Nie uwierzycie jakie zamieszanie było dziś. Miałam dziś wizytę u lekarza ogólnego. Powiadomiłam w recepcji, że jestem w ciąży. Babka jeszcze się pytała czy będę prowadzić ciążę u nich. A ja, że jestem już pod opieką innego lekarza. Wchodzę do gabinetu wszystko super, lekarka bardzo fajna, sympatyczna. Byłam przekonana, że została poinformowana o ciąży a mi nawet do głowy nie przyszło, żeby się przypominać. Zbadała mnie, dostałam leki. Wszystko super. Czekam na otwarcie apteki. Z ciekawości zobaczyłam co to za leki i zaniemówiłam, żadnych nie można pod żadnym pozorem stosować w ciąży. Stoje i myślę kur, że przecież czegoś takiego by mi nie zapisała... Dzwonię pod apteką do recepcji żeby się upewnić czy poinformowana została lekarka, a ona z pyskiem do mnie, że to się mówi..
a ja w szoku, że przecież mówiłam rozmawiałam i że sama mnie pytała czy będę prowadziła ciążę u nich... Ja w szoku bo to też po części moja wina, bo mogłam sama też przypomnieć, ale skąd mogłam wiedzieć. I pytam czy mogę podjechać ponownie po nową receptę. A ona, że tak. Podjechałam, babka z recepcji oczywiście obraza majestat. No przeprosiłam, żeby nie było za kłopot. Lekarka w porządku się zachowała. Wypisała nową receptę. Dostałam aerozol do nosa. Dodatkowo poleciła mi inhalator z solą fizjologiczną. Miałam wykupić syrop i tabletki *spam* o ile dobrze pisze.
Ogólnie anginy nie ma już. Antybiotyk zadziała, ale tylko na to. Schodzi mi wydzielina z zatok, dostałam właśnie ten aerozol. I mam strasznie podrażnione gardło, przekrwione. Mam nadzieję, że będzie poprawa [emoji16] nie gorączkuje więc jest dobrze. Ale akcja hit