nie wiem jak Wy ale ja na ostatnich dwoch wizytach mialam juz spory problem z wdrapaniem sie na fotel u gina ;P
Z wejściem jeszcze jak Cię mogę, ale gorzej podnieść się z pozycji półleżącej.
Co prawda wczoraj u tego ordynatora z wołomina było szarmancko, przynajmniej pod tym względem, bo mi rękę podał jak miałam wstawać.
Tak zawsze robił mój dawny gin prowadzący ciążę Oli i Ali (ten sam obie)
A co do samej wizyty, to stwierdził, że raczej na szybki poród się nie zapowiada, szyjka ok 2 cm i ledwo opuszek palca przepuszcza. Na weekend majowy mogę jechać (działka 60 km od Wawy w stronę Sochaczewa, a rodzę w Wołominie).
Generalnie jestem umówiona tak, że 12-ego maja znów wizyta u Niego w gabinecie pryw., gdzie oszacuje czy nadaję się na indukcję
i jeśli tak, to nazajutrz do szpitala na Jego dyżur i zaczynamy bal ;-)
A jak nie będę "przygotowana", to przekładamy wszystko na za tydzień. Ale ja chyba sama tak zrobię, że od razu wybiorę termin 19 i 20 maj. Oczywiście za gina porozumieniem. W końcu 9 dni po terminie, to dla mnie normalka jak już wiecie, bo Ola i Ala rodzone 14 dni po poprzez indukcję.
A dodatkowo jeszcze będę miała nadzieję, ze jedank samo sie ruszy...
Ot i tyle. Pytałam jeszcze co robić żeby pomóc, przyspieszyć sobie poród, wpłynąć na to, by jednak samo się zaczęło...To tylko popatrzył na mnie z politowaniem, a z jeszcze większym jak zapytałam o te liście malin
To o wiesiołka już nie miałam odwagi....
USH nie miałam