W poprzedniej ciąży miałam plamienia, dwa krwawienia (przy każdym pędem na IP, a po drodze już żegnałam się z dzieckiem). Po dokładnych badaniach i hospitalizacji (pierwsze w 11 tc, drugie jakoś w 15tc) okazało się, że za pierwszym razem pękło mi naczynko i dosłownie zalało mnie krwią, za drugim razem okazało się, że w miejscu tworzenia się łożyska zrobił się krwiaczek i on pękł. Co ja się napłakałam, nastresowałam (byłam wtedy 5 miesięcy po poronieniu...). Ale suma summarum okazało się, że Kropek dzielnie wszystko znosił i bardzo ładnie radził sobie. Dziś ma 4 lata i właśnie pyskuje, że on nie idzie spać.
Także rozumiem strach, rozumiem stres przy każdym plamieniu czy ciemniejszym śluzie.
Jeszcze odnośnie luteiny powiem Wam dziewczyny ciekawostkę prosto od lekarza. W czwartek byłam u endokrynolog, która zajmuje się leczeniem niepłodności, trudnymi przypadkami (konsultuje holistycznie pacjentkę w ścisłym porozumieniu z ginekologiem). Zagadnęłam ją o luteinę, bo tak jak i tu na forum wybrzmiało, część lekarzy uważa, że ona nic nie daje.
Według tej Pani doktor luteina robi bardzo dużo dobrego, właśnie w gospodarce progesteronem, a co za tym idzie, rozwojem w ciąży. Mówi, że dogłębnie czytała badania, z których wynikało, że luteina jest bez sensu. I wysnuli z lekarzami z instytutu wnioski: tamto badanie było przeprowadzone bardzo niedokładnie, na małej grupie badawczej, ze źle rozłożonym dawkowaniem luteiny oraz za szybko w tym badaniu luteina była odstawiana. Z badań, które obecnie prowadzi ta Pani doktor i lekarze z nią współpracujący wynika coś zupełnie innego i na pewno nie tylko oni badają wpływ luteiny.
To tylko taka ciekawostka dla Was od kobity z pierwszej linii frontu walki z niepłodnością oraz z licznymi poronieniami (tym też się zajmują).
Z góry przepraszam za wywód, ale z racji tego co przeszłam, bardzo się interesuję badaniami nad niepłodnością oraz naprotechnologią
Ja mam jutro kolejną wizytę, tym razem prywatną, zobaczymy co słychać u Kropka (albo Kropki).