, ale ból pamiętam i nie wiem czy zdecyduje się na drugie dziecko, bo i wiem jak boli naturalnie i wiem jak to jest po cesarce, dla mnie to masakra.