My o tym rozmawialiśmy, bo problem ewidentnie jest we mnie. Stwierdził, że już mu dałam dziecko, które za kilka lat ma zamiar adoptować i nie rozumie, dlaczego coś takiego przyszło mi do głowy. Powiedział, że traktuje mojego syna jak swoje biologiczne dziecko i nie wyobraża sobie, że mogłabym kiedyś odejść i zabrać także jego, że on niekoniecznie musi mieć dziecko z jego genów. Trochę inną sytuacja, ale ja nie chciałabym, żeby on przeze mnie cierpiał, jak może być z kimś, kto mu dziecko da bez żadnych problemów. Powiedział mi jeszcze, że on nigdy nie chciał mieć dzieci, narzeczonej, ślubu, a poznanie mnie wszystko zmieniło. Ale to, że teraz tak mówi, bo wspólnie się długo nie staramy, nie oznacza, że będzie tak samo twierdził za jakiś czas, jak się dalej nie będzie udawać, a mnie to przeraża, bo nie chcę mu marnować życia, jeśli jednak mu dziecka nie będę w stanie dać