23.11-
Bylismy z Cyprianem na tych badaniach, wracajac weszlismy do mc donaldsa, bylo milo i dzien jak codzien.
Wieczór jak to wieczór, pisalam na forum, poszlam pod prysznic, ulozylam sobie wloski... potem maly seksik a zaraz po wkurzenie bo znowu nas zalewa!! Wiec maz poszedl do sasiadów a ja chodzilam po domu cala w nerwach.
Okolo 23.00 zaczal bolec mnie krzyz, ból promieniujacy do brzucha, nie przejmowalam sie tym wcale na poczatku, zaczelam w koncu liczyc odleglosc i bylo co 8 minut chyba przez godzine ale zaraz po tym wydluzyl sie czas miedzy nimi wiec stwierdzilam w koncu ze ide spac , jak zasne to bedzie znaczylo ze to falszywy alarm.
Adrian zasnal momentalnie a ja... meczylam sie do 1.00 i stwierdzilam ze zadzwonie do poloznej co mam robić.
Polozna powiedziala ze nie wie czy to juz poród ale jesli mnie to niepokoi to mam przyjechac.
Budze Adriana, dzwonimy po ciocie, dopakowuje resztki, strasznie sie denerwuje ale w sumie nie wiem czym bo jestem pewna ze zaraz wróce, na dodatek łapie mnie bieganie na kibelek celu wypróżnienia
O 2.30 wylądowalismy w szpitalu, polozna mowi ze zbadamy i zobaczymy. Wklada reke i pcha, wklada wiecej, staje z boku i pcha a ja ze boli, ona mnie przeprasza ale nie moze znalezc szyjki po kilku moich krzykach znalazla i wyciagnela ja do przodu zeby zbadac, ja sie dre ze Adrian poza izba przyjec mnie slyszal a ona przeprasza ale nie bylo innego wyjscia bo szyjka króciutka i cofnieta w strone kosci krzyzowej.Po badaniu krew sie polala, Rozwarcie na pelne 2cm i to zdecydowalo ze zostaje bo w czwartek mialam opuszek czyli skórcze robily swoje.
Wszedł Adrian a ja mu na to ze chce juz do domu, nie chce juz rodzic...
Pojechalam na porodowke,dostala mi sie najwieksza sala, z wanna.Podlaczyli mi ktg i lezalam...
Skorcze byly dosc mocne i bardzo czeste ale krotko trwaly. Chcialam pochodzic ale zapis serca malego nie byl dobry (znowu te akceleracje) i musialam czekac az sie poprawi. W tym czasie mialam chyba ze 3 razy badanie w trakcie ktorego wrzeszczalam strasznie, Adrian trzymal mi rece bo odpychalam polozna, blagalam zeby nie robila.Wiem ze musiala zeby zbadac ta cholerna szyjke.
Rozwarcie szlo opornie bardzo, po 1,5 godziny mialam ledwo 2,5.
O 4 w trakcie badania odeszly mi wody, bylo ich tyle ze nawet polozna z podziwu nie mogla wyjsc ze az tyle wód mialam. Zalalam cale lozko i pol podlogi na sali. Jak wody zeszly to zostal mi taki maly brzuszek
Skorcze troszke sie nasilily, dostalam zastrzyk na zmniekczenie troszke tej szyjki, poprawil sie zapis i polozna wlala wody do wanny zebym weszla bo moze cos pomoze na ta oporna szyjke. Weszlam z niepelnymi 3 cm. polezalam pol godzinki, jak wyszlam bylo juz dobre 4 cm i szyjka zeszla troche wiec samo badanie bylo krotsze choc równo bolesne.
Polozylam sie troche pod ktg i mialam takie skorcze juz wtedy ze w jego trakcie wtulalam sie w adriana i wylam z bolu. Pozwolono mi wstac, latwiej znosilam ból skorczy wtedy (nie darlam sie tak) Polozna caly czas pytala czy nie czuje czasem w trakcie skorczu jak by mi sie kupe chcialo
ja na to ze nie, tylko rozpiera mi caly dól, zbadala mnie, bylo 6 cm- wielka radosc bo od 5 mialo isc chwile, obiecala mi to
Wstalam znowu bylo juz naprawde strasznie, przy kazdym skorczu wisialam na Adrianie i krzyczalam "boze, nie chce, prosze itd"
Polozne przychodzily i patrzaly z politowaniem. Skorcze byly bardzo czesto bo juz tak co minute niecala nawet. W koncu poczulam troszke jakby na "kupe" i jej mowie wiec mowi ze mam wejsc na lozko to zbadamy, patrzy dalej 6-troche pelniejsze,mowi ze moge wstac skorcze byly juz coraz bardziej takie na kupe wiec kazala wejsc bo nie chce odbierac na podlodze a ja z rykiem ze dopiero jest 6cm a ona ze to nic, moze juz byc duzo wicej bo mowila ze po 5 pojdzie szybko.Klade sie a tam 8 cm
zaraz czuje znowu skorcz prze jak cholerka, polozna do mnie ze mam rozszerzyc nogi ja sie wydzieram ze nie, ona patrzy na sile i mowi "Kamilko rodzimy!!" No i sie zaczelo, czulam normalnie jak mi glowka wychodzi, to bylo straszne, chcialam sobie go wyjac normalnie rekami,tak mnie bolalo... ale chwila i maly był juz na swiecie... Polozyli mi go na piersi i tak sobie spal 3 godziny... W miedzyczasie mialam robione lyzeczkowanie bo znowu nie wyszlo cale lozysko, bolalo znowu jak cholerka i znowu sobie pokrzyczalam troszke.
Nie nacinali mnie, peklo troszke samo ale mam naprawde malo zszyte.
Ksawery Kamil urodzil sie w 38 tyg. 24.11.2008 o godz. 7.30 z waga 3400 i 57cm dostal 10 punktów. Jest przesliczny i niemoge przestac go calowac i tulic