25 cykli bylo za mna. Popadlam w depresje dopiero jak zaczelam wariowac z testami owulacyjnymi, liczeniem itp. nic nie sprawialo przyjemnosci. Ostatnie 4 cykle dalam spokoj z tym stresem, poszlam na zwykla kontrole do gina i uslyszalam, ze dzisiaj owulacja, wtedy sie udalo. Nawet nie robilam testow, nie czekalam na okres. Pojechalam do mamy i tam mialam bliskie spotkanie z pszczola, spuchla mi twarz jak bokserowi, mialam jechac do szpitala na zastrzyk uczuleniowy, to bylo poznym wieczorem, wtedy pomyslalam ze lepiej zrobie test bo zdalam sobie sprawe ze juz po terminie okresu, nasikalam tak od niechcenia, rzucilam na pralke i po chwili doznalam szoku
jak teraz o tym mysle, to powinien byc najbardziej wyczekany cykl, bo przeciez tak jak po monitoringu, a bylo wprost przeciwnie. W grudniu mielismy odwiedzic klinike nieplodnosci i bylam na to nastawiona, ze wczesniej pewnie i tak nic z tego.