reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🌞🌻🌼 W ciepłym sierpniu testujemy, dwóch kresek ⏸️ na teście wypatrujemy 🐞🐝

reklama
Właśnie nie wiem czy wystarczy, bo taką pełniejszą diagnostykę zaczęliśmy na początku tego roku dopiero. Po tym, jak przez kolejne 3 miesiące po histero (usunięcie polipa) się dalej nie udawało. Niby doktor z tej poradni powiedziała, że bez problemu nam wystawi zaświadczenie, że się długo staramy jeśli byłoby potrzebne. No ale na razie stawia na stymulację i IUI, żeby chociaż spróbować.

A co mnie powstrzymuje…? Sama nie wiem. Chyba wychowanie 😓 Pochodzę z bardzo religijnej rodziny, gdzie w ogóle temat IVF nie wchodzi w grę, a jeśli komuś nie udaje się zajść w ciążę, to najwyraźniej „Bóg tak chciał i trzeba się pogodzić z Jego wolą” (albo dalej modlić). Przez długi czas w swoim życiu byłam bardzo mocno związana z Kościołem, przez ostatnie parę lat ta więź bardzo mocno osłabła, a jednak niektóre przekonania (w większości narzucone) w głowie zostały.
W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam jaki jest powód czemu religia nie lubi się z ivf? Chodzi o zapłodnienie poza ogranizmem? 🤔
 
Chodzi o te zarodki, które powstają, bo to są już życia i one tak sobie leżą latami albo są niszczone.
Według kościoła czy religii ktojak
Chodzi o te zarodki, które powstają, bo to są już życia i one tak sobie leżą latami albo są niszczone.
Bo to nie jest naturalne poczęcie tylko sztuczne. A nasza religii tego nie akceptuje .
 
W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam jaki jest powód czemu religia nie lubi się z ivf? Chodzi o zapłodnienie poza ogranizmem? 🤔
Kościół uważa, że podczas procedury naruszana jest godność dziecka (i rodziców), które jest traktowane przedmiotowo. Że do poczęcia dochodzi w wyniku „eksperymentu” medycznego, który zakłada selekcję (więc źle, bo każde życie jest święte). I kontrowersyjne jest samo mrożenie zarodków i przyzwolenie na niszczenie zbędnych. No i że IVF tak naprawdę nie leczy niepłodności 🤷🏻‍♀️
No ale jednocześnie zaznacza, że takie dzieci powinny zostać przyjęte z miłością i szacunkiem, tak samo jak te poczęte naturalnie.
To jest tak w skrócie stanowisko zespołu ds. bioetycznych Komisji Episkopatu Polski.
 
Chodzi o te zarodki, które powstają, bo to są już życia i one tak sobie leżą latami albo są niszczone.
I w zasadzie właśnie w tym zawierają się wszystkie moje wątpliwości. Do samej procedury nie mam nic, bo skoro bez selekcji naturalnie tyle lat się nie udawało, to właśnie ta selekcja daje nam szansę. Ale ja też wierzę (czyli nie tyle chodzi mi o to, co mówi instytucja, tylko jakie jest moje przekonanie), że życie zaczyna się już w momencie połączenia komórek i nieswojo mi z myślą, że nasze potencjalne dzieci miałyby czekać sobie zamrożone… 🙄 Medycyna/nauka chyba (bo w sumie nie wiem) bardziej skłania się ku teorii, że o człowieku mówimy od momentu pojawienia się akcji serca, a wcześniej to tylko zlepek komórek.
Nie wiem, może to kwestia doedukowania się, złapania szerszej perspektywy…?

Są tu jakieś dziewczyny z podobnym dylematem?
 
reklama
I w zasadzie właśnie w tym zawierają się wszystkie moje wątpliwości. Do samej procedury nie mam nic, bo skoro bez selekcji naturalnie tyle lat się nie udawało, to właśnie ta selekcja daje nam szansę. Ale ja też wierzę (czyli nie tyle chodzi mi o to, co mówi instytucja, tylko jakie jest moje przekonanie), że życie zaczyna się już w momencie połączenia komórek i nieswojo mi z myślą, że nasze potencjalne dzieci miałyby czekać sobie zamrożone… 🙄 Medycyna/nauka chyba (bo w sumie nie wiem) bardziej skłania się ku teorii, że o człowieku mówimy od momentu pojawienia się akcji serca, a wcześniej to tylko zlepek komórek.
Nie wiem, może to kwestia doedukowania się, złapania szerszej perspektywy…?

Są tu jakieś dziewczyny z podobnym dylematem?
są. Ja 😅 ja odkąd się zdecydowałam na IVF non stop czuję wewnętrzne rozdarcie. Np na ten moment, gdybyśmy mieli dużo komórek, to nie chciałabym zapładniać wszystkich, tylko maxymalnie te 6, a nawet mogłabym mniej, biorąc pod uwagę ryzyko, że może mi nie zostać nic.
 
Do góry