reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Watek Porodowy

Hehehe Cyprysiowa, żeś nastraszyła dziewczyny ;-)...i mnie w sumi etez :-) ale cóż wyjścia ni ema trza przez to przejść ! A raczej to musi przejść przez nas :-)
 
reklama
Powiem Wam szczerze ze balam sie porodu -jak wiecie ale tez myslalam ze bedzie lepiej jak za 1 razem. Jak urodzilam i lezalam juz na poporodowej to sobie myslalam ze naprawde wspolczuje tym co maja to jescze przed soba ;-) Wiadomo,da sie przezyc, ale tak jak ja sie meczylam to juz naprawde wiecej dzieci miec nie chce :-D
 
W sobotę 22 listopada przed ósmą wykompałam Tusie żeby móc sobie na spokojnie obejrzec "U Pana Boga w ogródku" a mój mąż robił mi sałatkę z selera bo miałam na nią wielką ochotę. Nagle podczas robienia sobie kanapki poczułam że cos ciepłego poleciało mi po nodze więc poszłam do łazienki a tam kolejny strumyk. No to super zaczęło się. Akurat był u nas mój brat bo mieli sobie z moim mężem flaszeczkę wypic więc im oświadczyłam że z ich planów nici i miałam zadzwonic po mamę żeby przyjechała do Tusi ale brat postanowił ją sam przywiezc żeby było szybciej.
Zanim przyjechała mama skoczyłam pod prysznic i na BB żeby sie pochwalic że się zaczęło. Powoli zaczęłam się szykowac i dopakowywac ostatnie szpargały i dokumenty do torby a mój mąz był w takim szoku że siedział na łóżku i nie wiedział co ma robic więc kazałam mu się chociaż ubrac. Tusi wytłumaczyłam że mama jedzie do szpitala po małego bobasa. Ostatni buziak i w drogę do szpitala.
Na miejscu byliśmy o 22 bo po drodze musieliśmy jeszcze zajechac do nocnego po wodę niegazowana bo w domu się skończyła-pózniej okazała sie dla mnie zbawieniem.
Lekaż przyjmujący mnie stwierdził że "on tu nic nie widzi" i to napewno nie były wody(dobre sobie) ale na wszelki wypadek postanowił mnie zatrzymac na ginekologii. No więc mąż pojechał sobie spokojnie do domu a mnie o 23położyli na sali bo to fałszywy alarm.
Około północy zaczęły mi się bóle jak na okres(bo wcześniej nic mnie nie bolało) i żeby nie budzic śpiących na sali spacerowałam sobie po korytarzu a jak bolało dośc mocno to szłam pod gorący prysznic i na troszkę miałam ulgę. O godz 3.45 lekarz dyżurujący który właśnie się wyspał zbadał mnie i kazał się przenosic na porodówkę. Tam podłączyli mnie pod KTG i musiałam leżec półtorej godz bo cos im zapis szwankował. A mnie juz tak bolało że czasem się uleżec nie dało. Mądra pani położna przychodziła patrzyła na skurcze i mówiła że nie boli ale wkońcu pozwoliła mi usiąśc na piłce. I to był moje zbawienie. Momentami między skórczami nawet na niej przysypiałam. W między czasie podjęłam decyzję że nie będę dzwonic po męża żeby nie patrzył jak sie męczę i przypadkiem z rozmachu nie zbluzgał położnej. Tak więc rodziłam sama.
O siódmej była zmiana położnych i lekarza i normalnie trafiły mi sie anioły. Pani Małgosia włączyła mi radio i wogóle prawie cały czas stała przy mnie i mnie pocieszała albo ze mną żartowała a jak łapał mnie skórcz to pomagała oddychac chociaż ja i tak się darłam że ja nie chcę i nie będę bo strasznie boli. Trochę sie potem i jej dostało ale zaraz ją przeprosiłam bo zrobiło mi sie głupio. Wogóle jak tak teraz się zastanawiam to nie wiem skąd ja miałam siłę żeby jeszcze im pyskowac bo momentami to śmialiśmy sie wszyscy. Na początku nie było żadnej innej rodzącej więc i lekarz był cały czas przy mnie.
Dostałam dwie kroplówki nawadniające bo strasznie mi wysychały usta i gardło i nie pomagało picie wody no i na wszelki wypadek antybiotyk bo nie było jeszcze moich wyników na paciorkowca.
Rozwarcie postępowało elegancko przy każdym skórczu i lekarz stwierdził że jestem stworzona do rodzenia dzieci na co ja mu że dziękuje i więcej nie rodzę bo przy tych bólach to niech on mi nie gada o przeznaczeniu.
Podłączyli mnie znowu do KTG. Nie obeszło sie oczywiście bez targów bo najpierw nie chciałam wcale wchodzic na łóżko a potem stwierdziłam że jak będę miała znowu leżec półtorej godziny to ucieknę ale potem dodałam że nie dam rady bo niepotrzebnie oddałam mężowi ubranie. Ale już nie dałam rady zejśc z łóżka bo zaczęły się bóle parte. Niby sprzeczałam się że chcę na piłke ale jak mi pozwolili to po spróbowaniu wróciłam na łóżko tylko na klęczki.
Natusia urodziła sie 23 listopada o 10.10.
Niestety dostałam ją tylko na chwilkę bo była owinięta pępowiną i miała probleby z oddechem. W pierwszej i tzreciej minucie dostała tlen i tylko 8 punktów ale w piątej i dziesiątej juz wszystko wróciło do normy i dali jej 10 punków. Na wszelki wypadek zabrali ją na badania.
Nawet nie zauważyłam jak urodziłam łożysko-to troche tak jakby ktoś ze mnie dobrze nasączony tampon wyjoł. Niestety musiałam byc wyłyżeczkowana bo fragmęty zostały. I to nie tyle bolało co było dośc nie przyjemne.
Nie byłam nacinana i założyli mi tylko trzy szwy rozpuszczalne bo zdaniem lekarza miałam małe otarcia i lepiej dmuchac na zimne.
Mąz jak przyjechał to lekarz właśnie kończył mnie zszywac. Troche było mu przykro że nie był przy mnie ale mu wytłumaczyłam swoja decyzje i zrozumiał.
Poród trwał osiem godzin i dziesięc min z czego bóle parte czterdzieści.
Po dwóch godzinach przeszłam na położnictwo i od razu chciałam iśc po małą ale mi nie pozwolili i kazali leżec. Po kolejnej godzinie wstałam do łazienki chociaż pierwszy raz załatwiłam się jeszcze na porodówce.
Potem przywiezli mi Natalkę a ona od razu przyczepiła mi się do piersi i pięknie ssała.
 
A i zapomniałam dodac że jak wychodziła ze mnie główka to starałam im się przekręcic na drugi bok i położna mało co z kopa ode mnie nie oberwała aż mnie dwóch lekarzy trzymało. Ale jak jej mówiłam że powinna mnie przypiąc to się ze mnie śmiała.
 
Kokusia, pięknie napisałaś:happy:. Cieszę się, że już jesteś w domku i że malutka zdrowa.
Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Koniecznie pokaż nam fotki córeczki:-)
 
reklama
Śliczny opis KOKUSIU, wielkie gratulacje :-)

Ja się w dalszym ciągu nie mogę nadziwić jakie Wy wszystkie (te co już urodziły swoje pociechy):tak: dzielne jesteście i jak opisujecie ten ból, który Wam towarzyszył :szok::szok: pełen podziw ....
 
Do góry