reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🌞🌻🌼 W ciepłym sierpniu testujemy, dwóch kresek ⏸️ na teście wypatrujemy 🐞🐝

Bo czytałam, że po zwykłym zalecają miesiąc przerwy że względu na promieniowanie. Poza tym sono podobno mniej boli. I też ciągle nie mam wyników tego guzka tarczycy i jakoś tak się boję właśnie promieniowania dodatkowego (to sobie sama wymyśliłam).
Z tym bólem to nie jestem pewna, bo wpuszczenie kontrastu odbywa się tak samo dla jednej i drugiej metody, tylko podgląd co się z tym dzieje jest inny. Ale rozumiem kwestię promieniowania, chociaż wydaje mi się, że inne partie osłaniają jednak. Ale to niech napiszą dziewczyny, które miały pod RTG, bo mogę się mylić 😉
 
reklama
Z tym bólem to nie jestem pewna, bo wpuszczenie kontrastu odbywa się tak samo dla jednej i drugiej metody, tylko podgląd co się z tym dzieje jest inny. Ale rozumiem kwestię promieniowania, chociaż wydaje mi się, że inne partie osłaniają jednak. Ale to niech napiszą dziewczyny, które miały pod RTG, bo mogę się mylić 😉
Link do: Femmed | Sono-HSG
Ja czytałam po prostu dużo w internecie, np zobacz ten artykuł... Jeszcze pogadam z moim lekarzem jak on to widzi i zobaczymy.
 
Bo czytałam, że po zwykłym zalecają miesiąc przerwy że względu na promieniowanie. Poza tym sono podobno mniej boli. I też ciągle nie mam wyników tego guzka tarczycy i jakoś tak się boję właśnie promieniowania dodatkowego (to sobie sama wymyśliłam).
Miałam tydzień temu hsg, klasyczne pod RTG. Czy bolesne? Niespecjalnie. Do wytrzymania. Najpierw dostałam zastrzyk znieczulający w tyłek, a po jakiś 20 minutach zaczął się zabieg. Jedynie, to wkładanie tych ustrojstw do macicy przez dr było niekomfortowe, ale tak jak pisałam- do wytrzymania. Samo wpuszczenie kontrastu trwało chwilkę, max 2 minuty i już było po badaniu. Jeśli chodzi o promieniowanie, to żadnym zabezpieczającym materiałem nie byłam przykryta. I ku zaskoczeniu, lekarz pozwolił od razu się starać (w dniu zabiegu tylko zakazał współżycia).
 
Właśnie nie wiem czy wystarczy, bo taką pełniejszą diagnostykę zaczęliśmy na początku tego roku dopiero. Po tym, jak przez kolejne 3 miesiące po histero (usunięcie polipa) się dalej nie udawało. Niby doktor z tej poradni powiedziała, że bez problemu nam wystawi zaświadczenie, że się długo staramy jeśli byłoby potrzebne. No ale na razie stawia na stymulację i IUI, żeby chociaż spróbować.

A co mnie powstrzymuje…? Sama nie wiem. Chyba wychowanie 😓 Pochodzę z bardzo religijnej rodziny, gdzie w ogóle temat IVF nie wchodzi w grę, a jeśli komuś nie udaje się zajść w ciążę, to najwyraźniej „Bóg tak chciał i trzeba się pogodzić z Jego wolą” (albo dalej modlić). Przez długi czas w swoim życiu byłam bardzo mocno związana z Kościołem, przez ostatnie parę lat ta więź bardzo mocno osłabła, a jednak niektóre przekonania (w większości narzucone) w głowie zostały.
Podziwiam na wytrwałość i myśle że nie ma co się zastanawiać,bezpłodność to choroba,gdybyś miała raka to pewnie też byś się leczyła i nie myślała że „Bóg tak chciał”.Myśle że jeśli Bóg istnieje to chce żebyś była szczęśliwa
 
Ja jestem osobą wierzącą, mój mąż też. Mój mąż pochodzi z bardzo religijnej i konserwatywnej rodziny, gdybyn nie miała już dziecka myślę, że mimo wszystko zdecydowałabym się, ale ja naprawdę bardzo już chciałam mieć dziecko i chyba nie umiałabym się pogodzić z ty że go nie bede miala. Myślę że nawet byłabym gotowa na adopcje. Ale każda z nas jest inna. Pamiętam z poprzedniego wątku, że niektóre z Was nie mają aż takiego fiza, w sensie nie chce żeby to źle zabrzmiało, ale pewnie domyślacie się o co chodzi.
Ja akurat rozumiem osoby, które nie decydują się na ivf z powodów wiary, aczkolwiek sama bym była w stanie to zrobić.
 
Ja jestem osobą wierzącą, mój mąż też. Mój mąż pochodzi z bardzo religijnej i konserwatywnej rodziny, gdybyn nie miała już dziecka myślę, że mimo wszystko zdecydowałabym się, ale ja naprawdę bardzo już chciałam mieć dziecko i chyba nie umiałabym się pogodzić z ty że go nie bede miala. Myślę że nawet byłabym gotowa na adopcje. Ale każda z nas jest inna. Pamiętam z poprzedniego wątku, że niektóre z Was nie mają aż takiego fiza, w sensie nie chce żeby to źle zabrzmiało, ale pewnie domyślacie się o co chodzi.
Ja akurat rozumiem osoby, które nie decydują się na ivf z powodów wiary, aczkolwiek sama bym była w stanie to zrobić.
Ja na pewno nie umiem pogodzić się z myślą, że nie będziemy mieli choćby jednego dziecka. Ostatnio się nawet zastanawiałam czy ja bardziej chcę osiągnąć cel, czyli zajść w ciążę, czy zostać mamą. Ale za każdym razem dochodzę do wniosku, że to właśnie macierzyństwo jest moim marzeniem, nie umiem się pogodzić z myślą, że miałoby się nie spełnić.
U nas adopcja nie wchodzi w grę. Sama wychowałam się w rodzinie zastępczej (chociaż spokrewnionej), więc wiem, że nie umiałabym wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.
 
Ja na pewno nie umiem pogodzić się z myślą, że nie będziemy mieli choćby jednego dziecka. Ostatnio się nawet zastanawiałam czy ja bardziej chcę osiągnąć cel, czyli zajść w ciążę, czy zostać mamą. Ale za każdym razem dochodzę do wniosku, że to właśnie macierzyństwo jest moim marzeniem, nie umiem się pogodzić z myślą, że miałoby się nie spełnić.
U nas adopcja nie wchodzi w grę. Sama wychowałam się w rodzinie zastępczej (chociaż spokrewnionej), więc wiem, że nie umiałabym wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.
Trzymam kciuki żeby zatem udało się bez ivf
 
reklama
Do góry