reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Watek Porodowy

No właśnie nie wiem czemu taka mała. Nikt mnie nie informował... Po porodzie babki pytały czy paliłam podczas ciąży, ale ja nie palę...

Martwię się ogromnie - że przytyłam prawie 30 kg podczas ciąży - i robię sobie wyrzuty o to - bo myślę - że mój organizm zabierał wszystkie kalorie - a mała przez to słabiej się rozwijała - bo może miejsca w brzuszku nie miała... :-( Sama nie wiem.
Najważniejsze, że zdrowa - miała 10 stopni Apgar.
Ale ja sobie obiecałam, że już nigdy tak dużo w ciąży nie przytyję...

Moja mama kazała Cię wyściskać i powiedzieć , że to nie twoja wina bo ona tyle samo przytyła i mój braciszek miał tylko 2 300 kg przy porodzie.:-) A teraz jest już byczek haha:-)


Dzwoneczka super poród!!!
 
reklama
wszystkie jestescie wspaniale..
Dzwoneczka czytalam twoj opis z zapartym tchem..a na koncu ryczalam jak szalona..porodmialas niezly i szybko wszystko poszlo no i szybko was puscili do domku
 
Ja myślę, że to ile przytyłaś nie miało wpływu na maleństwo. Moja mama podczas pierwszej ciąży przytyła 30 kg, mój brat po urodzeniu ważył 3900. W drugiej ciąży przytyła 12 kg a ja ważyłam 2800.
Najważniejsze, że maleństwo jest zdrowe. Na pewno przybierze na wadze :-)
 
Hejka mamusie.postaram sie opisac moj porod w UK, musze powiedziec ze bardzo stresowalam sie tym porodem, slabo mowie po angielsku no i po trzydziestce juz jestem i starsza corcie rodzilam w Polsce 15 lat temu.... A wiec po kolei, termin porodu mialam na 11 grudnia, 3 grudnia o 23:00 poczulam takie pykniecie w brzuchu i zaczely mi sie saczyc wody. Do 4 rano dolaczyly juz dosc bolesne bole, wiec maz zadzwonil do szpitala, kazali zabrac torby i przyjechac. Na miejscu ktg, mierzenie cisnienia, badanko ginekologiczne ktore wykazalo ze rozwarcie tylko na 1 cm wiec odeslali nas do domku i kazali wrocic jak skurcze beda co 3 minuty albo jesli akcja porodowa sie nie rozwinie to za 24h:szok:
Wiec wrocilismy do domku o 8 rano i caly dzien taki kulawy, troche mnie bole lapaly, troche ustepowaly, nie bylo tak zle, a pod wieczor sie zaczelo, bol glowy, bole regularne co 5 minut i krwawienie. O 21:00 maz dzwoni do szpitala i znowu kaza przyjechac.... Tym razem przydzielili nam juz sale porodowa, i od nowa badanka: ktg, cisnienie, pobrali krew, i znowu po badanku rozwarcie tylko na 1cm:(
Odeslaliby mnie do domu ale mialam za wysokie cisnienie, wiec polozna powiedziala ze okolo polnocy beda wyniki z krwi i wtedy ustala PLAN PORODU!!!!:szok: No to sobie czekamy! ...do 5 rano! Juz rano dopadl mnie kryzys, wyje z bolu, skurcze co 3 minuty, bole krzyzowe, co jakis czas slysze gdzies za sciana jak sie kolejny dzidzius rodzi, ja leze unieruchomiona na lozku, zalana jestem wodami , zimno i mam dreszcze.... nie jestem w stanie opisac jak sie czulam, po prostu koszmar..... Maz poszedl porozmawiac z polozna zeby mi dali znieczulenie bo zaczelam opadac z sil,druga noc nieprzespana....
Przyszla polozna i powiedziala ze jesli mam minimum 3 cm rozwarcia to dostane znieczulenie, zrobila badanko i co? ....dalej nie ma rozwarcia, ciagle tylko 1 cm....
W koncu o 7 rano chyba ustalili cos bo przyszla pani doktor i obwiescili mi ze dostane znieczulenie i podlacza mi kroplowke ktora przyspieszy akcje porodowa. No i wreszcie konic cierpien, dostalam epidural, jeszcze jakies dwie kroplowki, cewnik, dzidzi podlaczyli wewnatrz jakas elektrode do glowki i ja juz szczesliwa, nic nie boli, tak rodzic to ja moge nawet jeszcze kolejna dobe, skurcze czuje ale bez bolu, nawet przespalam sie ze dwie godzinki.... Okolo 14:00 zaczelam czuc skurcze parte, polozna mnie zbadala i stwierdzila ze jestem gotowa do porodu i jesli poczuje skurcz to mam przec.... hmmmm, ja znowu:szok:, leze sobie przykryta przescieradlem, ona krzata sie gdzies po sali a ja mam sama przec, Jakos to poszlo i 5 grudnia o godzinie 15:03 urodzila sie moja kochaniutka Michelle z waga 3320g.
Szczesliwy tatus przecial pepowine, ubral corcie, a ja dostalam (podobno standartowy) zastrzyk , zeby lozysko odeszlo, i faktycznie po kilku minutach bylo po wszystkim.....
To by bylo na tyle, sam porod juz po znieczuleniu wspominam milo, jedyne co mnie przerazilo to te ich planowanie i opieszalosc, urodzilam prawie po 40 godzinach od odejscia wod, nie spalam prawie 2 doby i gdyby nie znieczulenie, nie wiem czy moj porod nie zakonczylby sie zabiegowo ...
A i jeszcze ciekawostka zwiazana z szyciem. Do szycia przychodzi specjalna babeczka i po skonczonej robocie przychodzi inna i ocenia jej prace, tzn czy dobrze zszyte i czy moze trzeba dolozyc jakies szwy (hehhe, zadnej samowolki:-))
No i jeszcze napisze moje wrazenia odnosnie znieczulenia. Dostalam znieczulenie w kregoslup (epidural), naprawde fajna sprawa, eliminuje bol, jednoczesnie czuje sie skurcze, Przebieg znieczulenia kontroluja kostka lodu, jnie mialam czucia od gory ud do gory brzucha. Slyszalam rozne opinie dotyczace tego znieczulenia i moja jedyna dolegliwosia bylo to ze przez kilka dni po mialam opuchniete stopy, ale przyczyna mogy byc tez kroplowki ktorych dostalam sporo. Podobno moze pobolewac kregoslup i glowa, i po rozmowie z polozna o moje obawy o dzidzie powiedziala ze to znieczulenie nie ma zadnego wplywu na maluszka..... Tak wiec goraco POLECAM!!!!!
Mam nadzieje ze opisalam wszystko w miare przejrzyscie.....
 
Hejka, w końcu mam chwilkę i może uda mi się opisać mój poród... chociaż będzie to krótki opis więc jest nadzieja, że dam radę, hahaha.

Otóż 11.12 mieliśmy przez cały dzień gości i nic nie zapowiadało rewelacji. A kumpel wychodząc o 20 mówi do teściowej "... to co? do zobaczenia na porodówce!" Ja oczywiście brecht, że chyba bezemnie, bo mi się nie spieszy, no i normalnie poszliśmy sobie w kimonko.

O 3:38 obudziłąm się ze skurczami (jak zwykle, hehehe), z tym, że tym razem były bolesne, ale nieregularne w odstępach mniej więcej 7-6-4-10-6-6 min, pomyślałam, że jak się wysiurkam, to mi przejdzie, więc poszłam do kibelka, w drodze postawiłam na baczność teściówkę, z oczami jak złotówki zapytała "JUŻ??" ja że oczywiście, że nie i niech śpi bo idę siku tylko. Wróciłam do sypialni, skurcze już częstsze, ale nadal nieregularne, średnio co 4-5-7 min, o 4:00 obudziłam Roberta i mówię mu "cholera, chyba sobie przypomniałam jak to jest rodzić, tak mnie te skurcze bolą już trochę, wstawaj, bo chyba na ktg pojedziemy." No więc on wstał i dzwoni do szpitala, a ja, że durny czy co, jeszcze nie! Ale po 2 min stwierdziłąm, że dobra, już!! Skurcze były co 3-2 min. Laska w szpitalu kazała mi wziąć paracetamol i ciepłą kąpiel, a skurcze już mnie tak rwały, że jej powiedziałam, że chyba oszalała, że jadę i mają sprawdzić. Odłożyłam tel. Robert zadzwonił po taksówkę, złapałam za portki, sweter i torbę i za min byłam na dole czekając na taksówkę, która o dziwo przyjechała bardzo szybko, bo po 5 min. O 5:10 byliśmy pod szpitalem, wbiegłam dosłownie na salę i akurat skurcz mnie dorwał, bo teraz to już były regularne - co minutę. Położna wysłała mi cierpiętniczy wyraz twarzy jak zobaczyła mnie podczas skurczu i poszła niemrawym kroczkiem po położną, która miałą się mną zająć, ja jak tylko wyszła wyskoczyłąm z portek i zobaczyłam, że krwawię i kurde laski wieżcie lub nie, ja nadal nie wierzyłąm, że rodzę, hahaha, jeszcze mówię do Roberta "Świetnie! Znowu krwawię!!" (zdarzało się to już kilka razy w ciąży, ale oczywiście nie tak mocno). Sielankowym kroczkiem weszła pani położna i zdziwiona, że ja już bez portek wskakuję na łóżko zapytała spokojnie, czy życzę sobie przebicia pęcherza płodowego i zaczyna mi tłumaczyć, że dzieki temu dzidzia się szybciej urodzi, ja jej na to "TAK, TAK TAK!!" i krzyczę do Roberta, że ja mam parte i niech se jaj nie robi, tylko dziecko łapie! Ona w tym czasie równie sielankowo mi tłumaczy, że teraz mnie obejrzy i zobaczymy jak się sprawy mają. No i w tym momencie już jej nie było do śmiechu... oczy jak złotówki i krzyczy do Roberta, że ma jej podać jakieś tam narzędzie ze stolika, przebiła mi pęcherz i po trzech partych Inana była u mnie na brzuszku! A była 5:20. Dostałam ten zastrzyk żeby się łożysko ładnie odkleiło i po kilku minutach je urodziłąm, maleńka cały czas była u mnie na rączkach, wzieli ją tylko na chwilę i położyli na wagę i za minutkę już była przy cycusiu. No i potem musiała zrobić wszystkie badania, które rutynowo robi się przed porodem, bo trochę nie zdążyła. A ja drogie panie rodziłam w swetrze!! Bo nie było czasu się rozebrać hahaha. Położne w szoku, zapraszały serdecznie znowu, ale troszkę wcześniej, żeby ciśnienie zdążyły zmierzyć przed porodem.

Zatem bilans mam taki - od pierwszych bolesnych skurczy do porodu minęło1h40min, na porodówce spędziłąm 10min, ciekawa jestem czy ktoś miał jeszcze krótszy poród? Bo ja normalnie boję się mieć więcej dzieci, bo chyba bym na żądanie położyła się w 25 tyg ciąży do szpitala na wszelki wypadek!
 
Ostatnia edycja:
reklama
Nikita własnie takiego porodu sie boje, ze zacznie sie cos dziac a oni beda zwlekac, wysylac do domu, a ja bede umierac ze zmartwienia. Tak czy inaczej dzielnie go zniosłaś, ale wyobrazam sobie jaka bylas wykonczona. Strasznie długo nic nie robia po odejsciu wód, w pl to nie do pomyslenia:no:

Misiówka caly czas sie zastanawiam jak to zrobic zebys zarazila mnie i zebym miala taki ekspres jak ty:-D
 
Do góry